Wysiadłem ze szkolnego autobusu zaraz za Markiem i rozejrzałem się dookoła. Nie do końca rozumiałem, po co mieliśmy spędzać dwie noce w jakimś cholernym namiocie w tej głuszy. Pewnie gdyby Niall nie marudził, w życiu bym się tutaj nie wybrał, a tak robiłem to dla niego.
Na kolana, niewdzięczniku i bij pokłony za to, co dla ciebie robię – przemknęło mi przez głowę, kiedy spojrzałem na przyjaciela, ale nie byłem w stanie się nie uśmiechnąć, widząc jego optymizm. Z tego, co mówił Harrison, parking i polanę dzielił jakiś kilometr, który musieliśmy przejść, a więc nie tak źle w porównaniu do siedmiu godzin jazdy tutaj. Niall złapał mnie pod ramię i ruszyliśmy za całą około trzydziestoosobową grupą, taszcząc nasze plecaki. Po kilku minutach jego paplaniny byliśmy na miejscu i teraz mieliśmy za zadanie postawić namiot. Były czteroosobowe. Nick nie jechał, dlatego przygarnęliśmy Tomlinsona, żeby nie rzucić go na pastwę napalonych dziewczyn, chociaż on pewnie łatwo by sobie z nimi poradził.
– Masz – powiedział Niall, podając mi jakieś jakby rurki.
– I co mam z tym niby zrobić? – zapytałem. Nie miałem pojęcia, nigdy nie rozkładałem namiotu.
– Pewnie wepchać w jakieś ciasne dziurki – stwierdził. – Uznałem, że tobie się to może przydać.
Mark i Louis natychmiast wybuchnęli śmiechem, a ja zmrużyłem oczy.
– Masz rację – odgryzłem się. – Mi się przyda, bo nie dostaję orgazmu na widok pizzy – odpowiedziałem, na co Niall wystawił do mnie język, a potem zabrał się do rozciągania tej płachty na ziemi.
Wziąłem swoje patyki i usiadłem obrażony na jakimś pniu. Naprawdę nie widziałem w tym sensu, spanie pod jakąś płachtą, kiedy nie wiadomo co może cię w nocy zeżreć. Już nie licząc wampira u boku.
Louis parsknął śmiechem, po czym wstał, podszedł do mnie i wyciągnął mi z ręki trzymane przeze mnie ustrojstwo.
– Spokojnie, Harold, bardziej bym się obawiał wilków – powiedział cicho.
– Zabawne – odpowiedziałem mu z wyraźną ironią w głosie.
Obserwowałem, jak podszedł do płachty Nialla i zaczął wpychać tam te patyki.
– O widzisz, Harry, Lewis się zna. Od razu widać, kto jest na górze w tym związku – odezwał się zaraz mój przyjaciel, a ja uśmiechnąłem się sztucznie do niego. Przysięgam, że nie wytrzymam już długo i naprawdę wszyscy będą odwiedzać mnie w więzieniu.
– Masz zamiar pomóc, Harold, czy będziesz obrażony na cały świat? – zapytał szatyn.
Wstałem niechętnie i podszedłem do nich, nadal obserwując dobrze radzącego sobie ze wszystkim Tomlinsona. Wyglądało, jakby robił to nie pierwszy raz w życiu. Stanąłem nad nim i założyłem ręce na piersi.
– To, co mam robić „panie wszystkowiedzący"? – zapytałem.
– Znajdź mi porządny kamień.
– Na jaką cholerę?
– A czym to wbiję? – odpowiedział pytaniem.
Prychnąłem tylko i odszedłem. Niedaleko płynęła rzeka, może tam będzie jakiś przyzwoity kamień. Rozglądałem się dookoła, idąc w stronę wody, byliśmy na leśnej polanie i to całkiem sporej, a wokół tylko drzewa i sporo głazów. Właściwie nie było tu tak źle, to miejsce miało jakiś tam urok, jednak ja i tak wolałem miasto.
Szybko dotarłem do płytkiej, ale dość szerokiej rzeki i złapałem pierwszy lepszy większy kamień. Opłukałem go w wodzie z resztek piachu i w sumie jak na taką wodę była dość ciepła, chociaż po to tutaj jechaliśmy, bo było cieplej niż u nas i byliśmy w stanie zrobić w tym miejscu biwak. Wróciłem do chłopaków, którym już właściwie udało się postawić nasz namiot i okej, byłem pod niewielkim wrażeniem. Podszedłem do Louisa i podałem mu kamień.
CZYTASZ
Through the dark
FanfictionHarry wiedzie nudne życie ucznia ostatniej klasy liceum, wszystko zmienia się jednak, gdy do szkoły dołącza „nowy", który może wywrócić dotychczasowe życie Stylesa do góry nogami, zwłaszcza kiedy Harry odkryje mały, mroczny sekret Louisa.