Rozdział 58

13.4K 1K 85
                                    

Nuka


Odpaliłem silnik i... stwierdziłem, że ktoś mnie na górze nienawidzi.

Przed maską samochodu stanęła Sachii.

Nadia opuściła szybę.

— Coś się stało?

— Mogę u was przenocować? Znajomi, z którymi się zabrałam, pojechali.

— Nie możesz pójść do motelu? — rzuciłem gniewnie.

— Nie mam przy sobie gotówki, bo została w ich samochodzie.

Przysięgam, że w jej głosie usłyszałem nutkę satysfakcji, podczas gdy ja dostawałem pierdolca.

Kasztanowłosa nie wydawała się przekonana, ale zgodziła się, choć miałem cichą nadzieję, że tego nie zrobi.

Robiłem się coraz bardziej zaborczy, odkąd po raz pierwszy mi się oddała. Byliśmy ze sobą całkowicie, a jednak czułem niedosyt, spowodowany brakiem oznaczenia. W tych dniach musiałem więc szczególnie uważać, żeby nie oznaczyć Nadii. Pełnia to nie żarty i jak nie będę ostrożny może stać się komuś krzywda.

Ze smętną miną obserwowałem, jak latynoska idzie z drugiej strony samochodu i wciska się na tylne siedzenie, układając sobie nogi Cynhii na swoje. Słysząc trzask, wcisnąłem pedał gazu i z piskiem opon ruszyłem wzdłuż parkingu, w lusterku sprawdzając co jakiś czas, co robią dziewczyny.




***




Nadia

Leżałam naga w łóżku, latając wzrokiem w tę i we w tę, po poruszającej się w kółko postaci. Mężczyzna chodził niespokojnie od dłuższej chwili, szpanując idealnie wyrzeźbionymi mięśniami. Zamiast jak zwykle rzucać mi przeciągłe spojrzenia w takiej sytuacji, wolał wdać się w mało pociągającą dyskusję.

— Nie podoba mi się to.

— Wiem — odparłam znudzona jego pretensjami.

— Dlaczego jej pozwoliłaś przyjechać do nas?

— Bo w przeciwieństwie do ciebie, mam sumienie i nie zostawiam ludzi na pastwę losu.

— Wierzysz, że nie miała innego wyjścia jak pojechać z nami?

— Wiem, że nie kłamała. To mi wystarcza.

— Kocham cię, ale mnie to wkurwia.

Wytrzeszczyłam szeroko oczy. Pomimo padających między nami słów oddania, żadne z nas nie powiedziało otwarcie tych słów. Niestety Nuka powiedział to, najwidoczniej nie myśląc, co czynił. Był nabuzowany. Skrzywiłam się lekko, bo nie tak powinno wyglądać wyznanie.

— Ciebie wszystko wkurwia — odparowałam z przekąsem.

— Nadia — jęknął zdesperowany.

— Kładź się do łóżka. Jutro jej już nie będzie.

— Możesz mi to obiecać?

— Tak, tak. Wskakuj.

Odsunęłam kołdrę i poklepałam puste miejsce. Jego miejsce.

Następnego dnia siedziałam pomiędzy dwoma najbardziej rozemocjonowanymi osobami w pomieszczeniu. Nuką i Sachi. Posyłali sobie mordercze spojrzenia niczym odwieczni wrogowie, zmuszeni siedzieć w tej samej celi, podczas gdy pojedyncze omegi kuliły się na krzesłach. George natomiast wydawał się nieobecny.

I tak wkrótce ulegniesz (DNO PISARSKIE, UNIKAĆ)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz