Rozdział 26.1.

48 2 0
                                    

[16.08]

Następny dzień. Nudny, ponury i przede wszystkim smutny. Pogoda tego dnia nie rozpieszczała Londyńczyków. Szare chmury powoli wędrowały w nieznanym kierunku po niebie, pod nimi kryło się "nieśmiałe" słońce. Ludzie przemierzający ulice osiedla ubrani byli w długie spodnie i bluzki, a na wszelki wypadek w ręku trzymali małe parasolki. Takie uroku londyńskiej pogody. 

Moją już tradycją było wstawanie około godziny ósmej. Tego pięknego dnia (czujecie ten sarkazm?) przebudziłam się dokładnie o godzinie 8:46. Mój brat nadal cicho pochrapywał w moich ramionach, a raczej ja w jego. Lou dosłownie mnie zgniatał, dusząc przy okazji. Jego umięśnione ramie było owinięte wokół mojej talii, a głowa lekko wtulona w poduszkę. Było jeszcze wcześnie, więc postanowiłam jeszcze go nie budzić.
Po długich męczarniach w końcu wyplątałam się z ramion Louis'a. Wzięłam kąpiel, wyszczotkowałam zęby i związałam włosy w wysoką kitkę. Gdy spojrzałam w lustro, szczerze się wystraszyłam. Sine powieki, czerwone gałki oczne i wielkie wory pod oczami. Ale pomimo spożytego alkoholu czułam się w miarę dobrze. Założyłam najzwyklejszą bieliznę, dresy i bluzę. Nie miałam jakiejś wielkiej ochoty się stroić, ponieważ dzisiejszy dzień chciałam spędzić przed telewizorem z pudłem lodów. 

Na śniadanie zjadłam jedynie moje ulubione jabłko i popiłam kawą. Z telefonem w dłoni skierowałam się na taras. Zasiadłam na huśtawce i zaczęłam się odpychać nogami od ziemi, wprowadzając tym bujawkę w ruch. Przypomniało mi się, że Mary ma dzisiaj wolne, co wiązało się z dodatkowymi obowiązkami. Nagle mój telefon zaczął wibrować, Emily. Bez zastanowienia odebrałam połączenie i przyłożyłam urządzenie do ucha. 

-Hej Lottie! Gotowa na sobotnie zakupy? Właśnie Maya napisała mi, że zaczynają się wyprzedaże, więc musimy korzystać -pisnęła w słuchawkę, przez co byłam zmuszona odstawić IPhona od ucha. 

-Dzisiaj sobie odpuszczam.

-Co? Czemu?-wiedziałam, że teraz brwi brunetki zostały zmarszczone.

-Źle się czuję, a jeszcze muszę zając się Charliem-mruknęłam. Nie chciałam jej oszukiwać, ale wiedziałam, że zostałabym i tak zmuszona. 

-Mam do ciebie przyjść, może potrzebujesz czegoś z apteki?

-Nie dziękuję. Położę się dzisiaj w łóżku i już jutro będzie lepiej, a Louis skoczy mi po jakieś leki. Nie musisz się martwić-po chwili dodałam-Baw się dobrze na zakupach.

-Na pewno nie potrzebujesz mojej pomocy?

-Na pewno, muszę kończyć pa, pa-zacmokałam w słuchawkę. Po usłyszeniu pożegnania ze strony Emily zerwałam połączenie. Podkuliłam nogi pod klatkę piersiową, następnie ułożyłam brodę na kolanach.
Gdy spojrzałam na ekran główny mojego telefonu lekko się uśmiechnęłam. Widniało tam zdjęcie moje i Niall'a, chłopak całował mój policzek z przymkniętymi oczami. Po wymienieniu się kilkoma SMS-ami z Harrym i Liam'em wróciłam do środka. Gdy tylko pytałam się chłopaków o Niall'a od razu zmieniali temat. W tej sprawie byłam dosłownie bezsilna. Alex dzisiaj był zajęty, mianowicie umówił się z blondynką, która uczestniczyła we wczorajszej imprezie u Michaela. 

W kuchni zastałam Louis'a i Charlie'go zajadających się tostami. Uśmiechnęłam się na widok brudnych od czekolady chłopaków. Usiadłam naprzeciw barci przyglądając się im. Byli strasznie do siebie podobni... Te same rysy twarzy, małe nosy, wąskie usta, brązowe oraz potargane włosy, jedynie różnił ich odcień oczu. Lou miał szare, a Charl identyczne jak ja, niebieskie jak wody oceanu. 

-Lotts, co ty na to, że może dzisiaj pójdziemy na spacer? Każdemu z nas dobrze zrobi trochę świeżego powietrza. 

-A pójdziemy na plac zabaw?-zapytał mały brunet z nadzieją wymalowaną w oczkach. 

Promises||N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz