Rozdział 9

26.9K 2K 121
                                    

Chciałam podziękować wszystkim, którzy czytają i (posługując się wattpadowym slangiem) ,,gwiazdkują" rozdziały. To dla mnie, sama przyjemność.




Nuka



Gdzie ta diablica się schowała?
Chodziłem w kółko po posiadłości i nie wyczuwam tego słodko-ostrego zapachu dziewczyny. Skierowałem się w stronę lasu i zmieniłem. Coś mną tam pokierowało i z czasem wyczułem Nadię. Zaciągnąłem się rozkosznym aromatem i zacząłem biec, a mój umysł zapełnił się masą pytań. Czemu chcę ją odnaleźć? Co tutaj się dzieje? Czy ja jestem w tej chwili podekscytowany?

Pokręciłem głową, z wyraźną kpiną. Oboje z wilkiem ubolewaliśmy, nad naszym pożałowania godnym zachowaniem, do chwili, gdy w końcu ją znalazłem. Wszystkie myśli pierzchły mi z głowy, kiedy marszcząc czoło w dezorientacji, zacząłem analizować widok przede mną.

Nadia stała tam z ... Włócznią? Co jest?

Właśnie pochylała się nad czymś, co jak po chwili spostrzegłem, okazało się ledwie oddychającym dzikiem. Chciałem podejść do niej i odsunąć od niego. Przecież zwierzę mogło z przerażenia rzucić się na nią. Poruszyłem się w zamiarze zrobienia kroku w przód, gdy niespodziewanie, dziewczyna zatopiła włócznię w dzika, zadając mu precyzyjną śmierć. Nadia wbiła koniec dzidy w ziemię, dotknęła opuszkami palców sierści zwierzęcia i ... zniknęła.

Tak po prostu.

Gdzie ona jest, zadałem sobie to pytanie, podbiegając w miejsce, gdzie przed chwilą znajdowała się Nadia, jakby mogło to sprawić, że znów się tam pojawi. Stanąłem w bezruchu niepewny, co się wydarzyło. W mojej klatce piersiowej zaczęło wzbierać się przeciągłe wycie. Nawet nie wiedziałem, kiedy odchyliłem głowę i zrobiłem to. Wypełniła mnie dziwna pustka.

Biegałem po całej okolicy, ale ślad po Nadiij zaginął. Co jest do kurwy?

Po dwóch godzinach bezowocnych poszukiwań dałem sobie spokój. Poczłapałem do domu, nie zwracając uwagi na uciekające przede mną zwierzęta. Pomyślałem, że być może Marcus rzuci światło na sytuację...

Gdy przekroczyłem próg domu, do moich nozdrzy przedarł się piękny zapach.

~ Wróciła!

~ No i co się szczerzysz — zapytałem, zadowolony wilka.

~ Przestań zgrywać macho. Sam też poczułeś ulgę, kiedy wróciła.

~ Ta dziewczyna mnie w równym stopniu drażni, jak i podnieca.

~ Wiem. Ona coś ukrywa. Nie jest zwykłym człowiekiem.

~ Jaki spostrzegawczy — zakpiłem — Tyle to i ja wiem. Człowiek nie znika sobie ot, tak w lesie, a potem magicznie zjawia się w domu. Czarownica?

~~ Nie słyszałem, żeby umiały się tak przemieszczać.

Wdrapałem się na schody, aby podsłuchać rozmowę ojca i córki. Nie potrafiłem sobie tego odmówić.

— Jak było? 

— Tak jak zawsze. Wiesz jaki on jest — westchnęła — Spodobał mu się dzik.

— Oni zawsze są zadowoleni, cokolwiek byś nie przyniosła.

— Ile mnie nie było?

— Godzinkę, może dwie.

Kiedy nastała cisza, zmarszczyłem czoło. Z pomieszczenia dochodziło szuranie i przewracanie czegoś. Nic się więcej nie działo więc postanowiłem odejść, a zatrzymały mnie następne słowa.

—  Nikt z naszych gości cię nie widział?

— Wydaje mi się, że nie. Ale kiedy znikałam, w ostatniej chwili wyczułam obecność. To mnie martwi.

— Może to jeden z naszych, bo nikt nie pytał.

— Masz rację — odparła weselej, a ja mogłem przysiąc, że na jej policzkach pojawiły się dołeczki.

Słysząc cmoknięcie, ruszyłem szybko, ale najwyraźniej nie wystarczająco, ponieważ dziewczyna od razu skierowała się do wyjścia, zanim miałem szansę na dezercję.  Już po chwili usłyszałem za sobą przekleństwo, kiedy mnie zobaczyła. Musiałem się odwrócić. Najwyraźniej, nie chciała się ze mną widzieć, bo obróciła się na pięcie i skierowała w przeciwną stronę.

— Gdzie byłaś, dzieciaku?

Zacząłem iść w jej stronę, podczas gdy ona stanęła spięta, czekając aż rozwinę. Obróciłem ją delikatnie do siebie.

— Widziałem jak znikasz w lesie.

Zadrżała.

Tak. Zdecydowanie jej pochodzenie to wielka tajemnica. Słyszałem, jak jej serce biło jak oszalałe, a oczy szeroko wpatrywały się w moją szyję. Uwielbiałem to, że jest tak wysoka. Na oko miała sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu. Jej czoło znajdowało się na wysokości moich ust.

Wyrwałem się zamyślenia, kiedy na ślicznej twarzy, pojawiła się marsowa mina. Pomimo strachu, hardo wysunęła brodę. Zauważyłem, że zawsze to robiła, jakby chciała sobie dodać odwagi. Wpatrywałem się, jak jej oczy mieniły się żywym srebrem. Wyglądała obłędnie, niczym anioł zemsty. Tak bardzo zapragnąłem jej, że miałem wrażenie iż płonę. Chciałem móc pocałować jej delikatne usta, dotykać ślicznych piersi, brzucha, zatopić się w żarze namiętności, spróbować jak smakuje, kiedy dochodzi lub kiedy zaciska się na moim członku, gdy osiągamy razem orgazm.

Nie zrobiłem żadnej rzeczy, która mogłaby do tego doprowadzić. Walczyłem z moim przyjacielem, który wyrywał się już w spodniach do niej. Zawsze byliśmy kompatybilni, ale ta dziewczyna była dla mnie erotyczną zmorą. Ciastkiem, którego nigdy nie skosztuję.

— A co cie to obchodzi? To nie twoja sprawa.

— Może i nie. Nie mogę jednak przepuścić okazji podręczenia cię... dzieciaku.

Z satysfakcją przyglądałem się jej reakcji.

—Mam niezły tyłek i zajebiste cycki, skąd pomysł, że jestem dzieciakiem?— warknęła.

Widziałem błyski w jej oczach, co normalnie by mnie zniechęciło, ale w przypadku Nadii miało to odwrotny efekt. Wtedy coś we mnie pękło. Złapałem ją w ramiona i pochyliłem gwałtowanie głowę ku niej. Dziewczyna pisnęła, a moje usta dotknęły... papieru. 

Wlepiałem gały w plik kartek, które dziewczyna wyciągnęła przed siebie. Widniał tam mężczyzna. Był nagi za wyjątkiem materiału, który ledwie zakrywał męskość. Mógłbym podziwiać, z jaką precyzją wykonała to dzieło, ale w tej chwili ogarnęła mnie żądza mordu. Facet wyglądał jak jakiś grecki bóg, ale do cholery, w niczym mu nie ustępowałem. W czym niby jest lepszy ode mnie? Czy tylko go narysowała? Czy łączy ich coś więcej? Odepchnąłem ją i zaśmiałem się złowieszczo.

— Myślałaś, że chcę cię pocałować? Nie przeceniaj się...

Wiedziałem, że jestem niesprawiedliwy i wredny. Nigdy wcześniej, nie czułem się z tego powodu tak źle, jak w tej chwili. Wyrzuty sumienia? Podpowiadał mój wilk. Przecież ja go nie mam.

— A co to niby ma znaczyć? To przecież ty jesteś poniżej mojej ligi. Nie jesteś wart lizania palców mych stóp ... Ty. Napakowany. Zawszony. Świrze — wycedziła.

— Że co proszę? — warknąłem.

—To co słyszałeś. A jeśli nie rozumiesz przekazu, to wyhoduj w końcu w tej tępej łepetynie odrobinę inteligencji i ją nawoź — krzyknęła wyrzucając ręce do góry i odwracając się. Moja rękę wystrzeliła, by ją złapać, ale dziewczyna rozpłynęła się nagle w powietrzu.

Ryknąłem, przepełniony wściekłością i poczuciem straty.



_____________________________________________________

Pewnie zastanawiacie się... Kim do cholery jest Nadia :D 


Ilość słów : 978

Opublikowano : 15.12.2016

I tak wkrótce ulegniesz (DNO PISARSKIE, UNIKAĆ)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz