Rozdział 7

28.2K 1.8K 123
                                    

O TAK... pierwsze interakcje głównych bohaterów. Proszę się w trakcie nie napalać, bo możecie się spotkać z kubłem zimnej wody. Akcja dopiero się zaczyna, wszystko musi iść POWOLUTKU— choć tak bardzo chcę przeć na przód ;)



Nuka

Stałem pod ostrzałem spojrzeń, ale nic sobie z tego nie robiłem. Każdy spośród wlepiających ze mnie wilków i jednego człowieka, miał wypisany mord w oczach. No, może poza moim staruszkiem, co wydało mi się dość szokujące.

Osobiście uważałem, że robili wielkie 'halo' o nic. Może rzeczywiście, pobicie się z tym małolatem Alexem było dziecinne. Ale żeby wściekać się o zwykłą bijatykę? Gdybym go zabił, zrozumiałbym, ale ja go tylko nieznacznie uszkodziłem. Za chwilę się zrośnie, a siniaki znikną na koniec dnia.

— Dlaczego go uderzyłeś?— zagrzmiał Marcus.

Milczałem. Nie potrafiłem oderwać wzroku od wściekłej, kasztanowłosej piękności. Powietrze zdawało się być naelektryzowane. Jej oczy ciskały gromy, a ja — choć sam nie wiedziałem czemu — uśmiechnąłem się do niej. Wyglądała piekielnie gorąco, kiedy z zaciśniętymi piąstkami wrzynała się we mnie spojrzeniem, jakby chciała nim znokautować.

— Wyjaśnisz, synu?

Szczególny ton w głosie ojca zwrócił moją uwagę. Stał tam obok matki, z kamienną twarzą i przez chwilę, wydawało mi się, że widzę w nich kpinę.

— Jestem alfą. Nie muszę nic nikomu tłumaczyć.

To nie było rozsądne prowokować Marcusa na jego terenie, ale będąc tak blisko niej, nie potrafiłem inaczej postępować. Wszystko we mnie wariowało.

— Ten kretyn...— zaczęła moja bogini — cisnął Alexem o ścianę i wyzywał go od dziwek tylko dlatego, że mu zrobiłam masaż.

Chrząknąłem cicho. Cholera jasna. Kiedy dwadzieścia minut temu zobaczyłem jak koleś stęka pod magicznymi palcami słodkiej Nadii, chciałem mu zrobić znacznie więcej niż poobijać.

— Spójrz na jego ciało!— krzyknęła, nie przerywając tyrady — Dziś będzie zupełnie niezdolny do użytku! Co ja teraz zrobię? Wiesz co zrobiłeś? Muszę przez ciebie znaleźć na noc jakiegoś innego samca, ty skretyniały debilu!

Obróciła się tak, że włosy trzasnęły szczeniaka w twarz i ruszyła, kręcąc wściekle biodrami. Warknąłem i pobiegłem za nią. Chwyciłem mocno za łokieć Nadii i skierowałem do jakiegoś pokoju. Starałem się zignorować mojego przyjaciela, który przebudził się w odzewie na kontakt ze skórą tej diablicy.

— Na co ci samiec, dziewczyno— warknąłem. Ona jest człowiekiem! Powinna spokornieć. Dlatego zdumiało mnie, kiedy wyszarpnęła się i zdzieliła mnie po twarzy. Nie myśląc złapałem za nadgarstek i przyciągnąłem gwałtownie. Nasze ciała się zwarły i obezwładnił mnie jej cudowny zapach. Stęknąłem kiedy poczułem na klacie jej jędrne piersi. Była tak blisko. Wystarczyło się pochylić i zagarnąć te różane usta. Chciałem sprawdzić, czy były tak delikatne, na jakie wyglądały.




Nadia

Co ten czubek wyprawia? Wściekła, starałam się go odepchnąć  w miarę możliwości delikatnie. Gdybym zaczęła się szarpać, ten kretyn przeszedłby do czegoś znacznie gorszego niż uścisk. Wychowywałam się z wilkami. Doskonale wiedziałam jak reagowały. Choć myśl o pocałunku z nim była kusząca, to nie wchodziła ona w grę.

I tak wkrótce ulegniesz (DNO PISARSKIE, UNIKAĆ)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz