Rozdział 44

18.2K 1.2K 49
                                    

Nuka

Obudziłem się z potwornym bólem głowy, a całe ciało, wydało mi się zesztywniałe. Ale nie to wywołało szok na mojej twarzy, lecz łańcuchy oplatające moje ciało jak w imadle. Rozejrzałem się rozjuszony, jednocześnie nie zdolny uwierzyć, że ktoś ośmielił się mnie uwięzić w lochu.

Tak, właśnie... W lochu. Co tu się dzieje? Co się wczoraj stało?

Miałem pustkę w głowie i kompletnie nic nie pamiętałem oprócz momentu, gdy nastała pełnia i uwolniłem wtedy zwierzę. Pamiętałem wewnętrzną walkę o kontrolę. Wilk również przeciwstawiał się tej dziwnej sile. Zagłębiłem się w myślach chcąc odnaleźć go i zapytać, ale siedział cicho. Ledwie go czułem. Domyśliłem się, że musiał być śmiertelnie wykończony, a to nigdy wcześniej się nie zdarzyło nam.

Szarpnąłem rękoma i dźwięk brzęczących kajdan rozniósł się echem, odbijając od kamiennych ścian. Próbowałem się uwolnić, bez skutku, co dopełniło mój pogłębiający się emocjonalny dołek. Nie mając innego wyjścia ryknąłem wzywając swojego betę, ale cisza jaka mnie spotkała, zaniepokoiła mnie. 

Spróbowałem się przedostać do umysłu przyjaciela, ale natrafiłem na ciemność.

Chwilę później do pomieszczenia weszła Nadia. Jej smutne spojrzenie spowodowało ucisk w klatce piersiowej, nie wiedzieć czemu.

Wolnym krokiem zbliżyła się do miejsca, w którym zostałem zakuty. Od razu zauważyłem cienie pod jej pięknymi fiołkowymi oczami. Ten widok wbił mnie w ziemię, ale nie tak bardzo jak jej ostrożny dotyk na moim policzku. 

Gdy zostałem uwolniony od łańcuchów, przytuliłem się do miękkiego ciała Nadii i nie umknął mi fakt, że spięła się na ten gest.

Sfrustrowany spojrzałem uważnie na nią.

— Gdzie George? — wykrztusiłem, chcąc zmienić szybko temat.

Moje serce się skurczyło, na widok zmartwionych oczu, a potem pojawiającej się pustki, której nie cierpiałem.

Wzięła mnie beznamiętnie za rękę i poprowadziła do skrzydła szpitalnego. Gdy wszedłem do sali, dobiegł mnie głośny, przerywany jękiem płacz.

Krew mi zawrzała, gdy zobaczyłem nieprzytomnego szatyna. Lekarz właśnie zmieniał mu opatrunek. Ciało chłopaka było pozszywane w wielu miejscach, za cholerę nie rozumiejąc sytuacji. Przecież wilki same leczyły się z obrażeń, choć jego stan wskazywał, że to nie było byle jakie uszkodzenie... 

— Jak do tego doszło?

— Jeszcze się pytasz? — wrzasnęła osoba, której nie podejrzewałbym, o posiadanie wystarczającej odwagi, by podnieść na mnie głos.

Zazgrzytałem zębami i pomimo osłabienia, w mgnieniu oka znalazłem się przy Megan. Ręce same pokierowały się na delikatne gardło dziewczyny i zanim zdążyłem zacisnąć tam, gdy nagle się zatrzymałem, obrywając mocno w tył czaszki. Obróciłem się z zamiarem oddania, ale napotkałem srebrny błysk tęczówek. Ich kolor powoli stawał się coraz jaśniejszy, a źrenice całkowicie zniknęły.

Przełknąłem głośno gulę stojącą w moim gardle, a w następnej chwili byłem trzymany przez szpony Nadii. Syknąłem, gdy długie pazury wbiły mi się w czaszkę po obu stronach, a do mojej głowy napłynęły wydarzenia poprzedniej nocy:



Księżyc w pełni, stwierdziłem, jednocześnie uświadamiając sobie wraz z wilkiem, że zostaliśmy uwięzieni. Ale przez co? Nie wiedzieliśmy. Mogliśmy tylko się przyglądać. Wokół było ciemno, ale widzieliśmy dokładnie. Posuwaliśmy się naprzód, a raczej ciało, które nas wcześniej odrzuciło.

I tak wkrótce ulegniesz (DNO PISARSKIE, UNIKAĆ)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz