VI

9.8K 755 904
                                    

– Lewis! Jest taki ciepły dzień, nie masz ochoty pograć z nami w streetballa? – usłyszałem kolejnego dnia na jakiejś przerwie i od razu spojrzałem zaskoczony na Nini. Chyba poważnie muszę z nim porozmawiać o jego próbach swatania mnie z Tomlinsonem. Pytanie tylko, czy on będzie miał zamiar przyjąć to do wiadomości, bo znając mojego przyjaciela, pewnie dalej będzie wierzył w swoje urojenia. Zwłaszcza po tym, jak Zayn go w tym utwierdził.

– Od kiedy z ciebie taki sportowiec, Niall? – zapytałem kumpla.

– Poszukuję drogi życiowej, Hazz, w porównaniu do ciebie.

Zmarszczyłem brwi na tę odpowiedź, a Louis uśmiechnął się odrobinę.

– To co, Lewis? Tak koło szesnastej na boisku?

– W porządku – stwierdził, zanim odszedł, a ja od razu zgromiłem Nialla wzrokiem.

– Naprawdę Horan? – zapytałem.

Wziąłem swoje książki z szafki, zatrzasnąłem ją z trzaskiem i poszedłem na chemię. I tak, obraziłem się na niego, bo wkurzała mnie ta cała szopka. Wszedłem do klasy i usiadłem na moim miejscu obok Tomlinsona, który nawet nie zwrócił na mnie uwagi i ja też nie miałem zamiaru tego robić. Otworzyłem zeszyt na ostatniej stronie i zacząłem w nim bazgrać, żeby dać upust mojej frustracji.




Kilka godzin później byłem już na boisku. Nadal wkurzony, siedziałem na rozgrzanej płycie i bawiłem jakimś niewielkim kamykiem, który akurat udało mi się znaleźć, a Nick gadał z Niallem, który odbijał sobie piłkę, stojąc w miejscu. Było cholernie gorąco jak na wrzesień. Słońce grzało jak opętane, a zrobiło mi się jeszcze cieplej, kiedy na boisko wreszcie wkroczył pan Louis Zajebisty Tomlinson. Szczęka dosłownie opadła mi z wrażenia i chyba uderzyła o płytę, na której siedziałem.

Że, kurwa, co?

– Lewis! – krzyknął ucieszony Niall i zaczął machać do niego jak szalony.

Odruchowo przewróciłem oczami na reakcję mojego przyjaciela. Nie pojmowałem, dlaczego tak go uwielbiał, ale teraz nie mogłem oderwać od niego wzroku. Rodzina Tomlinsonów to był chyba jakiś żart na ludzkości. To nie było normalne, żeby wyglądać tak dobrze. Skąd oni, kurwa, mieli takie dobre geny?

Obserwowałem, jak zbliżał się do Nialla i Nicka. Miał na sobie kolejny czarny t-shirt z jakimiś białymi napisami, które zwyczajnie mnie nie obchodziły, również czarne spodenki i vansy. Do tego jeszcze jakaś cholerna roztrzepana grzywka i okulary słoneczne na nosie. I czy on miał tatuaże w okolicach kostek? Podszedł do Horana i od razu wybił mu piłkę z rąk, rzucając przy tym krótkie „cześć", po czym odwrócił się w moją stronę.

– Grasz, Harold?

Zacisnąłem zęby. Jak ja nienawidziłem, kiedy mówili do mnie Harold. Zwłaszcza on.

Przede wszystkim on.

Wstałem, rozciągnąłem mięśnie, aż moje kości strzeliły i podszedłem do Tomlinsona, mierząc go wzrokiem.

– Ja z Nickiem na waszą dwójkę – powiedziałem pewnie.

Uśmiechnął się tylko tym swoim bezczelnym uśmiechem, podał piłkę Niallowi i już po chwili gra się rozpoczęła. Ustawiłem się obok Tomlinsona, a Horan wyrzucił piłkę w górę. Wyskoczyłem po nią i udało mi się ją odebrać, więc momentalnie pognałem z nią w stronę kosza, nie mając nikogo przed sobą, jednak gdy byłem już blisko, moją drogę zastąpił nikt inny, jak sam Louis.

Through the darkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz