Rozdział 1.2

820 43 0
                                    

Włożyłam do mojej torby sportowe ubrania i kilka zeszytów i  westchnęłam. 

- Ed, wychodzę - powiedziałam smutno całując go w policzek. 

- Słuchaj, może zrobisz sobie wolne na tydzień? Wyglądasz okropnie - powiedział zmartwiony. 

- Mam zawalić pierwszy dzień studiów? Powaliło Cię? Chcę poznać kogoś, a nie siedzieć tu i rozpłakiwać stratę Brandona i Saoudre. - warknęłam zirytowana. 

- Przepraszam. No już leć kochanie, bo się spóźnisz - uśmiechnęłam się do niego i wyszłam z domu. 

Po pięciu minutach byłam pod wielkim budynkiem szkoły. 

- No to zaczynamy - powiedziałam sama do siebie i już chciałam postanowić pierwszy krok w budynku, ale na kogoś wpadłam.

- Uważaj jak... - jakiś chłopak zaczął mówić, ale przerwał, gdy na mnie spojrzał. - Wybacz, nie widziałem cię. Jestem Mark - podał mi dłoń, a ja ją wzięłam i pomógł mi wstać.

Miał jasno brązowe włosy, które w świetle jakie padało na niego wyglądały jak rude. Miał też piwne oczy i był bardzo umięśniony.

- Veronica - uśmiechnęłam się - Parker.

- Logan - zaśmiał się i zebrał z podłogi moje zeszyty, które mi upadły.

- Dzięki - uśmiechnęłam się nieśmiało i wzięłam od niego kartki. 

- Pierwszy rok? - pokiwałam głową - Hah, witamy na pokładzie. Oprowadzić cię po tym jakże fascynującym miejscu?

- Może kiedy indziej. Jestem już spóźniona na wykład - mruknęłam niezadowolona - Cześć

- Poczekaj - złapał mnie za nadgarstek - Dasz mi swój numer telefonu? - zaśmiałam się i napisałam mu na kartce ciąg cyfr - Dzięki, to do zobaczenia.

- Chwila, pokazałbyś mi salę  czterysta dziewięć?

- Tak, jasne. Chodź za mną - pokiwałam głową i poszłam za nim w nieznanym mi kierunku.


***

Wykłady minęły mi w ekspresowym tempie. Były mega interesujące i nie ma w tym sarkazmu. Postanowiłam, że od razu wrócę do domu, bo nie miałam na nic siły. Już wychodziłam gdy znowu na kogoś wpadłam.

 Kurwa ludzie co jest z wami - pomyślałam.

- O matko, przepraszam. Już pomagam - usłyszałam głos jakiejś dziewczyny. Spojrzałam na nią i ujrzałam ciemną brunetkę z zielonymi oczami. Nie była chuda, ale też nie gruba. Cycki wszystko zasłaniały (no co? Stwierdzam fakty) - Jestem Liliana, ale mów mi Lil. Lil Parker.

- Parker? - zaśmiałam się i wstałam przy jej pomocy. - Veronica. Parker - wybuchnęłyśmy śmiechem - Który rok?

- Pierwszy - uśmiechnęła się  - ty też? - przytaknęłam - To świetnie! Wymieniamy się numerami?

- Czemu nie - zaśmiałam się i wpisałam jej do telefonu mój numer - teraz ty - ona wpisała swój numer do mojej komórki. - Dzięki - nagle poczułam ręce na swojej tali i pisnęłam przestraszona.

- Spokojnie, to tylko ja - zaśmiał się chłopak, a ja odetchnęłam z ulgą. 

- Mark ty debilu, Chcesz, żebym tak szybko zginęła?

- Nie - znowu się zaśmiał nie biorąc rąk z tali - Dzisiaj jest imprezka z początku roku. Wpadacie? - spytał mnie i Lil. 

- Ym... No... Em... - jąkała się Liliana. O co jej chodziło?

- Jasne, czemu nie - wzruszyłam ramionami - Przyjedziesz po mnie?

- Oczywiście, słońce - uśmiechnął się kładąc swój podbródek na moim ramieniu, ale od razu go odepchnęłam.

- Słońce? No tak, nie da się na mnie patrzeć - zgasiłam kolegę, a tak naprawdę siebie. Parker za to zachichotała.

- Eee tam. Dobra, przyślesz mi adres sms-em i przyjadę do ciebie o dziewiętnastej. - kiwnęłam głową i pożegnaliśmy się przytulasem.

- Co to było?! - krzyknęła radośnie dziewczyna, gdy Mark odjechał czerwoną Toyotą GT86.

- Ale co?

- Jestem dziewczyną typu "wiem wszystko o wszystkich". Mark to największe ciacho na studiach! Typowy bad boy! Dziewczynki na jedną noc! A interesuje się tobą.

- Może tylko po to, żeby mnie przelecieć? - warknęłam, a dziewczyna już nic nie powiedziała. 

Simply Love 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz