Rozdział 18

1.2K 70 2
                                    

Veronica

Patrzyłam na wysokiego umięśnionego szatyna z hipnotyzującymi zielonymi oczami. Był bardzo dobrze zbudowany, co mnie mile zaskakiwało. Wydaje się groźny, ale moim zdaniem może być sympatyczny.

- Bardzo przepraszam - uśmiechnął się podając mi kwiaty, które mi upadły.

- Spoko - zaśmiałam się zabierając od niego róże. Podałam mu rękę. - Veronica

- Dawid. Gdzie lecisz? - spytał patrząc na mnie z zainteresowaniem.

- Do Polski na koncert Sheerana - uśmiechnęłam się na tą myśl.

- Serio? Ja też.  W ogóle pochodzę z Polski.

- Zauważyłam - zaśmialiśmy się. - Ile masz lat?

- Dziewiętnaście skończyłem w wrześniu, a ty?

- Osiemnaście w październiku. Kilka dni temu.

- O, to wszystkiego najlepszego. Sory, ale nie mam żadnego prezentu - wybuchnęłam śmiechem, a po chwili chłopak zrobił to, co ja. - Dasz mi swój numer? - kiwnęłam głową i podał mu ciąg cyfr. On zrobił to samo. Dla pewności, że mamy poprawnie zapisane numery, napisałam do niego. Na szczęście mu przyszło.

- Kotku, co ty robisz? - usłyszałam za sobą głos Saoudre.

- Mówiłam ci już, że nie jestem rzeczą. Co, uzgodniłeś coś z Leonarde? Myślisz, że róże i bransoletka wystarczą? - warknęłam odwracając się w jego stronę.

- Może ja już pójdę - podrapał się po karku Dawid.

- Nie, to Smith stąd idzie. - Ten tylko złapał moją rękę i chciał mnie pociągnąć, ale mój nowy kolega go powstrzymał popychając.

- Nie słyszałeś? Wara - Syknął Dawid, a ja się uśmiechnęłam. Saoudre popatrzył na mnie i odszedł. - Którym lotem lecisz?

- Tym za dziesięć minut. I dzięki, Saoudre i jego brat ustalili sobie, że będę ich, jakbym była jakaś rzeczą. - wymachiwałam rękoma.

- Kurwa Parker - Ja pierdole. Teraz Leo - Dawid, odwal się od niej.

- Leo?! Stary, kope lat!

- Nie - warknął ciągnąc mnie do rodziców. Pewnie myślicie, że jak mówię rodziców to chodzi o mamę i tatę. Nie, chodzi o tatę i Angelice.

Angelica to bardzo miła brunetka. Jest modelką ale nie jest hamska ani nic z tych rzeczy. Już ją nazywam mamą, no bo za miesiąc nią zostanie.

- Córciu, skąd znasz Dawida? - spytał mnie ojciec.

- Wpadłam na niego. Czy to coś złego?

- Wiesz, kiedyś sprzedawał Leonowi i Saoudre narkotyki. Nie zadawaj się z nim. - wytłumaczył ojciec chłopaków.

Tata Smithów bardzo rzadko ich spotyka. Rozwiódł się z ich matką i teraz jest jak to powiedział "szczęśliwym singlem". Wierzę mu, bo trzyma się nieźle.

- Zapamiętam - uśmiechnęłam się i podeszłam do kosza na śmieci. Wrzuciłam tam kwiaty i bransoletkę.

- Ver - szepnął do mojego ucha Leo - Przepraszam.

- Tak, tak - warknęłam. Nagle zaczął mnie niemiłosiernie gilgotać. Darłam się na całe lotnisko, ale nikt mnie nie słyszał bo było zbyt głośno - Za... Co...?!

- A co miałas ostatnio zrobić? - popatrzył na mnie.

- Ah, całus powiadasz? - uśmiechnęłam się i chciałam go pocałować w policzek, ale ten szybko odwrócił się i pocałował mnie w usta.
Nie powiem, było przyjemne. Smakował czekoladą i miętą co według mnie jest dobrym połączeniem.
Oddałam pocałunek zaplatając ręce na jego szyji.

Saoudre

Zaraz wybuchnę. Leo pocałował Ver! Co za szuja. Ja mu tego nie wybaczę. A już myślałem, że Parker będzie moja. Ale co ja sobie myślałem. Przecież ona całe życie mnie nienawidziła. Pewnie nie wiecie dlaczego, ale dowiecie się w swoim czasie. Powiem tylko, że to się tak naprawdę zaczęło się trzy lata temu.

- Lot numer 1784 proszony do bramek - usłyszeliśmy głos stuardessy z głośników. Kocham tą kobietę, za to, że dzięki niej Leo i Ver się odczepili.

- Saoudre, patrzysz na nich jak na gówno. - usłyszałem za sobą głos ojca. On zawsze miał dystans.

- Nie zrozumiesz. - warknąłem i podszedłem pod bramki.

Simply Love 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz