Rozdział 6.1.

131 9 4
                                    

Około godziny 10 miał przyjechać po nas Liam. Wstałam kilka minut po 8, ponieważ niestety wczoraj nie spakowałam mojego plecaka. Brooke musiała wracać już o 7, aby zdążyć się wyrobić. 

Po przebudzeniu wykonałam podstawowe czynności w łazience, takie jak umycie zębów czy skorzystanie z toalety. Ubrana byłam w czarne (a jakżeby inaczej) jeansy i tego samego koloru top. Włosy związałam w kitkę tylko dla tego, że miałam w planie przespać całą, długą drogę nad jezioro. Postanowiłam się nie malować, tylko rzęsy potraktowałam maskara, która powinna je przedłużyć. Nie marnując czasu na głupoty z szafy wzięłam mój ulubiony, szary plecak z Vansa. Spakowałam do niego bieliznę na kilka dni i moje słodkie, kolorowe skarpetki. Jeszcze jedne jeansy, dwie pary spodenek, kilka bluzek i grubą bluzę. Oczywiście nie zapominając o kostiumie, balsamach, szczoteczce do zębów i innych potrzebnych rzeczach. Nim się obejrzałam była już 9:57. Za kilka minut powinien przyjechać Li. Więc zeszłam na dół gdzie zastałam mojego brata pożerającego paluszki, które stały w kubeczku na stole w kuchni. Emily za to siedziała na blacie przy oknie i patrzyła czy przypadkiem nie przyjechali, popijając jakiś napój z kubka. Usiadłam chwilę obok brata i zamieniłam z nim parę zdań. 

-Lotts, Lou, chodźcie już przyjechali-oznajmiła brunetka, zabrała swój plecak i skierowała się do drzwi. Poszłam w jej ślady i po chwili stałam już w moich, ulubionych trampkach przed drzwiami czekając na resztę. 

Lou spakował nasze plecaki do bagażnika i pomógł nam wsiąść do busa. Usiadłam obok Nialla, ponieważ chciałam być przy oknie. Gdy Brooke i Emily zobaczyły gdzie siedzę zabawnie poruszały brwiami, na co przewróciłam oczami. Zdezorientowany blondyn posyłał mi spojrzenia w stylu 'O co chodzi?' jedynie pokiwałam głową na boki z uśmiechem. Po chwili chłopak odpuścił dopytywanie i zajął się swoim telefonem. Spojrzałam na Emi, siedziała obok Harry'ego z czego obydwoje się cieszyli. Nawet nasz Loczek potrafi być opanowany, ale tylko w obecności brunetki. Bałam się trochę o przyjaciółkę, ponieważ Harry to straszny kobieciarz. Na pewno był bardzo opiekuńczy i sympatyczny lecz górowała u niego także cecha flirciarza i uwodziciela. Nie chciałabym, żeby Emily znowu płakała przez chłopaków. 

****

Większość podróży przespałam na ramieniu blond-włosego przyjaciela. Przebudziłam się akurat kiedy Liam zatrzymał busa na stacji benzynowej. Dziewczyny postanowiły udać się do toalety, ale jak ja sobie pomyślałam jak tam wygląda łazienka, zrezygnowałam. Więc razem z Louis'em i Niall'em skierowałam się do małego sklepu na końcu stacji, gdzie płaci się za tankowanie. 

-Lou, kupisz mi wodę i gumy, bo zapomniałam pieniędzy z busa?

-A jakie te gumy?-poruszał zabawnie brwiami mój brat, przez co dostał w tył głowy. Niall po tym co usłyszał od przyjaciela i chyba załapał o co chodzi wybuchnął głośnym oraz donośnym śmiechem.

-Do żucia cymbale, miętowe-zaśmiałam się i położyłam wybrane rzeczy na ladzie obok piw i chipsów, które zapewne były na następne kilka wieczorów.

Po zapłaceniu za produkty skierowaliśmy się z powrotem do vana gdzie wszyscy już czekali na naszą trójkę. Czekały nas jeszcze dwie godziny drogi nad zalew, więc założyłam słuchawki i włączyłam Eda Sheerana.

-Chcesz jedną?-zapytałam siedzącego obok Horana.

-Zgaduję, że....-teatralnie pocierał skronie-...Sheeran.

-Dobrze zgadujesz-zaśmiałam się i wręczyłam mu jedną słuchawkę w kolorze czerni.

Zamknęłam oczy i ułożyłam wygodnie głowę na ramieniu chłopaka. Zaciągnęłam się zapachem jego cudownych perfum i zaraz poczułam jak woń rozpieszcza moje nozdrza. Po chwili zasnęłam, słuchając mojego ulubionego wokalisty w objęciach Nialla.

****

-Wstawać zakochańce-zaśmiał się Luke. Po otworzeniu zaspanych oczu ujrzałam za oknem widok, który zapamiętałam od tamtejszych wakacji. Dookoła rozciągał się pas zieleni lasów mieszanych. W samym środku powinno być jezioro lecz na razie skrywały je drzewa. Staliśmy na poboczu, a przed nami była dróżka prowadząca zapewne do obozowiska. Niebo miało piękny błękitno-różowy odcień bez żadnej nawet najmniejszej chmurki. Słońce powoli chowało się za drzewami. Dając niesamowity klimat. Już wtedy wiedziałam, że muszę tradycyjnie wybrać się na mały spacerek. Spojrzałam w prawą stronę przecierając oczy. Naprzeciw mnie siedział rozczochrany Hemmings uśmiechający się od ucha do ucha. 

-Już idziemy-mruknęłam zaspanie. Po moich słowach chłopak postanowił dać nam spokój i wyszedł z busa następnie zaczynając rozmowę z Emily i Jesy-Niall jesteśmy na miejscu-potrząsnęłam go lekko za ramię, wynikiem tego było tylko ciche mruknięcie. 

Po 10 minutach próbowania obudzić farbowanego blondyna udało mi się. Wzięłam swój plecak i rozespana skierowałam się za przyjaciółmi, zajęta rozmową z Jesy o wczorajszej randce z Zayn'em. Przyjaciółka opowiedziała mi o ich drugiej rocznicy związku. Po krótkiej chwili zatrzymaliśmy się w obozowisku, z którego jest może pięć minut drogi do jeziora. Woda tego dnia pięknie błyszczała nie zważając na zachodzące słońce. Chłopaki rozstawili namioty i postanowiliśmy, że w pierwszym śpi Liam, Harry oraz Louis. W drugim Luke i Niall, a w następnym ja, Emily, Brooke. Ostatni namiot zajęli Zayn i Jes. Payne, Hemmings i Brooke postanowili iść spać wykończeni podróżą. Natomiast ja z resztą skierowaliśmy się w stronę jeziora. Ówcześnie zabraliśmy bluzy z plecaków, ponieważ pogoda jednak mogła nas zaskoczyć. Louis jeszcze sięgnął dla nas po piwie z busa i jakiś słodyczach. Po kilkunastu minutach wolnego spacerku i pogaduszkach na różne tematy doszliśmy do pomarańczowego jeziora. Zrobiliśmy sobie zdjęcie, które następnie Emily wstawiła na swojego Instagrama. Razem zasiedliśmy pod dużym kamieniem otwierając po puszce alkoholu.

-Zdajecie sobie sprawę, że już za dwa miesiące zaczynamy studia?-mruknęła Jesy. Wtuliłam się bardziej w brata gdy zawiał zimny wiaterek. Lou zawsze był taki cieplutki i milutki. Dosłownie jak duży miś.

-To będą najlepsze lata naszego życia-powiedział Niall, upijając swój napój alkoholowy.

-No raczej!-pisnęłam podekscytowana. Wszyscy przytaknęli i stuknęliśmy się butelkami od piw.

-Jak już będziemy w Nowym Jorku zaczynają się zapisy do drużyny piłkarskiej. Idziemy wszyscy, prawda?

-To jest chyba oczywiste-odparł uśmiechnięty Tomlinson-Dziewczyny, a wy będziecie naszymi cheerleaderkami-dodał po chwili.

-No a jak!-pisnęła Emily. 

-Ja odpadam. Nie umiem ani tańczyć ani się gimnastykować-zaśmiałam się patrząc przed siebie. Tam rozciągał piękny widok jeziora nocą.

-Lotts, chyba nie zrobisz mi tego i mnie nie zostawisz-powiedziała przyjaciółka, patrząc na mnie oczami kota ze Shreka.

-Owszem zrobię-zaśmiałam się i upiłam łyk piwa o smaku malinowym.

-Siostra, a mam ci przypomnieć kto zawsze miał szóstkę we wszystkich gimnastykach. I innych gównach tego rodzaju-zaśmiał się mój kochany braciszek.

-I kto miał szóstkę z tańca?-powiedziała radosna Emi tonem jakby to było oczywiste. Właściwie to było. Ja i Emily reprezentowałyśmy nasze liceum na każdych zawodach tanecznych i gimnastycznych. I nie żebym się chwaliła, ale co roku pierwsze miejsce było nasze.

-Ughh... No dobra pomyślę.

-Nareszcie gadasz do rzeczy, Lotts-zaśmiał się Liam.

Gadaliśmy jeszcze około godzinę i postanowiliśmy wrócić do obozowiska. Przebrałam się w piżamę. To znaczy w czarne leginsy i zwykły T-shirt. W namiocie rozłożyłam swój różowy śpiwór, ułożyłam tam poduszkę, a następnie położyłam się w nim. Wyczerpana całym dniem przytuliłam się do śpiącej Emily i zamknęłam oczy. Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam.

******************************
Witam, witam i powracam <3 

Miłego czytania kochani, a ja spadam uczyć się WOSu. Życzcie mi powodzenia <3
Bardzo mało komentujecie, więc...
1 komentarz =next rozdział
Tak wiem o wiele proszę, ale statystyki są słabe i nie wiem czy aż tak źle piszę...

Zuzia xoxo

Promises||N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz