Rozdział 21

1.1K 74 6
                                    

Obudziłam się wtulona w Eda. Po wczorajszej rozmowie od razu chciało mi się krzyczeć z radości. Ale nie będę z nim spała w jednym łóżku. Co poradzić, że nie darzę go miłością?

- Dzień dobry. - pocałował mnie w czoło mężczyzna

- Cześć rudzielcu. Co tam u ciebie?

- Słyszałem waszą wczorajszą rozmowę ze Smithem. Gratulacje mała. - uśmiechnęłam się i wstałam z mega wygodnego łóżka.

- Dzięki. Idę pobiegać. idziesz ze mną?

- Jasne, czemu nie. - ubraliśmy się i wyszliśmy z apartamentu. Zaczęliśmy biegać, ale po dziesięciu minutach Ed stanął.

- Co jest? - spytałam popijając wodą.

- Chodź. - wprowadził mnie do sklepu ze zwierzętami. Aha?

- Ed? O co ci kaman? - prowadził mnie przez klatki z psami, kotami i królikami.

- Patrz. - odwrócił się w moją stronę z małym border collinem. - Twój nowy piesek. - pisnęłam i wzięłam małego pieska na rączki.

- Ed dziękuję! - rzuciłam mu się na szyję.

- EJ ej ej, to nie ja. - uśmiechnął się, a ja zdziwiona na niego popatrzyłam. - Odwróć się. - zrobiłam to, co powiedział i ujrzałam Saoudre z smyczą. Podbiegłam do niego i mocno przytuliłam.

- Dziękuję! Ale on słodki!

- Jak go nazwiesz? - zapytał Saoudre ciągle mnie przytulając. Zaczęłam się śmiać - Jak?

- Pamiętasz, jak kiedyś nazwałam piłeczkę ping-pongową Pimpek? - chłopak niepewnie kiwnął głową - No to masz odpowiedź.

- Pimpek? - zaśmiał się Ed. 

- A jak! - popatrzyłam na psa - Cześć Pimpek. - piesek zaczął merdać ogonem i mnie polizał po buzi. 

- Lepszego imienia nie umiałbym wymyślić. Wracajmy już. Ed ma za dwie godziny koncert - wyszłam z chłopakami na dwór. Od razu puściłam Pimpka na trawę i zaczęliśmy biegać.


***

Koncert świetnie się zaczynał. Ja założyłam czerwoną sukienkę przed kolano, a że jest zima to do tego kozaki i płaszcz. Tak, pomysłowe. Ale niby to dziwnie brzmi, a wygląda nawet dobrze. 

- Świetnie wyglądasz. - szepnął mi do ucha Saoudre, a ja popatrzyłam na niego. Miał białą bluzkę, która trochę podkreśla zarysy jego brzucha, czarne spodnie i Jordany. W jesień? Really?

- Ty też niczego sobie. - wystawiłam mu język i wyszliśmy z apartamentu Eda. Tata już poszedł na wywiady, a Angelica poszła z nim. Leo wyszedł z nami. Miał czarną koszulę i granatowe jeansy. 

- Idziemy! - krzyknął Ed i wyszliśmy z budynku. Pod nim stała limuzyna, do której wsiedliśmy. 


*** 

Stanęłam na scenie obok mojego przyjaciela. Zaczęliśmy śpiewać "Shape of you". Często występowałam, ale nie z takimi widzami. gdy była druga zwrotka, popatrzyliśmy na siebie i złączyliśmy dłonie. Uśmiechnęliśmy się i dalej śpiewaliśmy. Saoudre na mnie patrzył jakbym była najciekawszym eksponatem w muzeum. Bez komentarza. 

Gdy skończyliśmy śpiewać ja zeszłam ze sceny, a Ed zaczął mówić.

- Kochani. Teraz będzie dedykacja od mojego przyjaciela, Saoudre Smitha do najpiękniejszej dziewczyny na tej planecie! - popatrzyłam na Saoudre, a ten się uśmiechnął - Veronici Parker! - wszyscy zaczęli klaskać, a ja stałam patrząc jak Saoudre wychodzi na scenę obok przyjaciela. Powiedział mu coś na ucho, a ten uśmiechnął się i oboje zaczęli śpiewać "Perfect". Moja ulubiona piosenka. Z moich oczu poleciały łzy. Gdy skończyli, oboje wyszli z sceny, bo była to ostatnia piosenka koncertu. Rzuciłam się na Saoudre i mocno przytuliłam. 

- To było cudowne, dziękuję - chłopak się uśmiechnął i wszyscy wróciliśmy do tymczasowego domu Eda.

Simply Love 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz