XLII

7.9K 648 646
                                    

Od autora: ok przyznaję... Nie mogłam się doczekać tego rozdziału :D

Mam nadzieję, że też się pośmiejecie, jak ja :D :D :D

Enjoy Robaczki!  :D





W niedzielę niechętnie rozstałem się z dziewczynami, ale musieliśmy wrócić. Już wtedy, kiedy ściskałem je na pożegnanie, zacząłem za nimi tęsknić, miałem jednak nadzieję, że dzięki Niallowi będziemy się widzieć częściej.

Nikt nie komentował sytuacji między mną a Louisem, ale i tak wszyscy wiedzieli, po pierwsze dlatego, że krzyczałem na cały dom, a po drugie unikałem go jak ognia. Nie odezwaliśmy się do siebie przez całą drogę powrotną. On nie zamierzał za mną biegać i ja za nim też.

Resztę dnia spędziłem na odsypianiu, budząc się nad ranem. Nieprzytomny zszedłem do kuchni, bo to właśnie cholerny głód wygonił mnie z łóżka o tak wczesnej godzinie. O tej porze z reguły moja mama wybierała się do pracy jeśli miała poranną zmianę i tak było też dzisiaj. Siedziała przy stole, popijając kawę, kiedy ja jak duch przemknąłem obok niej, otworzyłem lodówkę i po prostu zacząłem się w nią tępo gapić, bo nie miałem pojęcia, na co mogę mieć ochotę o jakiejś piątej rano.

Oparłem głowę o otwarte drzwi i oczy dosłownie zaczęły mi się zamykać. Tak, zasypiałem na stojąco.

– Harry – usłyszałem i spojrzałem na nią, bo jej głos trochę mnie otrzeźwił. – Po prostu weź coś i ją zamknij.

Ponownie przeniosłem otępiały wzrok na lodówkę. Mleko? Mleko było w porządku...

Wyjąłem karton i zamknąłem drzwiczki, po czym ruszyłem w stronę szafki z kubkami, wyciągnąłem jeden, zalałem go do pełna i wstawiłem do mikrofalówki. Nie lubiłem zimnego mleka, zwłaszcza w środku nocy. Chwilę później (znowu) ze snu wyrwał mnie charakterystyczny dzwoneczek, więc wyjąłem kubek i usiadłem z nim przy stole. Upiłem łyk.

– Harry, co masz na szyi?

Szyja... Mhm... Tak... Dobrze... Oczy same mi się zamykały.

Szyja...

Kurwa!

Momentalnie się obudziłem. W rozciągniętym t-shircie, który wziąłem sobie do spania, idealnie było widać dwa małe ślady.

– E... Znaczy... Wiesz, mamo... Lou ma jeszcze te zęby wampira z Halloween... Po prostu je... Znaczy, sprawdzaliśmy, jak działają – jąkałem się.

– I wziął je na ten wasz wyjazd? – zapytała i czułem, że w ogóle nie uwierzyła w moje wyjaśnienie.

– A czemu nie? – zapytałem tępo, na szczęście już nie pytała.




Nie mam pojęcia czy ta cholerna Ashley wyczuwała, że coś było między nami nie tak, ale zjawiła się już z samego rana.

– Cześć, Louis – zaszczebiotała, siadając przed nami, a ja zmierzyłem ją chłodnym spojrzeniem, jednak nawet nie zwróciła na mnie uwagi. – Jak ci minął weekend?

– Świetnie – odpowiedział wampir.

– To znaczy? – dopytała, a Louis posłał jej wymuszony uśmiech.

– Byłem z Harrym i kilkoma znajomymi nad jeziorem. Wiesz... Imprezy, seks...

Przyciągnął mnie do siebie i dostałem buziaka w czoło, na co Ashley skrzywiła się z obrzydzeniem, a ja wyszczerzyłem do niej zęby. Mimo tego, że byliśmy pokłóceni, nie byłem w stanie oprzeć się okazji do wkurzenia tej głupiej dziewczyny, nawet demonstracyjnie cmoknąłem wampira w policzek.

Through the darkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz