Rozdział 55.1.

41 0 0
                                    

[17.02]

Od ostatnich wydarzeń minęło kilkanaście dni, chyba najlepsze dni w całym nowym roku... 

A jeśli chodziło o mnie... Zyskałam nowego przyjaciela. Oczywiście był nim nikt inny niż Jame's McVey, który nawet o drugiej w nocy był gotowy przyjechać i mnie pocieszyć. Cieszyliśmy się, że tamtego dnia wpadliśmy na siebie, brudząc mi płaszcz. 

Wiem... głupie, ale taka była prawda!

Już za niecałe półtorej miesiąca na świat miała przyjść nasza mała fasolka. Jej albo jego, rodzice nie mogli się doczekać. Pokoik był już gotowy, rzeczy zakupione, a jako dobra ciocia uparłam się, że to właśnie ja kupię śpioszki. Nie obyło się bez sprzeciwów Jesy oraz Zayn'a, ale nie mieli o czym gadać. 

Od tygodnia biegałam i się cieszyłam jak nienormalna, bo to właśnie ja i Louis mieliśmy zostać rodzicami chrzestnymi maleństwa. 

Będę chrzęstną małej fasolki!!!

Dokładnie za dwa dni mieliśmy samolot prosto na Filipiny. Jako, że miałam jeden wolny bilet postanowiłam zabrać właśnie James'a, jako moją osobę towarzyszącą. Gdy Niall się o tym usłyszał zdenerwował się, i to bardzo. Podczas spotkania naszej 'paczki' po prostu wyszedł z mieszkania i nie wrócił. 

Ale aktualnie siedziałam z Emily w jej pokoju, pakując walizkę dziewczyny. Lecieliśmy tam na jedynie tydzień, ale i tak mogłam się założyć, że jedna walizka dla każdego nie wystarczyłaby. Trzeba było wziąć pod uwagę, że na Filipinach jest gorąco nawet w lutym. Temperatura w okresie zimowym nie spada poniżej 24 stopni. 

-Lotts, nie sądzisz, że twoja znajomość z James'em nie idzie za szybko? W końcu znacie się jedynie miesiąc i nie wiesz jaki on jest naprawdę. A jak się okaże jakimś zboczeńcem, albo jest jakiś chory psychicznie?

-Em, jak zwykle dramatyzujesz. Znam James'a na tyle dobrze, żeby mu w jakimś stopniu zaufać. Wiem, że wolałaś jak byłam z Niall'em, ale nasz związek to przeszłość, a James to tylko przyjaciel.

-Ja dramatyzuję? Po prostu się o ciebie martwię. I tak, to prawda. Wolałam jak byłaś z Niall'em, on co najmniej pokazywał, że cię kocha-powiedziała, nadal nie odrywając wzroku od walizki. 

-Ale ja i James nigdy nie będziemy razem, chyba nigdy tego nie zrozumiecie. Horan już mi pokazał jak mnie kocha, byłam z nim w trudnych chwilach, kochałam go ponad życie, a on zerwał ze mną przez swoją zazdrość. Teraz on ma Mirandę, a ja nie szukam chłopaka. 

-Rozumiem...

-Ja już pójdę. Muszę spakować jeszcze walizkę, a za godzinę umówiłam się z Jesy na zakupy-odparłam z lekkim uśmiechem. Po naszej krótkiej wymianie zdań wyszłam z sypialni pary, kierując się do mojego pokoju. Szare dresy oraz bluzę z kapturem zdjęłam, zostając w samej bieliźnie. Nagle drzwi do pokoju zostały otworzone przez...

-O kurwa-mruknął, ze świecącymi oczami.

Ugh co za palant...

Szybko sięgnęłam po jakiś szlafrok, który leżał obok i zakryłam nim swoje ciało. Zapewne wyglądałam w tamtej chwili jak idiotka. 

-Czego tu chciałeś?!

-Louis kazał mi ciebie zawołać, bo obiad już stoi na stole, a wszyscy czekają tylko na ciebie i Emily. 

-Nie nauczyli cię w domu pukać?!-krzyknęłam zła, a ten palant stał nonszalancko oparty o futrynę drzwi. Przyrzekam, że w tamtym momencie chętnie wyrwałabym mu te blond farbowane kłaki. 

-Lotts skarbie, to wcale nie jest tak, że cię widziałem nawet bez bielizny-zaśmiał się, a ja jedynie prychnęłam. 

-Ugh! Wynoś się stąd, zaraz przyjdę! 

Tak jak powiedziałam, tak zrobił. Opuścił mój pokój, trzaskając drzwiami. Odetchnęła z ulgą, dalej poszukując ubrań na dzisiejszy wypad na miasto. Na nogi zaciągnęłam czarne kabaretki oraz jasne boyfriendy z dziurami na kolanach i udach. Górną partię ubioru stanowił czarny T-shirt z firmy Vans. Do tego buty tej samej firmy z kolekcji "Disney" z Myszką Miki. Później zasiadłam na krzesełku przy toaletce, aby wykonać makijaż. Szare powieki, lekkie konturowanie, bezbarwny błyszczyk i byłam gotowa. Na szyję założyłam naszyjniki ze znakiem nieskończoności, a nadgarstek został ozdobiony bransoletką od Niall'a. 

****

Od dwóch godzin chodziłyśmy z Jesy po galerii handlowej i jak się spodziewałam zakupiłam nowe trampki Vans, kilka bluzek na wyjazd, dwa cropp topy, bikini dwuczęściowe oraz klapki na plaże i basen. 

-Lottie, Emily mówiła mi, że twoja przyjaźń z James'em...

-Stop! Nawet nie chcę tego słuchać. Tak wiem, za szybko się rozwija, za szybko mu zaufałam bla, bla, bla. Dobrze wiem, że kazała tobie o tym ze mną porozmawiać. I powiem to kolejny raz. Nic mnie z James'em nie łączy oprócz przyjaźni. Po prostu dobrze się czujemy we własnym towarzystwie i on wcale nie jest taki jak myślicie. 

-Lotts, ja cię w stu procentach rozumiem, ale ona się martwi bardziej niż Louis. O'dziwo Tommo go polubił i nie ma nic przeciwko, żeby z wami jechał na wakacje. 

-Chociaż on...

-Nie tylko on. Wszyscy go lubimy, ale są wyjątki... 

-Jakoś się spodziewałam, że Niall go nie polubi, ale Emily?-jęknęłam-W ogóle jej nie rozumiem.

-Ja też. I mam nadzieję, że polecisz tam z uśmiechem. Nie będziesz się przejmowała nikim, ale to nikim! Masz się wybawić za te wszystkie lata. Odpoczniesz dobrze ci to zrobi, a Emi przejdzie. Obiecuję...

****

Leżałam już w łóżku, po długiej kąpieli, oglądając ulubiony serial, czyli "Przyjaciół". Co chwilę otrzymywałam nowe SMS-y, a to od Nelly, a to od Alexa. Gdy chłopak dowiedział się, oczywiście od Emily, że to właśnie James jedzie na wakacje jako moja osoba towarzysząca, nakręcił się. Od dobrej godziny pisał tylko i wyłącznie o "naszym związku". Kiedy skończyłam oglądać trzeci odcinek pod rząd, mój telefon znowu za wibrował, informując, że mam nową wiadomość. 

-Alex, czego znowu-jęknęłam sama do siebie. 

Jednak moje przypuszczenia się nie sprawdziły. To wcale nie Cooper znowu chciał mnie zarzucić swoimi rozmowami. 

James: Cześć, Lotts! A raczej Dobry Wieczór, ale nie ważne XD To o której mam być u was?

Postanowiliśmy, że James zostanie u nas na noc, aby nie jeździć rano przez zatłoczone ulice Nowego Jorku. Więc kiedy Liam po nas przyjedzie, zabierzemy się od razu całą czwórką na lotnisko. Dokładnie o dziewiątej rano mieliśmy lot na Filipiny, co najmniej półtorej godziny wcześniej musieliśmy być na miejscu. 

Lottie: Wystarczy "Hej" :D Nie wiem, około dziesiątej? Jak ci pasuje, ponieważ jutro będzie luźny dzień. Obiadu nie ma, może być pizza XDD

James: Okey, będę o dziesiątej :) I jeszcze raz dziękuję, że to właśnie ja jadę z tobą <3

Lottie: Nie ma sprawy. To ja się cieszę, że zgodziłeś się <3

James: To do jutra? 

Lottie: Do jutra! Dobranoc xoxo

James: Branoc, Lotts xoxo

*****************************
Słodziaśno!😂💞

Zuzia xoxo

Promises||N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz