XLVIII

8.3K 589 808
                                    

– Larry wrócił! – usłyszałem, a Horan rzucił mi się w ramiona, kiedy tylko zobaczył mnie w szkole i szczerze, jakoś mnie to nie zdziwiło, to było dla niego naprawdę typowe. – Gdzie byliście przez cały weekend? – zapytał, dźgając mnie palcem w pierś.

Jego mina chyba miała mnie przestraszyć, ale czy on naprawdę myślał, że się go boję, skoro znałem go od dziecka?

– W Paryżu – odpowiedziałem, szczerząc do niego zęby.

– No proszę... Wy się dobrze bawicie, a ja z Ziamem ogarniamy całe wesele.

– Mówisz, jakbyś to ty brał ślub – stwierdziłem i oczywiście nie mogło być inaczej, bo przyjaciel jak zawsze mnie zignorował i rozejrzał się po korytarzu.

– Gdzie L od Larry'ego? – zapytał, na co uniosłem brwi.

– Jeśli mówisz o Lou, to poszedł na zakupy.

– Zapraszam – usłyszeliśmy panią Prince, która właśnie wyłoniła się z klasy.

Wszyscy ruszyli do drzwi i zaraz zająłem swoje miejsce w ławce, ułożyłem książki i rozłożyłem się wygodnie na krześle, a chwilę później pani Prince zaczęła sprawdzać obecność, i właśnie wtedy do klasy wszedł wampir, przepraszając przy okazji za to, że się spóźnił. Śledziłem go wzrokiem, aż usiadł obok mnie i postawił przede mną buteleczkę mojego ulubionego soku. Nigdy nie udało mi się z niego wyciągnąć, skąd go bierze.

– Tomlinson.

Oboje spojrzeliśmy w kierunku pani Prince.

– Zapraszam do odpowiedzi – powiedziała kobieta. – Może to nauczy cię, że spóźnienia nie są mile widziane.

Spojrzałem na nią zaskoczony, ta kobieta była ostatnio nie do zniesienia, a to ponoć ja byłem humorzasty. Jak widać, są gorsi...

Louis wstał posłusznie i z zadziornym uśmiechem podszedł do nauczycielki, żeby stanąć obok biurka.

– Proszę opisać przebieg pierwszej wojny światowej i prezydenturę Wilsona – oznajmiła pani Prince, a ja uśmiechnąłem się pod nosem. To wampir, ma niesamowitą pamięć i jakoś nie wydaje mi się, żeby ta kobieta go czymś zagięła, poza tym przecież żył w tamtych czasach, wie to wszystko lepiej od niej.

I cholera...

Właśnie w tym momencie poczułem, że jestem dumny z mojego chłopaka. Obserwowałem go uważnie i naprawdę miałem ochotę się roześmiać, widząc minę nauczycielki, kiedy Louis nie szczędził jej szczegółów.

I na co jej to było? – przemknęło mi przez głowę.

Oczywiście tak, jak przewidywałem, Tomlinson wrócił do ławki z szerokim uśmiechem na ustach, natomiast pani Prince była zirytowana jeszcze bardziej niż przedtem. Zapowiadała się ciężka lekcja.




Kilkanaście minut później opierałem się o szafkę, delektując się moim soczkiem.

– Cześć, Louis – usłyszałem to znajome szczebiotanie i odruchowo przewróciłem oczami. Ashley...

Wampir odwrócił się do niej z udawanym uśmiechem, mnie jak zawsze ignorowała, ale jakoś nie miałem nic przeciwko temu, nawet byłoby miło, gdyby zaczęła tak samo ignorować Louisa.

– Jak ci minął weekend? – zapytała.

– W porządku.

– Robiłeś coś ciekawego?

Through the darkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz