LXII

8.4K 611 416
                                    

Od autora:  nie wiem kiedy wampirki przekroczyły 13K ale

KOCHAM WAS!!!!!!!!!!!! ❤❤❤

a poza tym niebetowany znowu, bo jak zawsze betę mi wypizgało...

i w ogóle to dobranoc, bo jutro muszę wstać na pociąg... iiii... Warszawa! jak ja kocham wielkie miasta :D bez tych wścibskich ludzi wokół...

a jeszcze jedno - przyznać się kto jeszcze stawiał na Harolda w tej kokardzie???????




Dzisiaj dosłownie byłem szefem przygotowań świątecznych i naprawdę byłem w szoku, jak wampiry radziły sobie ze wszystkim. Praktycznie zostałem usadowiony w salonie, kiedy oni w tym swoim zawrotnym tempie, słuchając moich instrukcji, ubierali cały dom. Do tego nakupili tyle ozdób, że sam już nie widziałem, co z nimi zrobić, chociaż końcowy efekt był naprawdę zadowalający. No dobra, nie było zadowalająco. Było cudownie!

Ale i tak to ja z chłopakami ubieraliśmy choinkę i nie mogłem powstrzymać się, żeby nie zerkać co chwilę na Louisa. Mało tego, przed oczami miałem uroczą wizję jego trzymającego na rękach małego dzieciaczka, z którym wspólnymi siłami wieszał bombki. Właściwie to wszystko jeszcze do mnie nie docierało, jednak w tym momencie zacząłem się zastanawiać czy chciałbym, żeby to był chłopiec czy dziewczynka. Oczywiście jeśli to prawda, a wszystko za tym przemawiało.

– Eee, Zayn... Jesteś moją położną i potrzebuję kilku informacji – powiedziałem, kiedy wreszcie udało mi się dopaść wampira w, mam nadzieję, odpowiedniej odległości od mojego chłopaka, która uniemożliwi mu podsłuchanie nas.

Spojrzał na mnie pytająco.

– Chodzi o seks – powiedziałem cicho, na co zaśmiał się od razu.

– Wiedziałem, że szybko zjawicie się z tym pytaniem.

I kurwa, znowu się zarumieniłem. To było tak cholernie głupie, chociaż tak naprawdę to była dla mnie lekko drażliwa kwestia, więc miałem prawo czuć się nieswojo.

– U wampirów nie występują poronienia, więc jeśli to dhampir podejrzewam, że nie powinno się nic stać – oznajmił, na co wyszczerzyłem zęby. – Co...! – zaakcentował i dźgnął mnie palcem w pierś, a ja natychmiast posmutniałem nieco zdezorientowany. – ...nie oznacza, że nie powinniście uważać – dokończył. – Pamiętaj, Harry, że nigdy nie mieliśmy do czynienia z dhampirem.

Pokiwałem głową.

– Czyli po prostu musimy bardziej uważać? – dopytałem.

– Tak i jakby coś się działo, natychmiast mnie o tym informujesz – powiedział.

– Dobra – potwierdziłem. – Ale jeszcze jedno, Zayn, potrzebuję pomocy z prezentem dla Lou.




Nie przypuszczałem, że dwudziesty trzeci grudnia będzie tak stresującym dniem. Kiedy tylko wróciłem od Tomlinsonów nie miałem za dużo czasu, zwłaszcza że musiałem wyciągnąć Louisa do kina. Na szczęście przygotowania zacząłem już poprzedniego dnia z Niallem i dosłownie modliłem się, żeby wszystko wypadło idealnie. To były pierwsze obchodzone razem urodziny Louisa, więc musiało być idealnie.

Through the darkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz