Rozdział 53.1.

40 0 0
                                    

[10.01]

Dziesiąty stycznia. Dziesiąty... Godzina 7:10. Dokładnie sekundę temu zdzwonił ten cholerny budzik, którego nienawidziłam z całego serca. Oznajmił mi właśnie, że za niecałe trzy godziny rozpocznie się mój pierwszy wykład od prawie miesiąca przerwy. Jednak to nie było największym zmartwieniem, od czerech dni James się nawet do mnie nie odezwał. Nie dostałam ze strony McVay'a ani jednego SMS-a, że żyje. Nic. Jednak postanowiłam nie smucić się przez nawet najlepszego mężczyznę na świecie. 

Już dosyć łez wylałam przez płeć przeciwną!

Z wielką niechęcią zwlekłam się z łóżka, maszerując prosto pod prysznic. Małe, zimne kropelki trochę mnie orzeźwiły. Po dokładnym wymyciu i wypłukaniu swojego ciała z piany, wytarłam się ręcznikiem. Następnie wmasowałam ulubiony balsam w każdą najmniejszą część mojego ciała. Wyszczotkowałam zęby i związałam włosy w dwa warkocze. Owinięta w czerwony ręcznik ruszyłam do pokoju. 

Właśnie kończyłam się szykować gdy zadzwonił mój telefon. Z pół założonymi spodniami doskoczyłam do telefonu i odebrałam połączenie przychodzące, nawet nie patrząc kto dzwoni. 

-Słucham?!

-Lottie dziecko, czemu tak krzyczysz? Stało się coś?

-O cześć, mamuś. Nie, nic się nie stało, tylko czekam na bardzo ważny telefon od pewnej osoby-ostatnie słowa wypowiedziałam nieco ciszej. Co zainteresowało moją rodzicielkę:

-O jaką osobę ci chodzi? Pewnie o Niall'a? Coś się stało, nie układa wam się?

-Mamo stop! Nie chodzi o Niall'a! Nie zawsze wszystko powiązane jest z Niall'em!-przerwałam kobiecie, jej natarczywe pytania-Przepraszam, nie chciałam tak na ciebie naskoczyć. Ale muszę się szykować, ponieważ za godzinę mam pierwszy wykład. 

-Okey, nie ma sprawy. Jak będziesz miała chwilkę to zadzwoń do starej matki-zaśmiała się. Po krótkim "pa" zarwałyśmy połączenie przychodzące. 

W czasie tej jakże krótkiej rozmowy zdążyłam założyć do końca czarne rurki oraz tego samego koloru bluzę, wkładaną przez głowę z firmy Adidas. Do torby wrzuciłam telefon, pieniądze razem z moim notatnikiem A4. Szybko chwyciłam zielone jabłko z blatu, następnie zatapiając w nim zęby. Cudowny, słodki smak rozniósł się po moich ustach. Gdy tylko skończyłam moje 'śniadanie' pobiegłam w stronę garażu podziemnego, w ręce jedynie wzięłam czarną kurtkę. 

Byłam już spóźniona, więc bez zastanowienia wsiadłam do auta, zapięłam pasy i odpaliłam silnik, odjeżdżając spod apartamentowca. Z radia zaczęła lecieć moja ulubiona piosenka na ten moment, czyli Sheeran-I See Fire. Cicho nucąc melodię zatrzymałam się przed gmachem New York University. 

Zaparkowałam na wolnym miejscu parkingowym, wyłączyłam silnik i ruszyłam do wejścia. Szybkim krokiem przemierzałam korytarze, które z chwili na chwilę stawały się coraz bardziej puste. Równo o godzinie 9:57 moja stopa stanęła w progu sali wykładowczej. Przeciskałam się przez studentów, aby jak najszybciej dotrzeć do Liama. W końcu zasiadłam obok przyjaciela, uprzednio ściskając go na przywitanie. Po kilku minutach do auli weszła profesorka i zaczęła kolejny, nudny wykład. 

****

-To co widzimy się jutro przed wykładem?-zapytał Liam. Niecałe dziesięć minut temu ja, Li, Louis, Niall i Emily skończyliśmy swoje dzisiejsze zajęcia. Ostatnie były najbardziej wyczerpujące, najnudniejsze w całym dniu, mianowicie słuchaliśmy przeszło godzinę kazania na temat emocji w najbliższym otoczeniu. 

-Jasne, w kawiarni za rogiem? Zjemy jakieś śniadanie i później pełną parą zaczniemy kolejny dzień super nauki-powiedziałam ze sztucznym uśmiechem. Moi towarzysze oczywiście zaczęli się śmiać. 

Promises||N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz