XXXIV

10.6K 678 707
                                    

Od autora: mała rekompensata za głupi żart ostatnio i wiem, że gdybym zakończyła to w tamtym momencie, to byście mnie znaleźli :D

Kolejna sprawa, a właściwie ponowienie - nadal potrzebuję kogoś kto zna francuski i mi pomoże. 

Sprawa nr 3 - niebetowany, bo betę mi wypizgało na jakąś wycieczkę (liczę na jakąś pamiątkę mendo!) :D





– Harry! – usłyszałem z dołu i niechętnie zwlokłem się z łóżka, gdzie, o ironio, układałem pasjansa, żeby zająć czymś myśli. Nie chciałem pamiętać, że Louis był takim chamem.

Było już późne popołudnie, a Niall, Liam i Zayn dobijali się do mnie, dopóki nie wyłączyłem telefonu.

Otworzyłem drzwi mojego pokoju i zszedłem na parter, ociągając się, jak tylko mogłem, a mój tata stał przy schodach.

– Co? – zapytałem.

Kiedy dotarłem do ostatniego stopnia, rozejrzałem się i wtedy zobaczyłem Louisa z bukietem białych róż, patrzącego na mnie wzrokiem zbitego psa. Od razu odwróciłem się na pięcie i ruszyłem z powrotem na górę, nie miałem zamiaru mieć z nim nic wspólnego, miałem wrażenie, że to wszystko, co powoli budowaliśmy, runęło przez jego kłamstwa. Zamknąłem za sobą drzwi pokoju i wróciłem na łóżko do układania mojego pasjansa, ale chwilę później usłyszałem ciche pukanie i cholera... Nie miałem pojęcia czy mnie ucieszyło, czy nie. Nie wiedziałem, czy byłem wściekły, czy tak naprawdę skakałem w środku z radości, że Louis może chcieć o mnie walczyć.

– Wejdź – oznajmiłem, a drzwi otworzyły się powoli i wampir chyba trochę niepewnie wszedł do pokoju. – Czego chcesz? – zapytałem. – Nie mam ochoty słuchać o tym, jak wielki błąd popełniłeś.

– Nie będę się usprawiedliwiać.

– Więc po co przyszedłeś?

Louis podszedł do mnie i wyciągnął ręce z bukietem w moją stronę.

– Przepraszam – powiedział.

I okej, po tym jednym prostym słowie opadła mi szczęka. Nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć, pokiwałem jedynie głową i wziąłem kwiaty, po czym odłożyłem je na łóżko.

– Zaraz wrócę – poinformowałem i jak najszybciej zbiegłem po schodach do kuchni, przeszukałem szafki, licząc, że wynajdę jakiś wazon i kiedy wreszcie udało mi się go znaleźć, napełniłem go wodą i wróciłem na górę.

Louis stał blisko drzwi, jakby nadal zastanawiając się, czy ma zostać, czy iść.

– Dziękuję – powiedziałem, biorąc kwiaty i ustawiając je w wazonie na biurku. – To miłe, ale jeszcze ci nie wybaczyłem, po prostu nie lubię, kiedy ktoś mnie kontroluje.

– Harry, masz ochotę wybrać się ze mną na randkę? – usłyszałem w odpowiedzi.

Zamarłem. Że co, kurwa?

Tak! Boże, tak! Oczywiście! Dlaczego on zawsze potrafił sprawić, że mu ulegałem? Odwróciłem się do niego.

– Kiedy? – zapytałem, a Louis od razu uśmiechnął się cwaniacko.

– Teraz – odpowiedział.

Dostałem kilka minut na ubranie się i inne kosmetyczne zabiegi, podczas których Louis chyba przechodził przesłuchanie u rodziców. Postrzeganie wampira jako kolegi, a jako potencjalnego chłopaka różniło się diametralnie. Czy mój tata był typowym ojcem „dotknij go, a skończysz w bagażniku"? Zdecydowanie! Chociaż i tak było już na to za późno, ale tego przecież wiedzieć nie musiał...

Through the darkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz