V

10K 767 1.1K
                                    

Od autora: gardło mnie boli i głowa :( :( :( Ja nie chcę być chora! 

Kochani przypominam, że nadal potrzebuję pomocy z francuskim do Dunkierki, jakbyście kogoś znaleźli to podeślijcie ;D




Praktycznie od początku zaproponowaliśmy samotnemu Louisowi, a raczej zrobił to Niall, siedzenie z nami na przerwie obiadowej, na co chyba niechętnie przystał, ale po naszej wizycie u niego zauważyłem, że coś się wreszcie zmieniło, teraz siedział z nami, jednak już nie był milczący, był małomówny, co czyniło w jego przypadku ogromną różnicę.

– Lewis – zagadnął Niall.

– Louis – poprawił go automatycznie Tomlinson.

Już wszyscy nauczyli się poprawnie wymawiać jego imię, oczywiście oprócz Nialla, który wydawało się, nawet nie zwracał na to uwagi, i znając mojego przyjaciela, właśnie tak było.

– Dlaczego nigdy nie jesz tego stołówkowego żarcia? – ciągnął niezrażony.

Przeniosłem wzrok na nowego. Sam też to zauważyłem, więc byłem ciekawy odpowiedzi.

– Nie jem takich rzeczy. Dbam o linię.

– Widać... – jęknął Nini, na co Tomlinson uniósł pytająco brwi, a ja powstrzymałem śmiech. Czy w tonie głosu mojego przyjaciela właśnie słyszałem uwielbienie?

Tego się po nim nie spodziewałem. Chyba jako jedyna osoba w szkole wydawał się odporny na urok Louisa Tomlinsona, jednak zaczynałem mieć co do tego wątpliwości. Oczywiście, jeśli o mnie chodziło, to ledwie mogłem oderwać wzrok od nowego, ale jak już powtarzałem milion razy, przy nim nawet najwięksi hetero zaczynali wątpić w swoją orientację. Podejrzewałem, że jakieś dziewięćdziesiąt dziewięć, jak nie sto procent szkoły chciałoby, żeby ich przeleciał. Sam nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby nadarzyła się taka okazja. Chociaż nie, Louis miał tak straszny charakter, że nawet jego uroda mu go nie rekompensowała, a tym bardziej to, że spędziliśmy w jego domu fajny weekend, bo o to akurat postarał się Zayn.

– Styles, wróć do mnie – usłyszałem.

– Co? – zapytałem totalnie zdezorientowany i spojrzałem na Nialla, który właśnie mnie wołał i machał mi ręką przed oczami.

– Pytałem, czy jesz tę kanapkę.

Wyszczerzyłem zęby.

– Boże, Nini, nie rozumiem, dlaczego twoja rodzina jeszcze nie zbankrutowała – zaśmiałem się, ale to, co stało się zaraz po tym, naprawdę mnie zdziwiło, bo Louis właśnie podsunął swoją tacę pod nos Horana.

– Myślę, że to też może ci się przydać – powiedział, na co mój przyjaciel po raz kolejny spojrzał na niego z uwielbieniem, a teraz chyba nawet i miłością. On nigdy nie gardził jedzeniem.

– Jesteś wspaniały. Kocham cię, Lewis – stwierdził, a cały nasz stolik wybuchnął śmiechem.

Niestety przerwa szybko zleciała, a po niej mieliśmy w-f i dzisiaj jakoś nie bardzo chciało mi się tam iść. Chyba byłem zbyt rozleniwiony po weekendzie. Człapałem obok Nialla szkolnym korytarzem, praktycznie nie słuchając, co do mnie mówił.

– Wiesz, gadałem z Zaynem i on też uważa, że na siebie lecicie – doleciał do mnie jego głos.

– Kto na siebie leci? – zapytałem tępo. Dopiero kiedy wymienił imię Zayna, skupiłem się na jego paplaninie i teraz przyglądałem mu się uważnie, zaciekawiony, przeklinając, że wcześniej nie wyłapałem, o jakiej nowej szkolnej parze mówił.

Through the darkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz