Od autora: jak ja ubolewam nad moim zdjęciem profilowym, które musiałam zmienić chwilowo przez takiego jednego debila :(
Po ominięciu kilku malutkich miejscowości i jakiegoś stojącego na środku pola kościółka, przy którym zapytałem Lou, czy może tam wejść, bo zawsze może spłonąć albo tym podobne, na co wampir popłakał się ze śmiechu i w odpowiedzi dostałem tylko „a czemu nie?", wreszcie zjechaliśmy w jakąś dróżkę i po przebyciu kilkunastu metrów samochód stanął. Z Chartres jechało się tutaj może jakieś pół godziny.
Przyjrzałem się dokładnie budowli i okej, spodziewałem się ogromnego zamczyska, z niezliczoną ilością wież, fosą (no dobra, ta akurat była), tymczasem miałem przed sobą niewielki ceglany zamek o charakterystycznych francuskich kształtach.
– Trochę nie wygląda jak z Disneya... – oznajmiłem, nie odrywając od niego oczu.
– Zawiedziony?
Spojrzałem na Louisa.
– Nie, tylko... Myślałem, że będzie taki bardziej disneyowaty.
– Za dużo bajek, księżniczko – zaśmiał się, na co przewróciłem oczami, ignorując to jak mnie nazwał, bo dalej mi się to nie podobało, jednak nie mogłem nic z tym zrobić.
– Możemy go obejść? – zapytałem.
– Możemy też wejść do środka, jeśli chcesz.
– Poważnie? – dopytałem, ale byłem szczerze zaskoczony, że on jest otwarty, bo byłem przekonany, że nikt tam nie mieszkał, poza tym na pewno był czyjś, a z właścicielami różnie bywało.
– Pewnie – odezwał się wampir. – To gdzie najpierw?
– W środku?
– To wysiadaj – zaśmiał się, a ja oczywiście natychmiast wysiadłem z samochodu i chwilę później dołączyłem do Louisa, zapiąłem szczelniej kurtkę, bo nie czarujmy się, był mróz i wokół leżała cienka warstwa śniegu, jak na grudzień przystało i przeszliśmy niewielkim mostkiem do drzwi.
– Jesteś pewien, że możemy tam wejść? – dopytałem, kiedy wampir załomotał w drzwi.
– Oczywiście – odpowiedział pewnie.
– A właściciele? Ustaliłeś to z nimi? W ogóle ich znasz?
– Skarbie, właściciel nie zmienił się od pięciuset lat – oznajmił i dobra... Moja szczęka chyba uderzyła o ten most.
Jeszcze raz...
Co on, kurwa, powiedział?
– T-ty? – wyjąkałem. – To wasz zamek? Macie pieprzony zamek, Louis? Czym ty mnie, kurwa, jeszcze masz zamiar zaskoczyć?
Drzwi otworzyły się i w progu stanęła jakaś starsza kobieta, była pulchna i bardzo niska, z okularami na nosie i siwym kokiem uwiązanym z tyłu głowy.
– Bonjour, monsieur Tomlinson – powiedziała.
– Bonjour, Clarisse – odpowiedział wampir i uśmiechnął się do niej przyjaźnie. I kurwa... Jaki on miał akcent, aż mi się kolana ugięły.
Nie rozumiałem, co mówią, ale domyślałem się, że Louis mnie przedstawił, kiedy kobieta uścisnęła mi dłoń, a potem chyba zaprosiła nas do środka, zresztą miałem gdzieś, bo sam akcent Lou sprawiał, że miałem dużo ciaśniej w spodniach. Chyba będę kazał mu mówić do siebie po francusku, kiedy będzie mnie pieprzył i muszę zapytać, jakie on jeszcze zna języki, może się przydać. Rozglądałem się zaciekawiony, próbując skupić się na czymś innym niż gadanie Tomlinsona, co przy okazji mogło mi pomóc pozbyć się rosnącej erekcji. Miałem wrażenie, że wystrój tego miejsca nie zmienił się od średniowiecza, wszędzie było drewniano i kamiennie jak w typowym średniowiecznym zamku i szczerze? Trochę strasznie, nie chciałbym tutaj mieszkać ani nawet spędzać nocy. Chwilę później kobieta zostawiła nas samych, a Louis pociągnął mnie gdzieś korytarzem. Pytałem, jednak nie otrzymałem odpowiedzi, po prostu musiałem iść za nim, aż dotarliśmy do jakichś drzwi, które wampir otworzył i ustąpił mi miejsca, a ja trochę niepewnie ruszyłem do przodu.
CZYTASZ
Through the dark
FanfictionHarry wiedzie nudne życie ucznia ostatniej klasy liceum, wszystko zmienia się jednak, gdy do szkoły dołącza „nowy", który może wywrócić dotychczasowe życie Stylesa do góry nogami, zwłaszcza kiedy Harry odkryje mały, mroczny sekret Louisa.