[21.12]
Gdy tylko otworzyłam oczy poczułam dziwny ucisk na brzuchu. Obok mnie spał jeszcze Charlie, wtulony w nakrapianą poduszkę. Podniosłam głowę i ujrzałam Louis'a wtulonego w mój odkryty brzuch. Zapewne podczas nocnego koziołkowania moja koszulka musiała się podwinąć. Nie chciałam jeszcze budzić chłopaków, więc wzięłam do ręki mojego IPhone'a, aby czymś się zająć. Na nim była mała, samoprzylepna karteczka:
"Charlotte razem z dziadkami i Don'em pojechałam na świąteczne zakupy. Proszę zaopiekuj się Charlie'm i zrób mu śniadanie. Walizka z jego ubrankami jest w pokoju Louis'a. Do naszego powrotu dom ma zostać cały!
Ps. Na blacie w kuchni macie pieniądze na choinkę. Mama xx"
No więc przez parę godzin musiałam się zająć dwójką małych dzieci... Po kilku minutach starszy z braci zaczął się kręcić i mamrotać pod nosem.
-Loui, tak troszeczkę mnie zgniatasz-mruknęłam na tyle cicho, aby obudzić jedynie osiemnastolatka. Zaspany przetarł oczy wierzchem dłoni i spojrzał na moją osobę.
-Nie chce mi się wstawać-jęknął-Jesteś bardzo wygodna, siostrzyczko.
-Muszę zrobić śniadanie i przydałoby się udekorować dom. Jeszcze dzisiaj trzeba kupić choinkę na targu.
-Pojedziemy po śniadaniu, okey?
-Okey, a teraz podnieś głowę-poleciałam.
-A zrobisz mi naleśniki z sosem toffi. Proszę....
-Zgoda.
Podeszłam do garderoby chwilę. W końcu zdecydowałam się na czarne dresy zwężane u kostek i tego samego koloru przylegającą bluzkę z długim rękawem. Z małej szuflady wyciągnęłam świeżą bieliznę i frotowe skarpetki. Gdy wychodziłam z pokoju spojrzałam jeszcze na łóżko, aby upewnić się, czy Charl na pewno śpi. Spał przytulony tym razem do starszego brata.
Z uśmiechem wyszłam z łazienki już ubrana i uczesana w dwa warkocze. Nie robiłam makijażu, ponieważ tego dnia nie był mi w ogóle potrzebny. Tak jak obiecałam Louis'owi na śniadanie zrobiłam naleśniki. Talerz pełen słodkości położyłam na stole obok tubki sosu o smaku toffi.
Zawołałam braci, którzy już nie spali tylko grali w "łapki". Wspólnie zjedliśmy przygotowane śniadanie, aby następnie zasiąść na kanapie przed telewizorem.
****
Po skończonym filmie postanowiliśmy jechać na pobliski targ po świąteczną choinkę. Louis poszedł się ubrać tak samo jak ja z Charlie'm. Z małej walizki z Spiderman'em wyciągnęłam bieliznę i skarpetki dla brata. W czasie gdy malec zakładał podane przeze mnie rzeczy ja szukałam bluzeczki i spodenek. Z dna walizki wzięłam mały, niebieski dres z Adidasa. Chłopiec wyglądał w nim przesłodko. Odcień błękitu był niemal identyczny jak jego oczy. Gdy zakładałam ubrania na małe ciałko braciszka mój telefon dał o dobie znać.
Niall: Charlotte musimy się spotkać.
Lottie: Niby po co? Ja nie mam z tobą o czym gadać.
Niall: To bardzo ważne. Masz dzisiaj czas?
Lottie: Jak to aż tak bardzo ważne to mam popołudniu.
Niall: Skate Park za trzy godziny?
Lottie: Okey.
Ta krótka wymiana zdań cały czas krążyła po mojej głowie. Nie miałam pojęcia czego on ode mnie chciał. Bardzo ważna sprawa? Ciekawe jaka... Po moich policzkach spłynęła mała łezka, która od razu została starta przez małą rączkę.

CZYTASZ
Promises||N.H
FanfictionHistoria dziewczyny, która chcąc pocieszyć przyjaciółkę po nieudanym związku zabiera ją do rodzinnego miasta. Co stanie się w Mullingar? Jak potoczą się losy najlepszych przyjaciółek? Dowiesz się czytając "Promises" Serdecznie zapraszam do czyt...