Rozdział 18

22.5K 1.3K 42
                                    

ENJOY!!!





Nadia

Rozmawiałam z ojcem przez telefon i choć sam nie był zadowolony z obecnej sytuacji, przyznał się przede mną, że wyraził na wszystko zgodę w porozumieniu z Edwardem. Ciężko było mi przetrawić te informacje. Własny ojciec — co z tego, że nie biologiczny — oddał mnie obcemu facetowi. 

Byłam totalnie oburzona.

Nie byłam przecież jakąś zabawką którą się przekazuje z rąk do rąk, do cholery! Nie mogli mi dać czasu na to bym pozbierała własne myśli? Nie byłam przecież wilkiem, więc nie akceptowałam takiego postępowania, w szczególności, że to zachowanie dotyczyło mnie. Moja rasa miała swoich przeznaczonych, ale nie reagowała tak jak wilki. Proces emocjonalnego zaangażowania, był dla nas do zatrzymania. Nie działało na nas wpojenie, a ja sama mogłam się zrzec Nuki, jeśli potrafiłabym być wystarczająco uparta i silna. 

Przeanalizowałam wszystko po kolei i wzdrygnęłam się, gdy przypomniałam sobie scenę porwania. To było upokarzające, zwłaszcza, że zrobił to on, mój przeznaczony.

To nie było tak, że chciałam kogoś zranić swoim postępowaniem, ale zwyczajnie nie lubiłam tego chłopaka. Nasłuchałam się wielu rzeczy o nim i wcale mi się to nie spodobało. Takie tłumaczenie jednak wcale nie wyjaśniało mojej niechęci. 

Wbrew temu co myślał Nuka, wcale nie miałam do niego awersji bezprzyczynowej. W jego oczach widziałam prawdę, która mi mówiła, że  wcale nie miał zamiaru dopuścić mnie do siebie w jakikolwiek sposób. Czasami miałam przebłyski tego co myślał i wiedziałam, że kompletnie mnie nie szanował, a początkowo nawet gardził, chociaż zdecydowanie go pociągałam fizycznie. Szybko połapałam się w jego śmiesznych planach uwiedzenia mnie i 'załatwienia sprawy'. Frajer. Był przekonany, że zdoła mnie obezwładnić swoim męstwem, co więcej chciał mnie jak najprędzej zdominować, sparować a następnie żyć tak jak wcześniej, wypełniając dni walką i kobietami. Innymi niż ja...

Która kobieta zgodziła by się na coś takiego, co? Cóż, na pewno nie ja. Cała płonęłam z wypływającej na wierzch wściekłości i jedno słowo, jeden czyn wystarczyłby, żeby to wszystko wyszło na zewnątrz. Powstrzymywałam się jednak. Bądź co bądź, byliśmy połączeni przez los, więc musiało być coś w tym. 

Jednakże to wcale nie oznaczało, że potulnie zaakceptuję ten stan rzeczy. Nie było mowy, a na pewno nie z takim nastawieniem, jakie żywił mężczyzna. Nuka i ja w tym momencie nie zgrywaliśmy się na żadnej płaszczyźnie, oboje musieliśmy zmienić coś w sobie, jeśli naprawdę mieliśmy cokolwiek spróbować stworzyć. 

Dlatego właśnie, miałam pewien pomysł, który miałam zamiar powoli wdrażać.






Nuka

Znalazłem ją na tarasie. Siedziała z podwiniętymi nogami pod tyłek. Sunęła powoli, krytycznym wzrokiem po okolicy i nie wyglądała przy tym na zadowoloną.

— Nie masz ogrodnika, prawda?

— Nie.

— Cóż... to widać.

Pohamowałem chęć przewrócenia oczami.

— Co ci się nie podoba?

— Tutaj, czy ogółem? — zaśmiała się.

I tak wkrótce ulegniesz (DNO PISARSKIE, UNIKAĆ)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz