Epilog części 2

824 39 1
                                    

Jestem łaskawa i wstawiam jednego dnia ostatni rozdział, epilog i podziękowania <3


**DWA LATA PO ZDRADZIE EDA***

Patrzyłam, jak w domu krzątają się różni ludzie. Makijażystka, fryzjerka, przyjaciele moi i mojego... Hm... Chłopaka? Przereklamowane. Narzeczonego? Lepiej... Mężczyzny, który za dwie godziny będzie moim mężem. Pokręciłam z rozbawieniem głową i zaczęłam zakładać moją długą białą suknię z cekinami przy krańcach kreacji. Suknia nie miała ramiączek, a dekolt miała w serce. Ogólnie była śnieżno biała, a na dodatek miała w komplecie bolerko z futerkiem.  Uśmiechnęłam się, a zarazem potem do pokoju wparowała makijażystka i fryzjerka. Zaczęły mnie malować i czesać. Miałam lekki wodoodporny makijaż i włosy podkręcone i związane w cudownego koka. 

- Dzięki dziewczyny - uśmiechnęłam się. Została godzina do najważniejszego dnia w moim beznadziejnie nudnym życiu. 

- Gdzie nasza panna młoda? - usłyszałam głos moich przyjaciół. Uśmiechnęłam się i zeszłam na dół, gdzie stała Liliana, Sara i Dylan. Wszyscy wyglądali oszołamiająco.  Sara miała niebieska sukienkę z wydłużonym tyłem i paskiem dookoła bioder. W dodatku miała czarną marynarkę. Liliana miała pudrowo różową sukienkę za kolano i niebieską marynarkę. Dylan miał zwykłą marynarkę i koszulę wpuszczoną w spodnie. 

- Hejka kochani - przywitałam się z nimi całusem w policzek.  - Jak wyglądam? - spytałam uśmiechnięta.

- Jak tysiąc gwiazd - skwitował Dylan i mocno mnie przytulił. 

- Dobra, zbieramy się - oznajmiła Sara i wszyscy weszliśmy do długiej białej limuzyny. Po chwili ruszyliśmy do kościoła, gdzie zostanie wypowiedziane najpiękniejsze zdanie mojego życia.

Jesteście teraz małżeństwem. 

***

- Czy ty - Veronico Parker - Chcesz wyjść za tego mężczyznę? - spytał ksiądz, a ja popatrzyłam na mężczyznę mojego życia.

- Tak - powiedziałam szczerząc się jak głupia.

- Świetnie! Od dzisiaj jesteście małżeństwem - odpowiedział ksiądz, a ja popatrzyłam na mojego męża i po chwili tkwiliśmy w pocałunku, a wszyscy dookoła nam wiwatowali.

- Miałeś rację - powiedziałam cicho, gdy zaczęliśmy zbierać prezenty od gości przed kościołem.

- Z czym? - spytał mężczyzna szeroko się do mnie uśmiechając.

- Dwa lata temu. Mówiłeś, że będę Veronicą Marcos. Miałeś rację. I ci za to dziękuję - pocałowałam Aleca i wzięłam od mojej cioci prezent.

- Już od waszego pierwszego spotkania wiedziałam, że będziecie razem - uśmiechnęła się ciocia Mindy i nas oboje przytuliła. 

- Tak, my też to wiedzieliśmy - wyszczerzył się Alec i zbliżył mnie do siebie.

-jasne. jak zawsze skromny - parsknęłam.

- Jak zawsze pyskata - nic już nie powiedziałam, bo nie ma co. No bo co? - zaśmiałam się pod nosem i dalej zbieraliśmy prezenty. W oddali ujrzałam mój koszmar, kilkaset nieprzespanych nocy.

Ed

Zaczął do mnie podchodzić, a ja spanikowałam. 

- Alec - wymruczałam mu do ucha i głowa wskazałam Sheerana. Ci zacisnęli pięści, a rudzielec podszedł do nas z wzrokiem zabijającym. 

- Odejdź stąd - wycedził mój mąż, a ja spanikowałam jeszcze bardziej i po prostu odeszłam. Ed tylko krzyknął tęsknie i poszedł, a ja zaczęłam płakać.

Ale trzeba iść dalej. 

Dla mojego dziecka. 

Dla Aleca.

Dla rodziców.

Dla cioci Mindy.

Dla przyjaciół.

Ale nie dla Eda.

Ani Saoudre.

Dla siebie

Simply Love 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz