XII

9.8K 766 341
                                    

Od autora: ZAMARZAM!!!!!!!!!!!!!!!!! :( Idę się przykleić do jakiegoś kaloryfera czy coś, a Wy sobie czytajcie...

Znowu trochę krótki, ale co się będzie działo w następnym... :D A dzisiaj trochę historii... 




Zbliżało się Halloween, a co za tym idzie szkolna impreza. Tradycyjnie też wszyscy uczniowie z naszego rocznika mieli za zadanie ją przygotować, więc spodziewaliśmy się dzisiaj poznać podział obowiązków w naszej klasie. W szkole panowały ustalone od dawna reguły. Klasy pierwsze przygotowywały coś tam, klasy drugie coś innego i tak dalej, i tak dalej... Każdy musiał coś zrobić na jakąś szkolną imprezę, a nam w tym roku przypadało Halloween. Mnie osobiście zupełnie to nie przeszkadzało, bo impreza halloweenowa zawsze należała do moich ulubionych.

Kiedy nasz wychowawca zaczął czytać listę, od razu zauważyłem, jak była skonstruowana.

– Styles i Tomlinson... – powiedział.

A jednak nie myliłem się, przypadł mi Louis, bo nasz wychowawca przyjął podział alfabetycny.

– Odpowiadacie za listę zakupów tego waszego sztucznego prowiantu, który jecie tonami. Chipsy i inne takie.

Pokiwałem tylko głową na znak, że rozumiem, po czym odwróciłem się do Louisa. Nie mieliśmy ciężkiego zadania.

– No świetnie – stwierdziłem. – To jakie chipsy zaproponujesz? Serowe? Bekonowe? Jesteś specjalistą od jedzenia – zaśmiałem się.

– Krwiste, ze świeżo upolowanej ofiary. Chyba twoje ulubione, co? – odgryzł się.

– A wiesz, że nie próbowałem – odpowiedziałem, szczerząc zęby.

– Musisz. Są najlepsze.

Uśmiechnął się do mnie, a ja spoważniałem od razu, on miał te swoje cholerne kły, odruchowo przełknąłem ślinę i skupiłem się na jego oczach, ale odetchnąłem z ulgą, kiedy zobaczyłem, że nie są czerwone, Tomlinson jednak nadal uśmiechał się złowieszczo, przejeżdżając wzrokiem po całym moim ciele, po czym przygryzł wargę.

– Tym się nie sugeruj – powiedział. – To, że nie jestem głodny, nie znaczy, że nie mogę czegoś zjeść... Albo kogoś... – dodał prawie szeptem, sprawiając tym samym, że ciarki przeszły mi po plecach.

Wziął od przechodzącego nauczyciela kartkę, bo ja nawet nie byłem świadomy tego, co się dzieje wokół mnie. Niby wiedziałem, że nie był niebezpieczny dla ludzi, jednak i tak chwilami się go bałem, zwłaszcza kiedy wpatrywał się we mnie takim wzrokiem. Byłem aż za bardzo świadomy, że gdyby chciał na mnie zapolować, nie byłem w stanie mu uciec.

– Przychodzisz wieczorem? – zapytał.

– Bo co?

– Bo może wyjdę coś zjeść – stwierdził, puszczając do mnie oczko.

– Nie żartuj tak – skarciłem go. – To wcale nie jest zabawne.

– Właśnie jest, Harry. Ty jesteś zabawny, kiedy nie wiesz, czy żartuję, czy naprawdę kiedyś przycisnę cię do ściany i pozbawię odrobiny krwi.

– Nie zrobisz tego – odpowiedziałem pewnie, ale on zaśmiał się tylko, a ja skupiłem się na już dawno leżącej na naszej ławce kartce.

„Przycisnę do ściany" zabrzmiało dziwnie. Chociaż...





– Zayn – zagadnął wieczorem Louis, kiedy znowu spędzałem piątek u Tomlinsonów i po raz kolejny ich rodzice wyszli do teatru. Pożegnaliśmy się z nimi, przez co musieliśmy wyłonić się z Lou z jego pokoju i zejść do salonu, ale miałem pewien plan, o który już poprosiłem wampira. – Harry ma do ciebie prośbę.

Through the darkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz