Rozdział 13.3

402 26 2
                                    

- Musimy zerwać...

Co proszę?!

Nie wierzę... Ja kocham Andersona, a ten wyjeżdża z tekstem, że musimy zerwać. Jego powaliło do końca.

- Jesteś okropny. Nic ci nie zrobiłam! - krzyknęłam i dałam mu z liścia. Ten rozmasował obolałe miejsce i plunął tuż pod moje stopy. Wzdrygnęłam się i to mocno - Wynocha - Ten nic nie mówiąc udał się oknem na dół i tyle go widziałam. 

***

- Wyjeżdżamy na wakacje rodzinne do Nowego Yorku. Nie będzie nas przez miesiąc, więc nie rozwal mi chałupy - pogroził mi ojciec zakładając buty. 

- Mów o rzeczach realnych - zaśmiałam się patrząc jak mama nieudolnie próbuje zapiąć w foteliku nasze ukochane pociechy.

Tak... Nie dawno urodziło się moje rodzeństwo. Bliźniaki heh. Andrew i Maya. Oczywiście nie dało się namówić rodziców na imię Vanessa więc postanowiłam, ze kiedyś sama tak nazwę swoją córkę. 

- Możesz robić imprezy ale wiedz, że co tydzień będzie przyjeżdżać babcia Angela - uśmiechnęłam się bo z babcią zawsze trzymałam sztabę i ona ani razu nie przyjedzie sprawdzać co u nas. 

Kochana.

- Jessi jedzie z nami. A Poppy zostaje z tobą.

- Serio - wzdrygnęłam się myśląc o tym, że codziennie będę musiała wyprowadzać tego potwora na dwór. 

Poppy to suczka, która jest córką słynnego  Pimpka, który był u nas w rodzinie od osiemnastych urodzin mojej mamy. Nie poznałam go, bo zdechł gdy miałam rok. Nie pamiętam go, ale ze zdjęć wynika, że Veronica była do niego przywiązana. 

- Suzanne słuchasz mnie? - spytała zirytowana mama, a ja się uśmiechnęłam nieśmiało głową pokazując, żeby kontynuowała. - Jedzie z nami cała nasza paczka więc dzieci moich przyjaciół zostaną z tobą - wytrzeszczyłam oczy myśląc, że się przesłyszałam - Patric będzie za chwilę, Katie i Luis będą jutro, a John za tydzień bo jest jeszcze z ciocią Lil i wujkiem Larrym na wakacjach. - skinęłam głową szczerząc się jak głupi do sera. 

- Pamiętaj o tym, że mamy czujniki przeciwpożarowe w domu i jak zapalisz choć jednego papierosa wracamy - westchnęłam zgadzając się na słowa taty. 

- Jeszcze pamiętaj o tym, że...

- Oh przestańcie i jedźcie już bo dostanę wkurwicy. 

- Słownictwo - powiedzieli rodzice w tym samym momencie i wszyscy się zaśmialiśmy. Pożegnałam się z rodziną i postanowiłam poczekać, aż przyjedzie Patric. 

- Hej - obok mnie pojawił się Ash, o którym przez dobre kilka dni kompletnie zapomniałam. Wzruszyłam ramionami oznajmiając, że nie chce gadać. 

- SUZANNE! - krzyknęła sąsiadka z naprzeciwka, która była tak okropna, że nie da się tego opowiedzieć słowami. 

- Słucham pani Rose. 

Pani Rose to kobieta w podeszłym wieku o nienaturalnie kręconych, złotych włosach. Ma charakterystyczne zielone oczy, które każdy rozpozna. 

- Dziecko drogie, gdzie pojechali twoi rodzice?

Mówiłam o tym, że to największa plotkara w całym Oregonie?

- Na wakacje, prze pani. 

- A gdzie?

- Do Nowego Yorku - odpowiedziałam grzecznie patrząc, jak Ash prawie wybucha śmiechem. 

- Ah skarbie pogadamy przy herbatce?

NIE

- Bardzo bym chciała, ale za chwilę przyjeżdżają moi znajomi i muszę ich jakoś zanudzić - Pani Choley pokręciła głową z dezaprobatą i weszła na swój ganek, a ja zobaczyłam w oddali czarnego nissana. 

- Patric - uśmiechnęłam się widząc blondyna w samochodzie. 

Kliknęłam na rozmowę grupową i powiedziałam słowa, które rozweselą każdego nastolatka.

- Wpadajcie na imprę.


Ratunku

Wena mi się skończyła xDDD

To znaczy mam jeszcze kilka rozdziałów w zanadrzu, ale rzadko wchodzę na komputer i nie mam jak publikować tego czegoś. 

Wiem, że to robię coraz rzadziej wiec upominajcie się!

Postaram się częściej ale aktualnie jestem chora i niedługo jadę do szpitala na badania więc w następny tydzień na pewno nic nie wstawię. Może w weekend ale zobaczymy. 

Trzymajcie się!

I jeszcze raz przepraszam. 


Ps. Rozdział niesprawdzony - piszę na szybko 

Simply Love 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz