Rozdział 48

16.8K 1.1K 61
                                    

Nuka

Dziewczyna westchnęła ciężko, a potem przeprosiła wszystkich zgromadzonych i chłopaka. Puściłem S t a n a, wówczas Nadia wzięła wściekłym szarpnięciem torebkę z siedzenia, pocałowała S t a n a w policzek, z obietnicą, że zadzwoni. Następnie z impetem wpadła na moje ramię.

Auć...

Wyszła przez szczelinę, gdzie wcześniej stała szyba i stanęła przed lodziarnią.

Podszedłem do kasy i wypisałem czek na dużą sumę. Z wahaniem wziąłem ją za rękę i pomaszerowałem do samochodu.

Po godzinie przerażającego milczenia, powiedziała.

— Nie możesz tak więcej robić.

Automatycznie się spiąłem słysząc rozkaz, ale nie byłem już tą samą osobą, co dwa miesiące temu, więc nie zareagowałem zwyczajnie wściekając się.

— Przepraszam.

— Ja nie zdradzam.

— Wiem.

— Umiem też o siebie zadbać.

Przytaknąłem, zgadzając się z każdym jej słowem.

— Więc nie potrzebuję, byś wtrącał się w moje relacje z przyjaciółmi. Nie potrzeba tu twojej interwencji. Jeżeli chcesz bym była luną twojego stada, musisz to zrozumieć i się z tym pogodzić.

Skręciłem gwałtownie na pobocze.

Spojrzałem na nią przepełniony nadzieją i tym dziwnym czymś, wiercącym dziury w brzuchu, zwanym miłością.

— To znaczy, że zgodzisz się na sparowanie?

— Jeszcze nie.

To była kategoryczna odmowa, którą odczułem jak zderzenie czołowe. Momentalnie mój humor się pogorszył, przez co znów nastała cisza. 

Odpaliłem auto i ruszyliśmy dalej.

— Ostatnio... — zaczęła powoli.— Dobrze się sprawowałeś.

Nastawiłem ucho, ciekaw, co miała mi do powiedzenia.

— Możesz zapytać mnie o cokolwiek, a ci odpowiem — poruszyła się gwałtownie —  Ale nie o to co dotyczy mojego pochodzenia— zastrzegła unosząc do góry palec wskazujący.

Zaświtało mi coś w głowie, więc poczekałem, aż dotrzemy do domu i wtedy zadecydowałem. Nie kryjąc swojej satysfakcji, zadałem pytanie.

— Chcę wiedzieć, co się wydarzyło tamtej nocy, gdy się upiłem.

— Kurwa — wyrwało jej się.

Dziewczyna zagryzła wargi, powstrzymując się od śmiechu, ale ostatecznie jej to nie wyszło i cały dom zahuczał. Postanowiłem z cierpliwością mędrca, po prostu to przeczekać.

Z jej reakcji wynikało bowiem jedno...

— Wiedziałem, że mnie oszukujesz z tym skrzywdzeniem cię.

Żachnęła się.

— Ja nigdy nie kłamię! Nawet gdybym chciała... to zwyczajnie nie mogę.

Zastanowiło mnie to dziwne stwierdzenie. Nie mogła kłamać?

— Ja po prostu użyłam słów, które zinterpretowałeś na opak.

Zmarszczyłem w gniewie brwi, gdy ukochane fiołkowe tęczówki zabłysły złośliwie.

I tak wkrótce ulegniesz (DNO PISARSKIE, UNIKAĆ)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz