Siedzę na fotelu i próbuję czytać, ale krew z nosa mi to uniemożliwia. To nie do wytrzymania. Powtarza się to dosyć często. W takich chwilach cieszę się, że zamiast chusteczek mam papier toaletowy. A także w myślach przypominam sobie kiedy piałam ostatnio żelazo i witaminy, i zapamiętuję żeby to pić. Wzdycham poirytowana. Ile jeszcze? Oby Apollo albo Herkules tu nie przyszli... I Ares. No i Hades. I Zeus. I wszyscy, tak ogólnie. Czasami zerkam na zegarek albo drzwi. A kiedy jest dobrze to wydmuchuje nos. I nie zgadniecie... Krew leci od nowa.
Ja: Nienawidzę tego.
Ja: ...
Ja: Chyba pobrudziłam trochę biurko.
Ja: Fak.
Ja: ...
Ja: No nie na dywan no!
Ja: Kurwa mać.
Ares: No nareszcie. Dawno tego od ciebie nie słyszałem.
Ja: Won!
Ares: Tak, może jeszcze pójdę sobie po kaganiec, co?
Ja: Nie pomoże ci. Idź sobie.
Ares: Co ci się dzieje?
Ja: Nic.
Ares: Głowa powinna być w górze.
Ja: Nieprawda. Czytałam edb, wiem co się robi w przypadku krwawienia z nosa. Robiłam z tego prezentację. Znaczy, z rozdziału gdzie to było.
Ares: Ale lepiej się poczujesz kiedy głowa będzie w górze!
Ja: Nie-e.
Artemida: Widzieliście Atenę?
Artemida: Co się stało?! Ares, czy ty zawsze musisz coś odwalić?!
Ares: To nie ja!
Ja: To dosyć normalne, że leci mi krew z nosa. Przyzwyczaiłam się. Leciało mi nawet w szkole i musiałam jechać do domu, a ja naprawdę chciałam napisać ten sprawdzian z matmy.
Artemida: Zawołam Apolla.
Ja: Ej! Nie ma po co!
Apollo: Czy ktoś mnie wołał?
Apollo: O mój błysku, co się stało?
Ja: Nic.
Apollo: Ale boli cię to?
Ja: Nie.
Apollo: Na pewno? Daj dotknąć i głowa w dół. Zaraz przyniosę apteczkę.
Ares: Chusteczka ci przecieka.
Ja: No to wezmę nową.
Ja: ...
Ja: Poda mi ktoś taki duży kawałek papieru? Nie mogę sobie poradzić.
Artemida: Już, kochanie.
Ares: Co?
Artemida: Ares, suń się.
Apollo: Mam apteczkę. Zaraz zrobimy okłady i wszystko będzie dobrze. Nie denerwuj się.
Ja: Nie denerwuje się. Mówię, że to normalne.
Apollo: Ares, czy mógłbyś mi pomóc?
Ares: Nie.
Artemida: Mięczak.
Ares: Niedobrze mi.
Apollo: No, potrzebuje kogoś do uciśnięcia skrzydełek jej nosa...
Apollo: O. Nie leci już.
Ja: ...
Ares: I po co dmuchasz?!
Ja: Bo mi niewygodnie.
Artemida: Tak nie można. Oddaj mi to!
Ja: Ale...
Apollo: Wydaję mi się, że najlepiej będzie jeśli oboje odpoczniecie. Ty i Ares.
Ares: Chyba będę rzygnał...
Ares: To ohydne.
Ares: Zeusie... Idę popatrzeć jak ludzie giną na tych swoich wojnach.
Apollo: Artemida cię odprowadzi.
Artemida: Czemu?!
Apollo: Ja tu jestem lekarzem. Ty pielęgniarką. Więc musisz mnie słuchać, Artie.
Artemida: Zemszczę się... Chodź, kretynie.
Ares: Nie dotykaj mnie tymi brudnymi łapami!!!
Ares: Dam se radę.
Ja: ... Czy mogę już czytać?
Apollo: Nie, idziesz do łóżka odpocząć.
Ja: Ale...
Apollo: Będę cię pilnował.
Ja: ...
Apollo: A poza tym zapisałem cię do lekarza.
Apollo: Czyli do mnie.
Ja: Po co?
Apollo: Nie wiem jeszcze, ale to zrobiłem. A teraz do łóżka, jak chcesz mogę się z tobą położyć, jakbyś tego potrzebowała.
Ja: Chyba sobie poradzę.
***************************************************************************
Kończymy rozmowę przymusowym położeniem się... Prawdę powiedziawszy, nie chciałam słuchać o życiu Apolla, ale chyba zawsze tak jest. Mam nadzieję, że Ares się porzygał.
Do następnego rozdziału/odcinka/części.
HERMAFRODYTA I BOGOWIE
PS.
To miało być lepsze.
Może po prostu się wypalam i czas to skończyć?
A, no i jak była rozmowa o krwi z nosa, to sorry, ale nie pamiętam o czym są każde rozmowy. Jeśli kogoś to obrzydza, to jego problem.
CZYTASZ
MOJE ROZMOWY Z BOGAMI
HumorAres: Jesteście spragnieni idiotyzmu, lub po prostu robicie coś grubszego na kibelku? To doskonały wybór!!!! Ja: To mnie obraża, wiesz. Ares: To ma cię obrazić. Ja: Dzięki. Ares: Prosz. Ja: Zapraszamy serdecznie do tego..... Ares:...