Rozdział 11.2 (maraton 3/4)

756 37 0
                                    

Veronica

Kolejny nudny miesiąc. Wszystko przelatuje tak spokojnie, że chyba wyrwę się na jakąś imprezę. Catrina powiedziała mi, że dzisiaj są urodziny Lliama. Szczerze, to zapomniałam o tym. Przecież wcześniej nie miałam dziecka...

Z Lorrisem się pokłóciłam. Oczywiście wszystko przez Eda, który poszedł do niego i mu przywalił. Aktualnie jestem teraz wkurzona dosłownie na wszystkich. Rzadko, ale jednak zdarza mi się wyżyć na Lliamie, więc gdy mam okropny dzień, Liliana zabiera go na plac zabaw, lub na dłużej zostaje w przedszkolu.

Jedynym plusem jest to, że przestałam się kłócić z Saoudre. Wyjechał na trzy miesiące na inne studia. Czemu? Nie mam pojęcia. On jest jakiś jebnięty. 

Z tatą i Angelicą mam coraz gorsze relacje. Na dodatek mają tu jakiś wywiad i pokaz mody, tu w Londynie. I muszą zamieszkać z swoją małą Mią pod moim dachem.  Mama chce, żebym poznała jej obecnego narzeczonego, a ja jestem w kropce, bo Drake znowu zaczął mi dokuczać. Kiedyś rozpieprzył mi psychikę, i to wraca. Lepiej być nie mogło, co nie?

A, i jeszcze Sara, Dylan i Sophie. To tak: Sara i Sophie jakoś się zmówiły, bo obie mnie wkurwiają do granic możliwości. Dylan jako jedyny wie o wszystkim, wszystkim. Jemu nie ześwirowało i bardzo się dzięki temu zbliżyliśmy.

- Słuchasz mnie? - zapytał przesłodzonym głosem Mark, z którym ostatnio zaczęłam więcej rozmawiać.

- Nie - odpowiedziałam oschle.  - Zamyśliłam się - powiedziałam szybko, żeby nie obrazić kolegi.

- Rozumiem - kiwnął głową i dam mi ciastko, które zamówiliśmy.

- Więc powiadasz, że znalazłeś dziewczynę? - spytałam zaciekawiona. Rzadko się zdarza, gdy taki Bad Boy jak Mark mógłby mieć dziewczynę "na stałe".

- Tak, Sylvia. Jest blondynką, ale też kujonką. Chociaż nie przeszkadza mi to - kiwnęłam głową i znowu odpłynęłam do moich myśli.

***

- Wszystkiego najlepszego synku! - uśmiechnęłam się do Lliama i podałam mu zapakowany w ozdobny papier samochód sterowany. Pewnie zniszczy mi, Lili i Edowi cały dom, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby kupić mu to autko.

- Dziękuję mamusiu! - zaczął rozpakowywać prezent, a gdy już to zrobił, to wytrzeszczył oczy i popatrzył na mnie - MAMO! Jesteś najlepsza na caluteńkim świecie! - wstał z kolan, pobiegł do mnie i wręcz mnie prawie udusił, tuląc mnie do siebie. Ja tylko się zaśmiałam i objęłam chłopca.

- Dziękuj wujkowi. On to wymyślił - spojrzałam smutno na Eda, który lustrował mnie wzrokiem. Jest coś niezwykłego w pudrowej sukience i czarnych balerinach?

- Wujku jesteś najlepszy! Ale od mamy nikt nie będzie lepszy - mały uśmiechnął się do mnie, ale tego nie odwzajemniłam. Zszedł z kolan Eda i podszedł do mnie. Przytulił mnie mocno i pocałował w policzek.

- Mamo? Czemu jesteś smutna? - spojrzał na mnie, a ja przeleciałam po wszystkich zgromadzonych. Tata siedział na kanapie, Angela obok niego i trzymała na kolanach małą Mię. Lorris, Sara, Dylan i Sophie siedzieli w kuchni (była połączona z salonem), a Ed siedział obok mnie na dywanie. Wszystko super oprócz tego, że każdy się na mnie gapił.

- Nieważne synku - powiedziałam smutno i wstałam z dywanu. poszłam do korytarzu i wzięłam torebkę, do której włożyłam telefon, słuchawki, kasę i chusteczki.

- Porozmawiam z nią - usłyszałam zbliżające się kroki, więc szybko złapałam kurtkę (Wady grudnia) i wyszłam z domu. 

- Veronica poczekaj - podbiegł do mnie Ed i złapał za nadgarstek. 

- Zostaw mnie, Ed - wyszeptałam z łzami w oczach - Życie mi się wali, nie pogarszaj sytuacji.

- Jak to "życie ci się wali"? Co się dzieje, kotku - podniósł mi palcami głowę, przez to musiałam na niego spojrzeć.

- Nie zrozumiesz - powiedziałam cicho i odeszłam. Tak po prostu. 

Simply Love 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz