[20.11]
Ostatnie miesiące mijały w zaskakująco szybkim tempie. Cały październik razem z drużyną cheerleaderek spędziłam na próbach. Od wczesnych godzin rannych do późnych popołudniowych zajmowałyśmy salę gimnastyczną. Salta, wieże, wyrzuty i tak na okrągło.
Jeden z najważniejszych meczy drużyny piłkarskiej miał odbyć się właśnie jutro. Wydarzenie miało mieć miejsce w North Dakota State University, najlepszym uniwersytecie w całej Dakocie Północnej. Drużyna piłkarska podobno była najlepszą z jaką mieliśmy szansę rywalizować, ale pomimo to wszyscy byliśmy pewni naszej wygranej.
Jednak przecież wszystko nie mogło być tak piękne jak w filmach... Trzy dni temu podczas jednej z prób niestety jedna z cheerleaderek, a mianowicie Emily, została kontuzjowana. Emi skręciła prawy staw skokowy, tym samym pozbawiając nas najlżejszej dziewczyny w drużynie. Teraz jej miejsce musiała zastąpić Nelly.
Wyjazd mam trwać dokładnie cztery dni. W pierwszy same próby, ponieważ trener Manson wynajął nam boisko niedaleko naszego hotelu. Drugi dzień, to dzień meczu. A trzeci i czwarty mamy do własnej dyspozycji. Zapewne cała drużyna będzie świętować nasze zwycięstwo. Natomiast ja z Nelly miałyśmy zamiar te dwa dni wolne w Dakocie Północnej spędzić aktywnie, podczas zwiedzania.
Dzisiejszy dzień był wyjątkowo wolny od wszelkich treningów i prób cheerleaderek. 20 listopada wypadał w sobotę, co mnie bardzo ucieszyło.
Obudziłam się w nadzwyczajnie dobrym humorze, w moim cieplutkim łóżku. Był listopad, co wiązało się głównie z opadani deszczu, wiatrami i ciemnymi chmurami. Jednak mogłam spokojnie powiedzieć, że to właśnie jesień jest moją ulubioną porą roku.
Z uśmiechem na ustach przewróciłam się na drugi bok, oczekując widoku Niall'a przy mnie. Jednak się przeliczyłam, miejsce obok było puste i zimne. Przeciągnęła się leniwie, spojrzałam za okno i podreptałam na dół do kuchni. Trzęsłam się lekko z zimna, ponieważ jestem zmarzlakiem. Pomimo to, że miałam na sobie bluzę Ni, spodenki od piżamy oraz skarpety zadrżałam pod wpływem zimnych płytek.
Tak jak podejrzewałam mój chłopak stał przy kuchennym blacie, robiąc zapewne śniadanie. Mogłam przez dłuższą chwilę przypatrzeć się jego umięśnionym plecom, ponieważ stał w samych dresach.
Powoli podeszłam do niego nucąc moją ulubioną piosenkę Coldplay "Fix You". Gdy byłam już obok chłopaka owinęłam moje ramiona wokół jego cieplutkiej tali.
-Dzień dobry-przywitałam się i ucałowałam miejsce pomiędzy łopatkami. Po moim czynie blondyn odwrócił się do mnie przodem, następnie całując moje wargi z pasją. Gdy otarł nasze nosy o siebie cicho zachichotałam.
-Dzień dobry, słoneczko.
Z łatwością Niall podniósł mnie za tylną stronę ud i posadził na blacie kuchennym.
-Chciałem zrobić ci śniadanie do łóżka, ale nie zdążyłem-jęknął w moją szyję, do której był przytulony. Na widok zapewne pysznych kanapek z moim ulubionym masłem orzechowym, zaburczało mi w brzuchu. Na tyle głośno, że Irlandczyk krótko się zaśmiał.
-Widzę, że jesteś głodna, więc zapraszam do stołu-wskazał dłonią na drewniany mebel na środku kuchni. Zeskoczyłam z blatu, zasiadłam przy stole i złapałam za jedną kromkę chleba. W podziękowaniu złożyłam czuły lecz krótki pocałunek na jego miękkich, różowiutkich ustach.
****
-Lottie, jesteś już spakowana?-do mojego pokoju wszedł Louis.
Od dobrych dwóch godzin pakowałam walizkę na nasz jutrzejszy wyjazd. To tylko pięć dni, a ja nie miałam zielonego pojęcia, co ze sobą wziąć. Jak sprawdzałam prognozę pogody wykazywała, że temperatura nie będzie przekraczała dwunastu stopni.
Po długich rozmyśleniach w końcu spakowałam więcej długich jeansów i bluz wciąganych przez głowę.
-Prawie, zostało mi jeszcze spakowanie butów i kosmetyków.
-Okey jak skończysz idziemy na spacer, a później do kina. Dawno nie spędzaliśmy czasu razem.
-A gdzie jest Emily? Poszła gdzieś?
-Miała iść do jakiejś koleżanki się uczyć, bo nic nie rozumie z prawa cywilnego-odparł, dalej stojąc przy futrynie białych jak śnieg drzwi. Po tych słowach opuścił moją sypialnię, a ja w spokoju mogłam dokończyć pakowanie mojej szarej walizki.
Z łazienki jeszcze zabrałam kosmetyczkę, ręcznik i klapki. Specjalnie na zwiedzanie spakowałam czarne Roshe Run, dodatkowo Conversy na treningi, a Vansy zostawiłam na jutro rano.
Na wyjście z Lou założyłam zwykłe, jasne, jeansowe rurki i czarną bluzę wciąganą przez głowę z kapturem. Włosy pozostawiłam w naturalnym stanie. Nie chciało mi się wykonywać pełnego makijażu, więc zrobiłam tylko kreski i byłam gotowa. Do kieszeni zgarnęłam mojego IPhone'a oraz jakieś drobne.
Na dole czekał już na mnie Louis ubrany tradycyjnie w jeansy oraz T-shirt w paski. Jak Lou miał szesnaście lat często chodził w koszulkach w paski. I szczerze, bardzo mi tego brakowało, wiedziałam, że brat trzyma ulubione bluzki na końcu szafy.
-Gotowa?
-Tak, możemy iść-przytaknęłam i ruszyliśmy do przedpokoju.
Tak zarzuciłam na siebie czarną bomberkę oraz kraciastą chustę. Na zmarznięte stopy odziałam czarne Vansy, byłam gotowa do wyjścia. Poczekałam jeszcze, aż Lou założy te same buty, co ja oraz katanę. Zakluczyliśmy drzwi i ruszyliśmy w stronę najbliższego parku.
-I jak gotowy na pierwszy mecz z drużyną?
-Ja niegotowy? No chyba żart-powiedział w żartobliwy sposób. Chociaż wiedziałam, że w głębi duszy cholerni się stresuje-Już nie mogę się doczekać, aż skopiemy tyłki bizonom! No będzie najlepszy mecz w historii naszej drużyny.
-To tylko dlatego, że macie najlepsze cheerleaderki na świecie-odgryzłam mu się, pokazując język niczym małe dziecko.
-Na pewno!-zaśmiał się, przez co dostał lekko łokciem w żebro-Mam nadzieję, że po tym meczu trener w końcu mianuje mnie kapitanem. Dennis nie zgadza się, żebym startował, bo się boi konkurencji.
-I niech się boi! Braciszku, zdajesz sobie sprawę, że na meczu Emi nie będzie twoją cheerleaderką. Sam Moran będzie cię dopingować-parsknęłam śmiechem, przez co parę ludzi zwróciło na mnie uwagę.
-Chyba sobie żartujesz! Jakim cudem ona należy do drużyny. Przecież ona jest... jakby to powiedzieć... nie najpiękniejsza.
-No już nie przesadzaj.
****
Po długim dniu, który spędziłam z Louis'em na śmiechach, weszłam do łazienki. Gdy spojrzałam w lustro byłam w wielkim szoku. Moje włosy były potargane od wałkowania się po kanapie, a makijaż rozmazany. Teraz już wiedziałam czemu cały wieczór mój brat miał ze mnie frajdę. Pędem zmyłam resztki mojego "makijażu", a potargane włosy związałam w kitkę dla wygody. Wzięłam jeszcze szybki prysznic i owinęłam się ręcznikiem.
Owinięta puchowym, różowym ręcznikiem ruszyłam w stronę mojego pokoju. Zapaliłam świtało oraz podkręciłam kaloryfer na jak największą temperaturę. Z szafy wyciągnęłam długie, bawełniane spodnie w kratkę, skarpetki frotowe i najważniejsze, czarną bluzę Niall'a. Ubrana w dzisiejszą piżamę rozłożyłam się z uśmiechem pod cieplutką kołderką.
Wymieniłam się kilkoma SMS-ami z Molly na temat jutrzejszego wyjazdu. Ustaliłyśmy kto z kim będzie miał pokój oraz kto będzie odpowiedzialny za stroje.
Sen przyszedł w zaskakująco szybkim tempie. Ostatnio coraz lepiej mi się spało, pewnie dlatego, że przyzwyczaiłam się do nowego otoczenia.
******************************
Mam nadzieję, za rozdział nie jest taki zły... Jeśli choć troszeczkę się podoba zapraszam do głosowania i komentowania!Zuzia xoxo
CZYTASZ
Promises||N.H
Fiksi PenggemarHistoria dziewczyny, która chcąc pocieszyć przyjaciółkę po nieudanym związku zabiera ją do rodzinnego miasta. Co stanie się w Mullingar? Jak potoczą się losy najlepszych przyjaciółek? Dowiesz się czytając "Promises" Serdecznie zapraszam do czyt...