LXXI

6.9K 616 700
                                    

Od autora:  przysięgam uroczyście nie wchodzić na Wasze profile, bo przez to tylko dodaję coraz więcej opowieści do biblioteki...

przez pięćset lat tego nie przeczytam...

no dobra, żartowałam i tak będę wchodzić :D ❤

pioseneczkę mam dla Was na dzisiaj (i to nie jest "no control"!)

enjoy Robaczki :D






– Co się dzieje, Lou? – zapytałem.

– Spokojnie skarbie, nie denerwuj się.

– Ale ja się nie denerwuję, chcę tylko wiedzieć... – urwałem, kiedy oczy tego człowieka omiotły salę i przez kilka sekund zatrzymały się na mnie.

Przełknąłem ślinę i skuliłem się za Louisem. Nie podobał mi się ten facet i to bardzo. I czy to nie był dziadek Lou i Zayna? Skądś kojarzyłem przecież jego imię. No i to wyjaśniałoby tę całą ochronę wokół niego, skoro to właśnie on był słynnym królem wampirów.

Czy miałem dobre przeczucie, że mamy przejebane?

Obserwowałem, jak mężczyzna idzie w naszym kierunku, a Zayn i Liam wychodzą mu naprzeciw. Chyba nie byli zachwyceni, kiedy on i ta kobieta składali im życzenia, wydawało mi się, że robili to jedynie, żeby obecni na weselu ludzie nie gadali.

– Nie byłeś proszony, ojcze – powiedział pan Tomlinson, ale wystarczająco cicho, żeby słyszało go niewiele osób.

Jeszcze nie słyszałem, żeby zwracał się do kogoś tak oschłym tonem.

– Chyba nie myślisz, że przegapię wesele mojego wnuka.

– Złożyłeś mu życzenia, a teraz wyjdź. Wiesz dobrze, że ani ja, ani moja rodzina, nie chcemy utrzymywać z tobą kontaktów.

– Bracie, nie rób scen, porozmawiajmy na osobności – odezwał się inny i dopiero teraz zwróciłem na niego uwagę. Czy to był brat George'a? Był do niego podobny.

Niechętnie chwilę później poszedłem z wampirami i tą pseudo mafią do jakiegoś pomieszczenia i chociaż wiedziałem, że Lou i jego rodzina nie pozwolą zrobić mi krzywdy, to kurewsko się bałem. Chyba miałem dobre przeczucie, bo ten facet od razu się mną zainteresował, nie pozwolił mi kulić się za Tomlinsonem, tylko kazał wyjść odrobinę na przód. Serce waliło mi jak oszalałe i cholernie martwiłem się, czy on czasami nic nie zrobi naszemu dziecku, ale pocieszało mnie to, że o nim nie wiedział.

– A więc to ten śmiertelnik, dla którego tak błagałeś o zgodę – powiedział mężczyzna, oglądając mnie, jakbym był jakimś eksponatem w zoo, a ja już nienawidziłem dźwięku jego głosu. Od razu było słychać, że był władczy, chamski, arogancki i zadufany w sobie, zupełnie inny niż wampiry, do których zdążyłem przywyknąć. – Nic szczególnego – oznajmił, ściskając moje policzki.

– Nie dotykaj go – zareagował natychmiast Louis.

– Uważaj chłopcze, bo jeszcze mogę zmienić decyzję. A to coś wcale nie nadaje się na wampira, zwykły śmiertelnik, jedynie zapach ma może trochę intensywniejszy.

Obserwowałem uważnie tego mężczyznę i zaczynałem rozumieć, o czym mówi.

– Chudy, włosy jakieś takie nieudane i... – powąchał mnie. – Czy on jest...?

Wstrzymałem oddech. Wiedział.

On, kurwa, wiedział!

Nagle cały świat przestał dla mnie istnieć. Tomlinson wyszedł na przód, próbując mnie zasłonić.

Through the darkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz