Od autora: od soboty goście...
Ale plus jest taki, że odświeżyłam róż na głowie i wena wróciła :D
Mecze szkolnych drużyn rządziły się innymi prawami i nikogo nie obchodziło, że było zimno. Zmierzałem w kierunku szatni ubrany w grubą kurtkę, żeby już po chwili tam wejść i oczywiście powitały mnie gwizdy.
– Tommo, twoja dziewczyna przyszła – usłyszałem jednego z chłopaków, po czym nastąpiło kilka rzeczy. Pierwsza – głuche uderzenie, druga – krótkie „ałł" i na koniec stanowczy głos Louisa.
– Jeszcze, kurwa, raz.
Zaśmiałem się, widząc, że chłopak oberwał właśnie przeze mnie.
– Chodź – powiedział wampir, ciągnąc mnie za rękę. – Nie będziemy przebywać z tym motłochem.
Oczywiście wyszedłem posłusznie za nim, szczerząc zęby, ale nie trwało to długo, bo praktycznie zaraz za drzwiami zostałem podniesiony w górę, przez co pisnąłem jak prawdziwa księżniczka i mogłem tylko uczepić się Tomlinsona, jak to zwykle robiłem. Zrozumiałem, o co mu chodzi i od razu zacząłem go całować.
– To ma być na szczęście czy co? – zapytałem.
Louis oparł nas o ścianę, pewnie dlatego, że tak mu było wygodniej. Próbowałem jakoś kręcić biodrami, ale w tej pozycji nie byłem w stanie, Tomlinson jednak i tak przytrzymał moje biodra. I szczerze? Bardzo nie lubiłem, kiedy mi to robił, nienawidziłem, gdy mnie zatrzymywał, rujnując moje pomysły już na starcie.
– Nie, nie, nie, księżniczko. Nie mam zamiaru wychodzić na boisko z problemem w spodniach, muszę się skupić na grze, a nie na tym, żeby cię wypieprzyć.
– Jasne, jakbyś nie chciał – odpowiedziałem od razu, niestety drzwi szatni otworzyły się i powoli zaczęli się wyłaniać z niej nasi zawodnicy.
– Zbieramy się, Tommo – oznajmił chłopak, którego średnio kojarzyłem.
Jęknąłem z dezaprobatą, kiedy wampir postawił mnie na podłodze, tym razem jednak nie usłyszałem żadnego uszczypliwego tekstu, więc oni musieli się go bać. Kto zresztą nie bał się Tomlinsona?
Przyciągnąłem Louisa do jeszcze jednego krótkiego pocałunku.
– Ten jest na szczęście, nie zmarnuj go – powiedziałem, po czym minąłem go i ruszyłem w kierunku trybun, szczerząc zęby.
Dzisiaj z dumą nosiłem koszulkę z nazwiskiem Tomlinson na plecach. No dobra, nosiłbym, gdybym nie miał jej pod kurtką, a gdyby Louis zobaczył, że ją ściągnąłem pomimo tego chłodu, osobiście by mnie zabił i to przy wszystkich. Oczywiście kapitan załatwił nam miejsce w pierwszych rzędach i siedziały tam już wszystkie wampiry i Niall. Mało tego, dzisiaj mieli dołączyć do nas również i moi rodzice. Co prawda na specjalne zaproszenie Tomlinsona, bo wcześniej nie przejawiali zainteresowania szkolnymi drużynami, zresztą tak jak ja, ale jakoś niespecjalnie pasowało mi, że będą tutaj.
– Louis – usłyszałem ten znienawidzony głos, kiedy on jeszcze przez chwilę stał przy nas i rozmawiał z rodzicami.
Właściwie to stał za mną, obejmując mnie w pasie, a ja muskałem na jego dłoniach różne wzorki i już wiedziałem, że będziemy mieli wykład na temat, jacy to jesteśmy zakochani.
– Cześć, Lou.
– Cześć – przywitał się z Ashley.
– To, co z tą historią? Byłbyś w stanie mi pomóc?
CZYTASZ
Through the dark
FanfictionHarry wiedzie nudne życie ucznia ostatniej klasy liceum, wszystko zmienia się jednak, gdy do szkoły dołącza „nowy", który może wywrócić dotychczasowe życie Stylesa do góry nogami, zwłaszcza kiedy Harry odkryje mały, mroczny sekret Louisa.