Rozdział 2

1.9K 87 27
                                    

Wstałam z wielkim bólem w kręgosłupie. Po co ja spałam na nierozłożonej wersalce. Nigdy więcej.

Wygrzebałam się z kanapy z wielkim trudem. Wybrałam sportowe spodnie, bluzę Adidasa i bluzkę, i weszłam do łazienki. Załatwiłam swoją potrzebę, wymyłam ręce i założyłam czyste ubrania. Zeszłam na dół z słuchawkami na uszach.

- Mamo! Ja lecę biegać! - krzyknęłam i wybiegłam z domu. Kurwa, przecież jest piąta... Pewnie ją obudziłam...

Biegałam już pół godziny. Łzy same mi leciały do oczu. Czemu? Ponieważ wszystko mnie przeraża. A jak w tej szkole również mnie nie zaakceptują? Zaraz się zajebie.

Jak na zawołanie wpadłam na jakiegoś chłopaka obcierając łokcie. Nie widziałam go, ale potem, jak na niego wpadłam, mogłam poczuć że to chłopak gdzieś w moim wieku.

- O Boże, sorka. Nie zauważyłem cię. Głupia muzyka... - przeraziłam się słysząc głos znienawidzonego chłopaka.

Saoudre

Przez te cholerne słuchawki, które mi się rozwaliły ładnie mówiąc wpadłem na jakąś niską dziewczynę z bordowymi włosami i z mega ładną talią. Gdyby Sara znała moje myśli, zabiłaby mnie.

- O Boże, sorka. Nie zauważyłem cię. Głupie słuchawki - ściągnąłem sprzęt z uszu i lekko się uśmiechnąłem. Nie widziałem jej twarzy, bo miała je zakryte kapturem, który na nią spadł.

- Japierdole, jest siedem miliardów ludzi na tym pierdolonym świecie, ale musiałam wpadnąć na ciebie - warknęła wstając. Teraz ją ujrzałem.

O kurwa. Ale cycki.

Co ty myślisz! Masz dziewczynę!

Skarciłem się w myślach i spojrzałem na nią uważniej. Niebieskie oczy pełne nienawiści. Skąś je znam...

- Co ja jakiś zasrany eksponat jestem?! Ziemia do Saoudre! - krzyknęła wymachując rękoma. Teraz w stu procentach wiedziałem kto to jest. Głośno się zaśmiałem.

- Veronica?! O Kurwa!

- Wiem, że jestem kurwą ale nie musisz powiadamiać o tym całe San Diego.- warknęła.

- Nadal wygadana. Co tam u mojej dziewczyny? Jeszcze jesteście przyjaciółkami?

- Pieprz się. - wyminęła mnie szturchając w ramię i pobiegła w stronę domu. Jak ja dobrze pamiętam, gdzie jej dom. Jak nadal tam mieszka...

Wkurwiony napisałem SMS-a Sarze, czy ona coś o tym wie. Teraz muszę cierpliwie czekać, co będzie trudne. Najlepiej będzie zadzwonić do niego wszystko jest rodzącego przyjaciela.

- Czego, stary - warknął przyjaciel z drugiej strony słuchawki

- Mike, czy Parker wróciła do San Diego?! Czemu ja nic o tym nie wiem?!

- Wow Smith, spokojnie. Tak, Vera wróciła wczoraj do domu. Myślała, że nie będzie cię już ale się myliła - gorzko się zaśmiał, a ja miałem zamiar przywalić mu w ryj.

Rozłączyłem się wracając do domu.

Veronica

Wróciłam najciszej jak się da do domu. Lekko co otworzyłam drzwi, a już zaatakowała mnie siostra.

- Gdzie ty byłaś? - spytała mnie poprawiając swoją idealną spódnice ołówkową. Ona cała jest idealna. Nie to co ja.

- Biegałam. Gdzie idziesz?

- Do pracy kochana. Jest już 7:30

- Która?! - szybko pobiegłam do pokoju, zakładając czarne jeansy i białą koszulę w sowy. Zrobiłam lekki makijaż, i wymyłam się pod pachami. - Kurwa, będę śmierdzieć - westchnęłam zawiązując moje długie, bordowe włosy w wysoką kitkę. Zbiegłam na dół i założyłam moje nowjusienkie Vansy.

- Podwieść cię? Mam po drodze. - rozbawiona moim zachowaniem ugryzła kawałek jabłka w kuchni, która jest połączona z jadalnią i holem jednocześnie.

- Błagam - zaśmiałyśmy się i wskoczyłyśmy do audi a4 mojej siostry.

***

- Słuchaj, a czemu nie pojechałaś mustangiem? - spytała siostra, gdy zaparkowałyśmy pod szkołą.

- Zapomniałam wczoraj zatankować. Żenada. Dobra, lecę Annie. Do później - pocałowałam moją dwudziestopięcioletnią siostrę w policzek i wybiegłam z samochodu. Popędziłam do sekretariatu, gdzie sekretarka dała mi plan lekcji.

- Co za debile zrobili ten plan - mruknęłam otwierając moja tymczasową szafkę. - Żeby mieć pierwszą fizykę?! Dobrze, że zostało trochę czasu na zwiedzanie szkoły.

Tak, może i byłam tu pięć lat temu. Ale miałam wtedy trzynaście lat, i byłam w gimnazjum, więc nie znam liceum. Teraz muszę wszystkie sale przejść, i szukać odpowiednich do zajęć. Ugh...

Po dwóch minutach miałam dość. Jak na zawołanie na kogoś wpadłam. Normalka.

- No nie wierzę. Znowu na mnie wpadasz, Parker - usłyszałam ten sarkastyczny śmiech mojego największego wroga.

- Saouter Smith, najbardziej zarozumiały i arogancki chłopak w szkole. - warknęłam wstając na własnych siłach, bo ten dupek nawet nie chciał mi pomóc.

- Mam dil. - spojrzałam na niego jak na idiotę. - No co, przysługa za przysługę...

**************************

Hejcia!

Jestem Polsat, w najlepszych momentach ucinam hihi

Simply Love 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz