[06.08]
Rano obudziłam się około godziny 8:20. Przetarłam zaspane oczy i skierowałam się do łazienki. Zmyłam resztki makijażu oraz przetarłam twarz tonikiem. Wzięłam szybki, gorący prysznic i umyłam włosy, następnie je wysuszyłam i zaplotłam w warkocza. Wyszczotkowałam zęby i przejrzałam się w lustrze. Stwierdzając, że wyglądam nie najgorzej zeszłam na dół.
Cały parter był pusty, co oznaczało, że wszyscy spali. Jednak na lodówce była karteczka napisana przez babcię. Pojechali do szpitala po wyniki dziadka. Niestety dziadek ma genetyczną chorobę serca. Jest możliwość, że ja i Lou także ją mamy.
Zrobiłam sobie płatki z mlekiem, uprzednio jeszcze przygotowując kawę. Ze śniadaniem skierowałam się z powrotem do mojego pokoju. Złapałam niedokończoną książkę 'Zmierzch' i jedząc płatki zaczęłam czytać. Gdy w końcu zaprzestałam swoim poczynaniom z szafki wzięłam mój telefon, skierowałam się na balkon. Usiadłam na ulubionym, wiklinowym fotelu oraz zrobiłam zdjęcie widoków na Snapa.
Rozkoszując się gorącą kawą podziwiałam widoki zielonej Irlandii. Kochałam ten klimat, tradycje i ludzi. W Londynie tak nigdy nie było. Przecież to stolica Wielkiej Brytanii. Tam jest przepych, biznesmeni biegający z telefonami po ulicach czy puste laski z toną tapety na twarzy. Od zawsze wiedziałam dlaczego dziadkowie kochają to miasto.
Dopiłam resztkę kawy i zeszłam na dół. Zastałam tam Emily, która dosłownie tryskała energią i Louis'a... umierającego Louis'a. Kac morderca nie ma serca! Emi chcąc dopiec mojemu bratu "niechcący" upuściła patelnię, która oczywiście zrobiła duży hałas. Podeszłam do bruneta i poczochrałam jego włosy, nienawidził tego z całego serca. Z resztą tak jak nas w tamtym momencie.
-Cześć Emily!-pisnęłam.
-Lottie jak się cieszę, że cię widzą!-chyba brunetka załapała o co mi chodzi i powiedziała tym samym tonem co ja.
-Dobra, rozumiem. Mogłem tyle nie pić, ale proszę bądźcie cicho-mruknął skacowany Loui.
-Ale przecież mogłeś pić ile chciałeś. Tylko my musiałyśmy ciągnąć cię do domu!
-Co mam zrobić, żebyście się zamknęły?-w końcu podniósł głowę ze stołu. Wyglądał koszmarnie. Wielkie wory pod oczami, niebieskie oczyska tryskały wyczerpanie, a włosy wyglądały jak siedem nieszczęść.
-W końcu gadasz do rzeczy braciszku-uśmiechnęła się zwycięsko i usiadłam na stole-No więc zrobisz pranie i zajmiesz się łazienką, bo dzisiaj miała być zmiana Emily-przyjaciółka zasiadła obok mnie, przybijając piątkę-A my robimy sobie dzisiaj babski dzień-na moje słowa Emi klasnęła w dłonie. Od razu Louis skrzywił się na lekki hałas.
-O przepraszam kochanie, zapomniałam-pośpiesznie pocałowała chłopaka w usta.
****
Zasiadłam na łóżku po turecku i wybrałam numer Niall'a. Po niemal dwóch sygnałach chłopak odebrał połączenie, mówiąc:
-Cześć, księżniczko.
-Cześć, jak się czujesz?
-Trochę kac męczy, ale jest dobrze. A jak Lou? On wczoraj nieźle zabalował-zaśmiał się.
-Umiera na stole w kuchni.
-Masz jakieś palny na dziś?-mruknął, coś przeżuwając.
-Tak, z Emily robimy sobie babski dzień bez żadnych chłopaków!
Z Horan'em rozmawiałam jaszcze jakieś dwadzieścia minut. Po zakończeniu połączenia postanowiłam się ogarnąć.
Założyłam bieliznę, a na nią Boyfriend Jeans i zwykły czarny T-shirt wycięty w serek. Włosy zostawiłam rozpuszczone, zrobiłam standardowo lekki makijaż. Ale tym razem zrobiłam grubszą kreskę. Przed wyjściem z pokoju do mojej czarnej torby Shopper wrzuciłam telefon, portfel i kilka potrzebnych rzeczy. Założyłam czarne Vansy i kiedy czekałam na Emily dopiłam kawę Louis'a, którą nawet nie naruszył. Po chwili na schodach pojawiła się Emi. Ubrana była w czarny cropp i błękitną spódniczkę. Jej małe stopy ozdabiały zwykłe czarne baleriny, w dłoni spoczywała taka sama torba jak moja.
CZYTASZ
Promises||N.H
FanfictionHistoria dziewczyny, która chcąc pocieszyć przyjaciółkę po nieudanym związku zabiera ją do rodzinnego miasta. Co stanie się w Mullingar? Jak potoczą się losy najlepszych przyjaciółek? Dowiesz się czytając "Promises" Serdecznie zapraszam do czyt...