[28.08]
Zaraz po otworzeniu oczu podniosłam się do pozycji siedzącej, coś mi tu nie pasowało. Miałam nadzieję, że zastanę Niall'a obok mnie jednak się myliłam. Miejsce obok było ładnie zaścielane i zimne, co oznaczało, że chłopak opuścił pomieszczenie jakiś czas temu. Spojrzałam na zegarek i jak się okazało była godzina dziewiąta. Jęknęłam zaspanie i ruszyłam drewnianymi schodami na dół. Już na schodach było czuć niezwykły zapach przyrządzanego śniadania. Na stole ustawione były cztery, puste talerze i kilka, na których leżało jedzenie. Jajka sadzone, jajecznica, tosty, amerykański bekon, pancakes.
Niall stał do mnie tyłem zapewne zalewając kawę. Podeszłam do chłopaka i przytuliłam się do jego nagich pleców. Po chwili Ni odwrócił się do mnie przodem i ucałował mój nos.
-Cześć, kochanie.
-Cześć. Jak się spało?-mruknęłam prosto w jego tors, do którego byłam przytulona.
-Świetnie, jak nigdy. Jakieś plany na dziś?
-Jeszcze przed południem chciałam jechać do Jesy. Potrzebuje mnie teraz.
-Coś się stało?-zapytał zaniepokojony. Jedynie potrząsnęłam głową na boki, lecz po chwili mruknęłam:
-Na naszym, dzisiejszym spotkaniu Jes ma wszystko powiedzieć. Sam to zrobiłeś?-wskazałam na pełen pyszności stół.
-Nie, z moją pomocą!-zaprzeczyła Emily wchodząc do kuchni. Odrobina różu na policzkach dawała jej jeszcze słodszego wyglądu. Ubrana była tak jak zwykle, kiedy ma zamiar spędzić cały dzień w domu, czyli leginsy i bluzka mojego brata. Nawet nie wiedziałam, że Louis miał aż tyle bluzek. Przecież my cały czas mu zabierałyśmy, ale nie domagał się zwrotu.
-To wszytko wyjaśnia-wybuchnęłam śmiechem.
-Ej! Ja jestem bardzo uzdolniony kulinarnie.
-Tak, tak kochanie, wmawiaj sobie-ucałowałam go w policzek i zasiadłam przy stole. Na mój talerzyk nałożyłam jedno jajko i posmarowałam sobie chleb masłem. Po chwili dołączyła do mnie reszta domowników.
****
Ubrana w granatową, zwiewną sukienkę zakładałam właśnie buty na wyjście do Jesy. Zaciągnęłam moje różowe Puma Creepers na stopy, wzięłam na wszelki wypadek tego samego koloru bluzę i kluczyki od samochodu.
Już po niecałych dwudziestu minutach przemoknięta do suchej nitki byłam pod drzwiami pary. Na parkingu było tyle aut, że musiałam zaparkować ulicę dalej. W tym pieprzonym czasie zdążyłam zmoknąć.
-Lottie? Cześć.-mruknęła Jesy w przejściu. Wyglądała dosłownie jak nie ona, ponieważ miała wory pod oczami, potargane włosy i wymiętolone ubrania.
-Jesy, co się stało?
-Nic, nic idź weź sobie z szafy jakieś ubrania, a ja zrobię gorącą herbatę.
Tak jak poleciła przyjaciółka, tak zrobiłam. Gdy otworzyłam szafę zmarszczyłam brwi w niedowierzaniu. W meblu były jedynie ubrania Jesy, a gdzie było miejsce na rzeczy Zayn'a. Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu, tam także nie było żadnego przedmioty Malika. W pośpiechu zaciągnęłam na siebie dresy i koszulkę blondynki.
-Jes, gdzie są rzeczy Zayn'a?-zapytałam, siadając obok dziewczyny na kanapie.
-Wy-wyprowadził się-jąkała się-Rano powiedziałam mu o ciąży, wpadł w furię. Jeszcze nie widziałam go w takim stanie. Cały czas krzyczał, że jest za młody na dziecko. Na końcu spakował walizki i wyszedł bez słowa. Lottie, on mnie zostawił z tym wszystkim. Ja nie dam sobie rady bez niego-bez minuty zastanowienia porwałam Chase w ramiona. Wtuliła się we mnie, cicho łkając.
****
Dwie godziny przesiedziałam w objęciach Nialla, rycząc niczym małe dziecko. Ale powód był naprawdę poważny. Dowiedziałam się, że mój chłopak może chorować na białaczkę. W tamtej chwili mój świat się załamał. To nie mogła być prawda. Pomimo mojego przerażenia chorobą ukochanej osoby, nie mogłam zostawić Niall'a. On potrzebował mnie, a ja jego do normalnego funkcjonowania.
Drugą sprawą była ciąża Jesy. Cała nasza paczka przyjęła to bardzo dobrze, jednak gdy ojciec dziecka usłyszał o rozpoczęciu tematu wybiegł z mieszkania.
-Zayn? Zayn?!-od kilku minut biegałam jak głupia po podziemnym parkingu razem z Lou, szukając przyjaciela.
-Lottie tu jest!-szybko pobiegłam w stronę głosu brata. Miał rację. Pod ścianą na końcu pomieszczenia siedział Zee. Przykucnęłam obok niego i dopiero teraz mogłam ujrzeć, że chłopak płakał. Zayn płakał!
-Zayn...-mruknęłam, jego brązowe oczy zostały nakierowane wprost na mnie.
-Lottie, ja nie mam pojęcia co zrobić. Moja dziewczyna jest w ciąży, a przyjaciel ciężko chory.
-Lou, zostawisz nas samych?-zapytałam, spoglądając na brata, ten jedynie poklepał mnie po ramieniu i ruszył w stronę wyjścia- Zayn, to dla mnie też jest bardzo ciężki. Ale musisz to zapamiętać: Jesy i maluch cię teraz potrzebują. Ona nie da sobie rady bez ciebie. Zayn weź się w garść i biegnij teraz do niej. Posłuchaj mnie chociaż raz...
-Dziękuję-powiedział i mnie lekko przytulił-Za wszystko. A przede wszystkim, że byłaś przy Jes kiedy mnie nie było.
****
Leżałam skulona na moim łóżku gdy poczułam kogoś obecność za sobą. Jak się okazało była to moja przyjaciółka, Emily. Uśmiechnęła się życzliwie i położyła się obok mnie. Bez słowa przygarnęła mnie swoją chudą ręką do siebie. Bardzo mi brakowało jej obecności...
-Emily, ja go potrzebuję-załkałam, tym samym mocząc jej koszulę do spania.
-On ciebie też...
-Co ty na to, że może usiądziemy na kanapie, zrobimy kakao i obejrzymy jakieś tandetne romansidło?-dodał po chwili ciszy-Lotts nie płacz, jeszcze nic nie jest wiadome. Zobaczysz wszystko będzie dobrze.
****
Zuzia xoxo

CZYTASZ
Promises||N.H
FanfictionHistoria dziewczyny, która chcąc pocieszyć przyjaciółkę po nieudanym związku zabiera ją do rodzinnego miasta. Co stanie się w Mullingar? Jak potoczą się losy najlepszych przyjaciółek? Dowiesz się czytając "Promises" Serdecznie zapraszam do czyt...