Wierszowane śmiecie

88 12 6
                                    

[Od razu piszę, żeby się kto nie przyczepił: Szopen, to także poprawna wersja nazwiska Chopin, jasne? A mnie łatwiej i szybciej będzie się pisać spolszczone, więc czemu by nie pisać tak? Więc w miarę możliwości nie zwracajcie uwagi gdy napiszę źle czyjeś nazwisko lub imię].

Siedzę sobie w pokoju i czytam w podręczniku od polskiego, dokładnie to coś o Mickiewiczu, bo za niedługo mam sprawdzian numer jeden o nim, numer dwa będzie później. Przy okazji czytania zaznaczam sobie gdzie są te rzeczy o nim, czy jakieś tam ważne rzeczy (np. co to gatunek synkretyczny). No, krótko mówiąc, robię to co prawie codziennie teraz, czyli się uczę i powtarzam, bo chcę mieć dobre oceny i w ogóle chcę się poprawić. I przez to znoszę wielkie krzywdy jakimi jest czytanie tych wszystkich wierszowanych ścierw, zwanych dramatami. Aktualnie mammy „Dziady", ale w pierwszej klasie też mieliśmy takie obrzydlistwa, na przykład „Makbet", albo „Król Edyp", lub „Świętoszek". No nie lubię czegoś takiego, czy jestem w liceum, czy nie i tak, i tak tego nie lubię. Nawet nie wiem jak to się czyta, bo jest zapisane wierszowanie i do dupy. Ale że jestem teraz w liceum, zmuszam się do tego wszystkiego, chociaż Wertera naprawdę mi się czytać nie chciało, ale zrobiłam to, poświęciłam się, a on na końcu po prostu strzelił sobie w łeb. Mógł to zrobić kilka miesięcy wcześniej. Nie byłoby czytania tej durnoty. A pani od polskiego nie zrobiła nawet z tego sprawdzianu, krzywdziłam się na marne. Ale no cóż, dość tych żali muszę się uczyć o Adamie. Muszę przyznać, że nie jest to jakieś takie fajne. No po prostu nie zrobił na mnie jakiegoś wrażenia. Muszę jeszcze przeczytać z historii...

Ja: Nareszcie koniec.

Juliusz Słowacki: A i owszem, ja też się zmęczyłem.

Ja: O nie.

Ja: Błagam nie.

Adam Mickiewicz: To co, teraz „Dziady"?

Ja: Cholera jasna.

Juliusz Słowacki: „Kordian".

Adam Mickiewicz: Żadnej kołdry nie będzie, dzień jest.

Ja: Dlaczego ja? Dlaczego ci idioci?

Adam Mickiewicz: Przecież moje pisanie jest najlepszym co cię w życiu spotka.

Juliusz Słowacki: Wątpię. Jesteś odwróconym przypadkiem Midasa.

Ja: No cholera no, nie możecie sobie już iść na Wawel tam się kłócić? Przy Tadeuszu i Cyprianie?

Adam Mickiewicz: Przyznasz, że moje pisanie jest lepsze niż jego, to sobie stąd pójdę.

Juliusz Słowacki: Nie chcesz wiedzieć czemu jesteś Midasem na opak?

Adam Mickiewicz: Nie.

Juliusz Słowacki: Szkoda.

Ja: Nie powiem tego, bo to co tam napisałeś, pisałeś pewnie będąc nietrzeźwym.

Adam Mickiewicz: No jakoś musiałem to napisać.

Zygmunt Krasiński: On nigdy nie jest zupełnie trzeźwy.

Ja: No nie kolejny! Won stąd!

Fryderyk Szopen: No właśnie, mieliśmy iść do Szekspira.

Ja: Tak, won stąd! Mam ważniejsze sprawy od was.

Adam Mickiewicz: Postawiłem już me warunki!

Ja: Nie mam do czego porównać twoich prac.

Juliusz Słowacki: Zaraz, zaraz, a gimnazjum? A „Balladyna"? To moje dzieło jest.

MOJE ROZMOWY Z BOGAMIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz