Rozdział 50.1.

40 1 0
                                    

[05.01]

Jak się spodziewałam Emily nie wróciła na noc do domu. Kolejny raz miałam okazję martwić się o nią jak cholera. Jeszcze na dodatek około godziny jedenastej pm przyszedł narąbany w trzy dupy Louis. Ta mała, brąz cholera narobiła hałasu na cały apartamentowiec. Nie dosyć, że wrócił tak późno, to jeszcze zachciało mu się iść schodami, śpiewając przy tym "Happy Birthday". Przy samym końcu swojej podróży do naszych drzwi położył się na wycieraczce. Dopiero koło drugiej w nocy do drewnianej powłoki, energicznie zapukał nasz wścibski sąsiad. Oczywiście w sprawie mojego brata, dostałam porządny opieprz. Bo przecież nie mieliśmy jeszcze dwadzieścia-jeden lat, czyli nielegalnie piliśmy wyroby alkoholowe. Powiedział, że następnym razem zadzwoni po policję, a ja jedynie się sztucznie uśmiechnęłam i zabrałam tego dekla do domu. 

Tradycyjnie moje powieki uchyliły się około godziny dziewiątej, od pewnego czasu wstawałam jedynie o tej godzinie. Przerzuciłam nagie stopy przez łóżko, co spowodowało, że dotknęłam zimnych paneli. Po przeciągnięciu się podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarne dresy zwężane u kostek oraz biały T-shirt wycięty w serek. Z moimi rzeczami ruszyłam do łazienki, gdzie wzięłam odprężający prysznic. 

Wytarłam się ręcznikiem, aby następnie ubrać na siebie wybrane wcześniej spodnie i bluzkę. Na moją szarą szczoteczkę nałożyłam odpowiednią ilość pasty, zaczęłam szorować moje uzębienie. Kiedy stwierdziłam, że są już wystarczająco czyste, wyplułam resztki pasty do zlewu. Resztki po wczorajszym makijażu opłukałam zimną wodą i wyszłam z łazienki. 

W kuchni przyrządziłam nasze ulubione śniadanie, czyli gofry. Zajęło to troszeczkę czasu, jednak nie mogłam się doczekać, aby to pyszności znalazło się w mojej buzi. 

No to czas obudzić braciszka...

W rękę wzięłam ceramiczną patelnię oraz drewnianą łyżkę. Z moimi narzędziami skierowałam się do salonu, ponieważ właśnie tam spał szatyn. Podeszłam do kanapy, zasiadłam na fotelu, ustawiając mój bębenek na stoliku kawowym. I wtedy rozpoczęłam koncert. Waliłam w patelnię drewnianą łyżką do przewracania naleśników. Na dodatek zaczęłam "śpiewać" ile sił w płucach. 

-Kurwa! Cholera jasna! Pojebało was doszczętnie! Idioci cholerni!

-Louis braciszku, obudziłam cię. Sorki, nie chciałam-uśmiechnęłam się sztucznie. 

-Charlotte Tomlinson! Jeśli miałbym choć troszeczkę siły, aby ruszyć tyłek z tej cholernej kanapy, już byś nie żyła. Ale jeszcze się odegram!-jęknął, rzucając we mnie kolorową poduszką. 

****

-Louis, wychodzę do kawiarni! Wrócę za jakąś godzinkę, może dwie.

-Okey. Ale nawet nie myśl sobie, że ci wybaczyłem za rano. A! I jak będziesz w centrum to wstąp do apteki po jakieś leki przeciwbólowe-odkrzyknął z kuchni mój brat. 

Emily nadal nie wróciła do domu, ani nawet nie raczyła zadzwonić. Wystarczył jeden głupi telefon, że nic jej nie jest. Jesy dzisiaj rano napisała mi wiadomość, że Em zatrzymałasię u niej i Zayn'a. Podobno jutro rano wróci do apartamentu, ponieważ musi sobie wszystko przemyśleć. A ja nadal nie wiedziałam co się stało z pieniędzmi, przekazanymi na czynsz. Tak ja powiedziałam pani Kate, wieczorem właściciel dostał przelew i go zatwierdził. 

Po kilku minutowej drodze moim Audi, stanęłam na ulubionym miejscu parkingowym pod "TheMint". Zamknęłam pojazd i weszłam do cieplutkiego budynku. Lokal był mały, jednak bardzo przytulny. Miętowe ściany idealnie komponowały się z czarnymi ramkami, w których eksponowano zdjęcia Nowego Jorku sprzed kilkunastu lat. 

Promises||N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz