XXXVI

9.5K 726 557
                                    

Od autora: rzymskich się dokładnie nauczę... lol... nigdy nie ogarniałam tych L, M i reszty alfabetu... iksiki i kreseczki rozumiem :D

Za dokładną (liczę na to) betę odpowiada dzisiaj V, bo ja mam totalną rozpierduchę mózgową (ech... niektórzy ludzie...) a do tego jestem głodna, bo mnie (kurwa!) podkusiło, żeby sobie aparat założyć. Od trzech dni się porządnie nie najadłam...

Żyję nadzieją, że jak dwa największe żarłoki świata (w tym V) przeżyły, to ja też nie umrę z głodu... OBY! :( 





– Gdzie jedziemy? – zapytałem, orientując się w końcu, że Tomlinson wcale nie zmierza w kierunku mojego domu, do tego jeszcze całą drogę trzymał ręce przy sobie.

– Do mnie.

– Dlaczego? Nie miałem wrócić o którejś tam?

– Nie dzisiaj. Twój tata chce nas tylko nastraszyć, ale jakoś bez problemu się zgodził, kiedy zaproponowałem, że zostaniesz u mnie.

Okej... Ta perspektywa już mi się podobała, zwłaszcza że po tym, jak Louis przyznał, że mnie nie podsłuchuje, ułożyłem sobie w głowie pewien plan. Po kilku minutach dotarliśmy pod dom wampira, a on zaparkował w garażu, podczas gdy ja już zmierzałem do salonu.

– Gdzie wszyscy? – zapytałem, kiedy do mnie dołączył.

– Rodziców jeszcze nie ma, Niall z Zaynem i Liamem właściwie gdzieś wyjechali, ale nie wiem gdzie, jak wrócą zostaną u Nini.

– To znaczy, że będziemy całkowicie sami? – upewniłem się, a Tomlinson przygryzł przez chwilę ten swój kolczyk, po czym uśmiechnął się do mnie cwaniacko.

– Tak – odpowiedział. – Dlaczego pytasz?

– Tak tylko... Z ciekawości.

– Mhm – mruknął.

Nadal przyglądał mi się uważnie z tym swoim uśmieszkiem, a jego twarz miała wyraz „wiem, co knujesz, Harry". Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę schodów na górę.

– Pójdę się wykąpać – oznajmiłem niewinnie, a wampir zaśmiał się, jednak poszedł za mną.

Nie odzywaliśmy się przez te kilka chwil, ale kiedy dotarłem na piętro i chciałem pójść w stronę łazienki, z której zawsze korzystałem, Louis mnie zatrzymał. Nie do końca wiedziałem, dlaczego zaprowadził mnie do swojego pokoju, zrozumiałem to dopiero, kiedy otworzył jakieś drzwi po drugiej stronie i przywołał mnie zapraszającym gestem. Podszedłem i już miałem wejść do tego nieznanego mi jeszcze pomieszczenia, ale zaparło mi dech.

– Wow... Pięknie tutaj... – wyjąkałem.

Dosłownie stałem w drzwiach i nie umiałem się ruszyć, nigdy nie przypuszczałbym, że jestem w stanie zakochać się w łazience, ale ta była magiczna. Oczywiście była ciemna, w stylu Louisa, jednak miała coś szczególnego, wyglądało to, jakby w podłodze były gwiazdy, bo między fugami znajdowały się co jakiś czas, nieregularnie, małe lampki. Już nawet nie chodziło o ogromny przeszklony prysznic i wielką wannę.

– Nic specjalnego – powiedział Louis i zapalił światło, a wszystko nagle zniknęło.

– Zwariowałeś? – zapytałem. – To najpiękniejsza łazienka, jaką widziałem, więc zgaś to światło!

Wampir posłusznie je zgasił i znowu na podłodze widać było gwiazdki. Przestąpiłem między nimi delikatnie, jakbym się bał, że coś może się stać, po czym spojrzałem na szatyna.

– Lou? – zacząłem.

– Tak?

– Bo... – zawahałem się. – Możeweźmiemyprysznicrazem – powiedziałem jednym tchem i już wiedziałem, że zrobiłem z siebie idiotę. Po co on miałby się ze mną kąpać?

Through the darkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz