Niedziela, parę minut po północy
Nuka
Ponownie doznałem tego okropnego, nęcącego uczucia kiedy przekroczyłem próg domu. Warknąłem sfrustrowany. Co było nie tak z tym miejscem, zadałem sobie po raz setny pytanie. Odpowiedź jednak nigdy nie nadchodziła. Może to jakiegoś rodzaju magia? Potrząsnąłem gwałtownie głową, uznając to za niemożliwe. To nie był przecież pierwszy raz. Poza tym, gdyby tak było, nie byłbym jedyną osobą cierpiącą na to.
Przecież nikogo nie zdążyłem tutaj zrazić do siebie...
Odepchnąłem od siebie te myśli, skupiając się na wzbierającej we mnie irytacji, w której nie byłem osamotniony. Mój wilk zdawał się równie zdezorientowany, odkąd wróciliśmy w środku nocy do Cowdenów. Coś było nie tak. Przewracałem się z boku na bok, aż w końcu wykończony zasnąłem.
Kiedy nastał świt, nie zmieniając porannej rutyny wygrzebałem się z łóżka i zawędrowałem do lasu, by poćwiczyć choć przez krótki czas.
Po przebieżce skierowałem się do wioski, by przed śniadaniem porozmawiać z Zarekiem i jego przeznaczoną, która odtąd miała należeć do mojego stada. Byłem pewien, że skrupulatny Zarek wszystkim się zajął, ale jako alfa musiałem osobiście przywitać nowego członka — w końcu to kobieta pierwszego zastępcy bety.
Gdy dotarłem, obowiązkowa rozmowa odbyła się konkretnie i szybko, za co w duchu dziękowałem. Dziewczyna wydawała się w porządku i spostrzegłem, że różniła się znacznie od Zareka. On należał do grupy wilków spokojnych i ponuro opanowanych, tymczasem ona była radosna, jak to tylko było możliwe.
Szybko ulotniłem się stamtąd, ponieważ byli świeżo po sparowaniu, co oznaczało, że potrzebowali dla siebie czasu.
Wtedy to do mnie dotarło...
Uświadomiłem sobie właśnie, że straciłem towarzysza do ruchania. Trudno, są inni. Jest George, Nathan no i Alec.
Kiedy wróciłem, zdążyłem się umyć i przebrać w normalne ciuchy, zanim zszedłem na dół. Oczywiście wszyscy już tam siedzieli więc burknąłem przywitanie i usiadłem. Chciałem jak najszybciej wyjechać. Postanowiłem zrobić to jeszcze tego samego dnia i wiedziałem już nawet, jak się wytłumaczę. Wystarczyło powiedzieć, że w moim stadzie zapanował chaos i wynikła potrzeba, abym tam wrócił.
Westchnąłem i wepchnąłem w siebie kanapkę z szynką i topionym serkiem.
Niemal kończąc, wyczułem na sobie, czyjeś spojrzenie.
Zerwałem się i odwróciłem gotowy do walki, ale bardzo szybko opuściłem ręce, kiedy ujrzałem głupkowaty uśmiech Lucasa. Nic się nie zmienił, pomyślałem. Zawsze wygłupy mu w głowie i nie zraża się tym, że potem obrywa. Nie miałem jednak zamiaru spuszczać mu łomotu przy jego rodzicach. Nawet ja potrafiłem się jakoś zachować.
Chłopak klapnął obok mnie i począł zasypywać pytaniami. Mieliśmy cichą umowę. On gadał, a ja ewentualnie mu odpowiadałem, najczęściej monosylabami. Wszyscy szczęśliwi.
Nalewałem sobie właśnie świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego, kiedy z głośnym piskiem, do jadalni wskoczył jakiś wysoki, napakowany brązowowłosy chłopak, niosący na plecach dziewczynę — tę samą którą widziałem dwie noce temu. Nie miałem czasu analizować wyglądu, bo oboje runęli na podłogę. Szatyn stęknął z bólu, a dziewczyna zaczęła zwijać się ze śmiechu jak opętana. Na dokładkę klepnęła go mocno w łopatkę, dopiero później postanowiła z niego zejść.
![](https://img.wattpad.com/cover/92374227-288-k301582.jpg)
CZYTASZ
I tak wkrótce ulegniesz (DNO PISARSKIE, UNIKAĆ)
WerewolfNuki, alfa nowej watahy uważa, że porządny seks i walka w zupełności go uszczęśliwiają, pomimo narzekań ojca, by znalazł sobie partnerkę. Nadia jest ludzką złośnicą : ,, Owszem, podoba mi się koleś, ale prędzej skisnę niż rozłożę nogi przed j...