Rozdział 6 - Witaj mój podopieczny

78 10 2
                                    


 Szłam dość szybkim krokiem przez park. Suche liście, które opadły z drzew szurały pod moimi butami. Dziś miał przyjechać mój podopieczny. Nie wiem, czy się cieszyć, czy wręcz przeciwnie.



Kiedy dotarłam już do szpitala od razu, bez zawahania weszłam do środka. Na recepcji siedział nikt inny, jak pani Kim.



-Dzień dobry - przywitałam się grzecznie lekko się kłaniając.
-Dzień dobry Jooyeon, dobrze, że jesteś twój podopieczny za niedługo powinien się tu zjawić - uśmiechnęła się do mnie ciepło, co odwzajemniłam.
-Zostawcie mnie! - nagle usłyszałyśmy czyjś krzyk - Nie rozumiecie kurwa, że ja tego nie chcę! No zostawcie mnie do chuja! - odwróciłam się i zobaczyłam białowłosego chłopaka, którego prowadziło dwóch policjantów. Szarpał się na wszystkie strony, a z jego ust co chwilę wylatywało jakieś przekleństwo.



Popatrzyłam na Somi, która na twarzy miała wymalowany dziwny spokój. Policjanci z chłopakiem podeszli do nas.



-Panowie, myślę, że możecie go już puścić - powiedziała łagodnie, a chłopak podniósł głowę. Popatrzył na staruszkę dziwnym wzrokiem, a potem skierował swoje spojrzenie na mnie. Oblizał wargi i cicho prychnął opuszczając głowę.
-Zaprowadzimy go do jego pokoju, Jest niebezpieczny.
-Spokojnie, dam sobie radę. Już, rozkujcie go i idźcie - mężczyźni popatrzyli na siebie, ale wykonali, to o co prosiła kobieta i opuścili budynek.



Chłopak się wyprostował i zaczął masować nadgarstki. Popatrzył na nas spod swojej grzywki i odwrócił się chcąc wyjść z budynku. Postawił kilka kroków w tamtym kierunku, ale nagle runął na ziemię. Zrobiłam duże oczy i popatrzyłam na lewo, gdzie nad nim stała pani Kim. Jak ona tak szybko się tam znalazła?



-Wybierałeś się gdzieś? - spytała - To dobrze, że nie, bo twój pokój czeka - dodała, nie czekając na jego odpowiedź - No wstawaj - szturchnęła go lekko nogą - My ciebie tam nie zaniesiemy, musisz dojść o własnych siłach.



Chłopak wstał, otrzepał się z niewidzialnego kurzu i chciał dalej iść do wyjścia, ale staruszka chwyciła go za ucho, na co się skulił.



-Co pani robi? - powiedział nie co za głośno, chłodnym tonem.
-Prowadzę cię, do twojego zakwaterowania. Jeśli nie chcesz dobrowolnie, to będę musiała użyć środków specjalnych, żebyś tam poszedł.
-Co? - zapytał zdziwiony.
-Myślisz, że jeśli mam swoje lata, to nie jestem sobie w stanie poradzić z kimś takim, jak ty? Mój drogi, miałam gorsze przypadki, ale taki zachowaniem, zawsze się pogarsza swoją sytuację - puściła jego ucho i klepnęła w plecy, żeby się wyprostował - Chodź za mną - powiedziała i zaczęła iść w głąb korytarza - Ty też idziesz, to twój podopieczny - powiedziała cicho, kiedy była obok mnie.



Jęknęłam i poszłam za starszą panią...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


  Poprawione [27.12.17]
(Mimo, iż sprawdzałam, czy nie ma błędów, mogą się one pojawić, za co przepraszam. Jeśli ktoś zauważy jakiś błąd proszę napisać w komentarzu ^-^)  

Why do you love me?Where stories live. Discover now