XXV

9.3K 750 630
                                    

Od autora: hello Robaczki :D

Dodaję dzisiaj, bo jutro już zaczynam się upiększać na wesele (chociaż mi już tam nic więcej nie trzeba hehe :D), a tak mi się nie chce tam iść..................................................

Jeszcze mam paręnaście godzin, może jednak złamię nogę czy coś.........

A Was jeszcze trochę pomęczę, bo to nie była randka :D 

Enjoy ;*




Kolejnego popołudnia po szkole wszedłem do kuchni.

– Cześć, mamo – przywitałem się i automatycznie podszedłem, i otworzyłem lodówkę.

– Obiad masz na stole, gdybyś nie zauważył – usłyszałem w odpowiedzi.

– Naprawdę?

Odwróciłem się w tamtą stronę. Faktycznie był...

– Pamiętasz, co dzisiaj jest, nie?

– Niestety – powiedziała. – Zawsze możesz zmienić zdanie.

– Nie, czekam tylko na Nialla i idziemy.

Usiadłem za stołem i wziąłem widelec, żeby nabić na niego kawałek gotowanej marchwi. Tak, dzisiaj był dzień, w którym miałem dostać prezent od rodziców. Prezent, który sam sobie wybrałem kilka dni temu i którym, w przeciwieństwie do moich rodziców, byłem zachwycony. Nie zmieniało to faktu, że nadal nie wierzyłem, że to się dzieje.

Usłyszałem pukanie do drzwi i wstałem od stołu, zostawiając praktycznie nieruszony obiad.

– To do zobaczenia, mamo – rzuciłem.

Wyszedłem z kuchni i zarzuciłem na siebie kurtkę, po czym otworzyłem drzwi i prawie zderzyłem się z Horanem.

Dotarcie do studia tatuażu zajęło nam kilka minut, ale ja z każdym krokiem byłem coraz bardziej podekscytowany. Kiedy jednak wreszcie stanąłem pod drzwiami, zawahałem się. Położyłem rękę na klamce i poważnie zacząłem się zastanawiać, czy chcę tam wejść. W końcu nie wiedziałem, co mnie tam czeka.

– Co jest, Hazz? – zapytał Niall. – Chyba nie spanikowałeś?

– Nie, no co ty...

Przyjaciel przyjrzał mi się uważnie. Zbyt długo i zbyt dobrze mnie znał.

– Dobra, boję się – stwierdziłem.

– Idź, to nic strasznego...

– Nie mądruj się.

Jak zawsze musiał być wszystkowiedzący, a sam nawet nie miał żadnego tatuażu, nawet nie zamierzał ich robić, ale oczywiście nie przeszkadzało mu to wygłaszać przez całą drogę opinii na ten temat.

– Oj przestań, panikujesz – stwierdził. – Lewis by się nie bał.

– Nie wspominaj mi tu o Louisie – oznajmiłem, ale możliwe, że właśnie to było powodem, dla którego otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.

Już po chwili przywitałem się z młodą kobietą i po paru krótkich formalnościach przeszedłem do dalszego pomieszczenia.

– Mam iść i trzymać cię za rękę? – zapytał jeszcze Nini.

– Nie – odpowiedziałem krótko.

– Witaj. Ty pewnie jesteś, Harry.

Uśmiechnąłem się i tym razem przywitałem się z mężczyzną, który miał na oko jakieś dwadzieścia osiem lat, ale wyglądał na bardzo miłego.

Through the darkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz