Rozdział 50

16.6K 1.1K 104
                                    



Nuka

Zjawili się znikąd, w towarzystwie potężnego grzmotu. Nie było słychać, jak się poruszali. Ich oczy były srebrne tak jak Nadii. Naliczyłem piętnaście wysokich kobiecych sylwetek i mężczyznę, górującego nad nimi wszystkimi. Miał pozę człowieka, któremu całe życie każdy się kłaniał.

Teraz wpatrzony był w naszych wrogów, a konkretnie w tego czarno — szarego wilka, który najwyraźniej stracił rezon, na widok przybyszów. W mgnieniu oka wszyscy jego poplecznicy przybrali ludzką formę, biegnąc do swojego alfy. W tym samym czasie białe postacie ruszyły do ataku, ale było za późno.

Gdy tylko wilki się złączyły w ścisłą gromadę, wyparowały, jakby wcale ich tam wcześniej nie było. Wtedy nadeszła burza, jakiej w życiu nie widziałem. Zaczęła szaleć nieokiełznanie, a z tłumu wystrzeliły złote błyskawice uderzające wściekle w pobliskie drzewa. Pewna kobieta zwróciła szczególnie moją uwagę, gdy tak ciskała jedną strzałę za drugą.

Nie miałem czasu roztrząsać tego. Otrząsnąłem się nagle tknięty przez myśl o mojej partnerce. Od razu zerwałem się z miejsca i zbliżyłem do dziewczyny która stała jakby rażona piorunem. Dotknąłem jej ramienia, ale w następnej sekundzie klęczałem, patrząc w bezdenną pustkę jej oczu. Ogarnął mnie przyprawiający o mdłości mrok, na chwilę, ale wystarczająco długo, by przemyśleć, ile zła się w życiu dopuściłem.

Trwało to kilka sekund, zanim oczy Nadii zostały przykryte przez wielką męską dłoń starszego typa. Warknąłem, ale ten się tylko uśmiechnął. Nie wiedziałem,co było takiego śmiesznego w nas wilkach, że ten gatunek wydawał mierzyć nas z góry. Jakbyśmy byli krnąbrnymi dzieciakami.

Też coś...

No ale to nie było ważne, doszedłem do wniosku. Postanowiłem porzucić to, a przynajmniej na tamten czas.

Nadia została otoczona przez ramiona tego dziada, więc ruszyłem, żeby go odepchnąć. Koleś najwyraźniej nie spodziewał się, że byłem na tyle silny, by go oderwać. Przeceniłem jednak swoją moc, bo odleciał tylko nieznacznie. Nawet się nie przewrócił.

Przygarnąłem Nadię do siebie i z ulgą zauważyłem, że wraca do siebie.

Nagle ogarną mnie przenikliwy ból, jakiego jeszcze nigdy nie czułem. W ostatnich chwilach, zanim straciłem przytomność, patrzyły na mnie zimne, srebrne oczy mężczyzny.






2 godziny później

— Musiałeś? Nie mogłeś się powstrzymać?

Usłyszałem fuknięcie.

— Kochanie, nie wiedziałem, że to on. Chociaż sposób, w jaki cię trzymał, mógł dać mi coś do myślenia.

Kochanie? Że co? Zabiję go zaraz... To znaczy, jak tylko odzyskam władzę w ciele...

— Mógł? Przyznaj się, że po prostu wydało ci się zabawne strzelić w wilka!

— Przyznaję — odparł nonszalancko.

— Jesteś taki... Agh, nie mam słów!

To niebywałe, że ktoś potrafił odebrać mowę mojej złośnicy.

Uznałem, że czas najwyższy chyba wstać i dowiedzieć się kim był ów facet, który nazywał moją partnerkę 'kochaniem'.

Gdy tylko się poruszyłem, poczułem na sobie ulubione dłonie na świecie. Uśmiechnąłem się z trudem, kiedy zaczęła mnie macać po całym ciele, szukając poważnych ran.

I tak wkrótce ulegniesz (DNO PISARSKIE, UNIKAĆ)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz