Od autora: taki mały surprise :D wyjaśnię dlaczego przy kolejnym rozdziale :D
Oświetlałem sobie drogę telefonem, chociaż i tak znałem ją na pamięć. Myślałem o tym wszystkim i naprawdę miałem już dość tej szopki Louisa, nie wynikało z niej nic konkretnego. I po co w ogóle zaczął udawać, że jest moim chłopakiem? Nic tutaj nie miało sensu.
Spiąłem mięśnie, kiedy usłyszałem ruch i obok pojawiła się jakaś postać.
– Zostaw mnie, Louis – powiedziałem.
– Co taki śliczny chłopiec robi tutaj sam? – usłyszałem w odpowiedzi i stanąłem jak wryty. To zdecydowanie nie był głos Louisa.
Odwróciłem się powoli w stronę osoby, która również się zatrzymała. To był mężczyzna około czterdziestoletni, był szczupły i dużo wyższy ode mnie, miał lekki zarost na twarzy, a z oczu nie patrzyło mu dobrze.
– Zgubiłeś się? – zapytał.
– Nie – odpowiedziałem automatycznie. – Idę do chłopaka, on wie, że jestem już niedaleko.
Kłamałem, ale nie widziałem innego wyjścia, bo wraz z pojawieniem się tego człowieka obok, w głowie zapaliła mi się czerwona lampka i zaczął wyć przeraźliwy alarm. Ruszyłem przed siebie, mijając go i czując ciarki na plecach, musiałem stąd jak najszybciej spieprzać.
– Czekaj...
– Zostaw mnie w spokoju – nakazałem i przyspieszyłem kroku.
– Chyba możesz się trochę spóźnić?
W jednej chwili zostałem przyciśnięty do drzewa. Wstrzymałem oddech, będąc w zbyt wielkim szoku, dlaczego to stało się tak szybko, ale kiedy uścisk na moim gardle trochę się rozluźnił i poczułem dwa ostre kły, zrozumiałem wszystko. Louis mówił kiedyś, że gdzieś na świecie są inni, jednak nie przypuszczałem, że kiedykolwiek mogę spotkać innego wampira niż rodzina Tomlinsonów.
– Puść mnie, mój chłopak się o tym dowie – zagroziłem, ledwie wyduszając słowa.
– Bardzo ładnie pachniesz, wiesz? – odpowiedział, zaciągając się moim zapachem. – A twojego chłopaka tutaj nie ma, śliczny.
W tym momencie w mojej głowie był już tylko krzyk rozpaczy i wołanie o pomoc. Wołanie Louisa.
– Poza tym widzę, że nie jestem sam w okolicy, pachniesz innym i dziwię się, że to on nie wyssał z ciebie krwi. Dawno nie spotkałem kogoś o tak słodkim i apetycznym zapachu, naprawdę ciężko ci się oprzeć...
Mojej serce waliło jak oszalałe. Nigdy w życiu nie bałem się tak, jak w tym momencie.
Błagam, Louis!
– Aż szkoda cię zabijać, ale jeśli smakujesz tak, jak pachniesz, to nie wiem, czy będę umiał się tobą delektować – mówił dalej i przez cały ten czas czułem jego oddech na szyi, i chociaż to nie był pierwszy raz, kiedy miałem tam przystawione kły, tym razem wiedziałem, że nic mnie nie uratuje. To nie był Tomlinson, któremu mogłem zaufać.
Nacisk kłów zwiększył się, ale jeszcze nie przecięły skóry, do tego ten psychopata obsesyjnie mnie wąchał.
Żałowałem tylko, że nie mogę zobaczyć się ze wszystkimi ostatni raz.
Nagle uścisk zelżał, a mężczyzna znalazł się kilka metrów ode mnie. Usłyszałem chrzęst łamanych kości i krzyk rozdzierający nocną ciszę, a ciarki po raz kolejny przeszły mi po plecach.
CZYTASZ
Through the dark
FanfictionHarry wiedzie nudne życie ucznia ostatniej klasy liceum, wszystko zmienia się jednak, gdy do szkoły dołącza „nowy", który może wywrócić dotychczasowe życie Stylesa do góry nogami, zwłaszcza kiedy Harry odkryje mały, mroczny sekret Louisa.