Wstałam o godzinie 8:12. Postanowiłam się najpierw ogarnąć, więc skierowałam się do ,,łazienki". Umywalnia mieściła się niedaleko paleniska, więc szybko tam przebiegłam, ponieważ nie chciałam żeby ktokolwiek mnie zobaczył. Jednak biwakowanie mi nie sprzyjało. Szczerze?Wyglądałam delikatnie mówiąc-okropnie.
Tam wzięłam prysznic, umyłam zęby i załatwiłam swoje potrzeby fizjologiczne, jak każdego ranka. Następnie przebrałam się w świeże ubrania. Bawełniane, żółte spodenki oraz białą koszulkę z nadrukiem. Oczywiście nie zapomniałam także założyć kostium kąpielowy pod odzież. Moje, blond włosy zaplotłam w warkocza i pomalowałam usta pomadką ochronną. Z vana wzięłam produkty do zrobienia dzisiejszego śniadania, które zaczęłam robić w małej altance. W między czasie dołączył do mnie Liam, krojąc warzywa na kanapki. Następnie wstawiłam wodę na kawę lub herbatę. Dzięki Bogu w tej altance był prąd. Nie wiem jaki cudem, ale jest!
-Li, mógłbyś obudzić chłopaków? Ja w tym czasie zrobię herbatę, a później obudzę dziewczyny-uśmiechnęłam się, oczekując na odpowiedz
-Ok, ale proszę zrób mi kawę, bo dłużej już nie wytrzymam-ziewnął kolejny raz z rzędu. Zaśmiałam się z niego i przytaknęłam zamieniając torebkę herbaty z kilkoma łyżeczkami kawy w dzbanku.
Chłopak skierował się w stronę namiotów, a ja zaczęłam rozkładać papierowe talerzyki na stole. Usłyszawszy charakterystyczny gwizd z czajnika elektrycznego wyłączyłam urządzenie. W dużym dzbanku zrobiłam kawy, a w następnym owocową herbatę. Talerz z kanapkami położyłam na środku stołu i skierowałam się do mojego namiotu. Zastałam tam dwie przytulające się przyjaciółki.
Kiedy doczołgałam się do nich po krótkiej przerwie, ponieważ jakaś cholerna, igła sosny wbiła mi się w kolano. Zaczęłam lekko potrząsać ramieniem Brooke. Dziewczyna chwilę mruczała niezrozumiałe słowa, machając na mnie ręką. Po kilku minutach Rose otworzyła brązowe oczy, przeklinając na mnie. Następne 8 minut zajęła mi pobudka Emily. Dziewczyny postanowiły najpierw pójść do łazienki, a następnie do nas miały dołączyć.
****
Dokładnie o godzinie 9:25 wszyscy byliśmy ubrani i zajęci jedzeniem śniadania przygotowanego przeze mnie i Liama. Upiłam kolejny łyk gorącej, mocnej kawy i zapytałam przyjaciół:
-To jakie plany na dzisiaj?
-No jak to co? Zaraz biegniemy na plaże i zajmujemy ją do wieczora. Później idziemy obejrzeć zachód słońca tak jak wczoraj. A na koniec dnia robimy ognisko i imprezę!-skończył swój monolog Luke. Wszyscy na to przytaknęliśmy i zajęliśmy się dokończeniem śniadania.
Po 30 minutach leżeliśmy już na kocach, opalając najedzone brzuchy promieniami słonecznymi. Chłopaki bez chwili zastanowienia wbiegli do wody, śmiejąc się przy tym jak dzieciaki. Natomiast ja, Em, Brooke i Jesy postanowiłyśmy w spokoju poleżeć na cieplutkim pisaku. Przeglądając Snapchata poczułam zimne krople wody na moim rozgrzanym brzuchu. W wyniku tego krzyknęłam bo woda była naprawdę lodowata. Spojrzałam w górę na osobę, która zepsuła mój spokój i jakżeby inaczej tym kimś był mój kochany braciszek.
-I z czego się śmiejesz jak głupi do sera?-zapytałam odkładając telefon na bok.
-Zaraz zobaczysz.
-Louis proszę nie!-pisnęłam pod wpływem emocji. Brunet wziął mnie na ręce, następnie przerzucając przez ramię jak worek ziemniaków. Lou pomimo moich głośnych pisków i krzyków cały czas nie przestawał biec w stronę jeziora. W ostatniej chwili złapałam oddech i wpadłam do lodowatej wody ciągnąc za sobą bruneta.
-Tomlinson!
-Chciałbym ci przypomnieć siostrzyczko, że ty nosisz to samo nazwisko-wybuchnął śmiechem.
CZYTASZ
Promises||N.H
FanfictionHistoria dziewczyny, która chcąc pocieszyć przyjaciółkę po nieudanym związku zabiera ją do rodzinnego miasta. Co stanie się w Mullingar? Jak potoczą się losy najlepszych przyjaciółek? Dowiesz się czytając "Promises" Serdecznie zapraszam do czyt...