Rozdział 28

18.3K 1.2K 44
                                    


Nadia

Siedziałam właśnie w kuchni, rozmyślając o swoim makabrycznym postępku i wyczekiwałam z niecierpliwością chwili, aż to wszystko się wyda. To była swego rodzaju zemsta za jego bagatelizowanie moich próśb, by przestał próbować mnie uwieść oraz za drzwi, które zniszczył. Może to było dziecinne, ale zdecydowanie przyjemne.

Dostałam gigantycznego banana na twarzy, kiedy usłyszałam przepełniony wściekłością ryk dochodzący z — jak się domyślałam — naszego pokoju. Cały dom się zatrząsł, a Hanna, jej siostra, Andy, Megan i Eric wymienili pytające spojrzenia.

Nie mniej niż w minutę później do jadalni wpadł z impetem jegomość alfa.

Śmiałam się jak głupia, nie mogąc powstrzymać histerycznego śmiechu. Brzuch mnie bolał, a z kącików oczu leciały ciurkiem łzy.

Tylko ja się śmiała, bo wszyscy zgromadzeni w kuchni wydawali się śmiertelnie przerażeni. Po chwili wszedł Georgie i ogarnęła go ta sama wesołość co mnie.

Dumny, niebezpieczny i bezwzględny alfa stał przy drzwiach w spodniach, ociekając wodą. Cała twarz i klatka piersiowa była koloru wściekłego niebieskiego. Kolor uderzał w oczy, a z jego postawy bił surowy gniew. Puściły mu nerwy i zaczął się wydzierać. Też bym była wściekła, gdyby do mojego żelu ktoś wlał niebieski barwnik przemysłowy.

Kiedy się uspokoił, wciąż wesoła podbiegłam do niego, mijając zaniepokojone wilki i chwyciłam go za rękę, prowadząc do pokoju. Wyciągnęłam z szafki wcześniej przygotowany sprzęt i zaczęłam szorować złego alfę, wchodząc z nim pod prysznic. Zmoczyłam przy tym ubranie, ale ubrałam ciemne nieprześwitujące rzeczy, które nie będą kusić złego wilka.

Przeliczyłam się. Najwyraźniej widok przylegającej koszulki do mojego ciała był nie do zniesienia. Patrzył na mnie z taką intensywnością, że zadrżałam. Przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło, zaciągając się zapachem moich włosów i zaczął jeździć dłońmi wzdłuż mojego ciała. Czułam podniecające ciepło na każdym skrawku skóry, którego dotykał, jakby chciał mnie napiętnować.

Oddychaliśmy coraz szybciej. Skóra przy skórze mokrzy i spragnieni. Przeklęłam wpływ wpojenia, a kiedy mężczyzna zaczął się pochylać nade mną, postanowiłam się wyrwać. Nuka uśmiechnął się, na wpół triumfując, na wpół ponuro.

— Coraz bliżej — zamruczał.

Fuknęłam, uderzając go w żebra.

Owszem, podoba mi się koleś, ale prędzej skisnę, niż rozłożę nogi przed jego 'wspaniałością'! Przynajmniej nie tak szybko. Jeszcze nie zasłużył...






27 lipca, czwartek po południu.

Od wydarzeń spod prysznica minęło pięć dni. Ku mojej uldze Nuka nie robił nic nieprzyzwoitego. Z drugiej strony zastanawiało mnie to. Czy wydymał jakąś laskę ze swojej watahy? Nic na to nie wskazywało. Ciotki składały mi sprawozdania z jego poczynań.

Cieszyło mnie, że większy nacisk kładł teraz na poznanie się ze mną lepiej.

Uśmiechnęłam się na wspomnienie, gdy zawiązał mi któregoś dnia oczy i nałożył na uszy specjalne słuchawki, żebym nic nie słyszała. Czułam drżenie samochodu, dopóki nie stanęliśmy. Potem weszliśmy gdzieś, gdzie Nuka posadził mnie na czymś i przez ten czas czułam uniesienie. Chciałam zerwać opaskę, ale powstrzymał mnie.

I tak wkrótce ulegniesz (DNO PISARSKIE, UNIKAĆ)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz