XLIX

7.7K 655 648
                                    

Od autora: dzisiaj notka brzmi: dobranoc, bo chyba zaraz odjadę hehe :D 

enjoy! 





Spojrzałem na zegarek. Była trzecia w nocy, ale ja musiałem wstać, bo tak cholernie chciało mi się pić. Przekręciłem się na łóżku i rozejrzałam dookoła, byłem w pokoju Lou, jednak jego nie było. Odruchowo zmarszczyłem brwi, no dobra, pokój rozumiałem, ale gdzie podział się wampir?

Niechętnie wykopałem się spod ciepłej kołdry, ale niestety potrzeba była silniejsza. W domu było ciepło, ale i tak podszedłem do szafy i wziąłem sobie jakąś pierwszą lepszą bluzę Tomlinsona, po czym włożyłem ją, zasuwając zamek jak najszczelniej.

Ciekawe, gdzie znowu podział się ten cholerny wampir – przemknęło mi przez głowę i właśnie z tą myślą wyszedłem z jego sypialni. W pierwszym odruchu pomyślałem, że może być w pokoju Zayna i Liama, a że znajdował się on praktycznie na wprost naszego, po prostu zapukałem i nie czekając na odpowiedź, otworzyłem drzwi, po czym momentalnie stanąłem jak wryty.

Scena, która rozgrywała się przede mną... Cóż... Chyba wolałbym jej nigdy nie zobaczyć. Wyszeptałem jedynie ciche „przepraszam" i jak najszybciej stamtąd wyszedłem.

Boże!

Teraz będę miał uraz na całe życie. Jakby nie mogli sobie powiesić jakieś kartki na drzwiach z napisem „nie przeszkadzać" albo coś takiego.

Przez chwilę stałem wmurowany w podłogę, próbując wyrzucić z pamięci obraz nagiego Liama na twarzy swojego chłopaka, ale w końcu potrząsnąłem głową i ruszyłem po schodach na parter. W całym domu panował przyjemny półmrok i nie musiałem się bać, że w coś uderzę i narobię hałasu, chociaż... Przecież oni i tak nie spali, więc co za różnica. Wszedłem do kuchni i o mało nie dostałem zawału po raz kolejny, kiedy za stołem siedział pan Tomlinson.

– Nie możesz spać? – zapytał.

– Nie, po prostu przyszedłem się czegoś napić – odpowiedziałem. – Właściwie wysłałbym Lou, ale nie mam pojęcia, gdzie on się podział.

– Pojechał z matką polować – usłyszałem, na co skinąłem tylko głową i podszedłem do lodówki.

Może nie czułem się tutaj tak do końca jak u siebie, ale nigdy nikt nie zabraniał mi brać sobie z kuchni, co tylko chciałem. Otworzyłem ją i przeszukałem wzrokiem, ale nie znalazłem nic, na co miałbym ochotę, dlatego wziąłem puszkę coli, po czym zamknąłem lodówkę i usiadłem przy stole obok Georga, otworzyłem ją z cichym pstryknięciem, po czym upiłem łyk.

– Dawno pojechali? – zagadnąłem.

– Jakąś godzinę temu, więc niedługo powinni wrócić.

Pokiwałem głową na znak, że rozumiem i zapadła cisza, jednak po chwili znowu się odezwałem.

– Nie było pana wcześniej...

– Wiesz, Harry, jestem prawnikiem, czasami wracam późno, ale bycie wampirem ma też swoje plusy, nieważne, o której godzinie wrócę, mogę spędzić czas z rodziną.

Uśmiechnąłem się. Faktycznie...

– Oczywiście – kontynuował – jeśli nie są zajęci.

Tym razem wyszczerzyłem zęby. Nie miałem pojęcia czy nawiązywał do tej dwójki na górze, ale w tym zdaniu i tak był jakiś podtekst.

Znowu milczeliśmy kilka minut, a ja powoli piłem swoją cholernie niezdrową colę.

– Wiesz, Harry – odezwał się pan Tomlinson. – Cieszę się, że Louis wreszcie kogoś znalazł.

Through the darkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz