Zapukałam do drzwi już trochę bardziej uspokojona. Heh, brat Saoudre żeni się z moją siostrą. MOJĄ! Jak oni mogli się związać wiedząc, że nie trawie się ze Smithem. Za to Leonarde-brat Saoudre to genialny mężczyzna. W pewnym sensie zazdroszczę im, że mają siebie nawzajem.
- Już chwilka! - usłyszałam niski głos mężczyzny. Nagle drzwi otworzył Leonarde - Cześć młoda!
- Cześć stary! Mogę wejść obgadać z tobą i twoim kochanym braciszkiem pewną sprawę dotyczącą WAS?! - dwudziestosześcioletni mężczyzna wytrzeszczył oczy.
- Um... Proszę - wykrzywił się i otworzył szerzej drzwi, a ja weszłam do środka i zdjęłam buty. Odłożyłam buty na bok i weszłam do salonu, gdzie Saoudre siedział na kanapie oglądając mecz i popijając piwem. - Nie rozmawiaj z nim - szepnął mi do ucha narzeczony Annie i usiadł obok mojego wroga i coś mu szepnął do ucha. Chłopak natychmiastowo odwrócił się w moją stronę i zmarszczył brwi.
- Veronica? Co ty tu robisz?
- Przykro mi, że jesteś w kiepskim humorze, ale jeszcze bardziej ci go popsuje.
- Gadaj do rzeczy - warknął chłopak i pokazał miejsce obok siebie, żebym usiadła. Usiadłam na fotelu, naprzeciwko Leonarde, który wyglądał na załamanego.
- Błagam Ver, nie mów mu. - czemu on mówi na mnie Ver? To troszkę wkurza - Nie dzisiaj.
- O co chodzi? Leo, gadaj - Ups. Saoudre Smith się wkurwił.
- Wiesz, że twój przecudowny braciszek swata się z moją ukochaną siostrzyczką - chłopak wytrzeszczył oczy, a po chwili zgniótł jeszcze pełną puszkę, której napój wylał się na podłogę.
- Ja pierdole. Słuchaj, Leo, czy to prawda?!
- Tak... Annie będzie z nami mieszkać za pół roku - szepnął mężczyzna, a ja chciałam mu wyrwać te cudowne maślane oczka. - Powinienem wam powiedzieć, przepraszam - już nie wytrzymałam. Po prostu wstałam i wyszłam z domu trzymając w rękach buty. Szłam w skarpetkach po ulicy. Nagle zaczęło padać. Lało jak z cebra. Świetnie, po prostu świetnie.
Po dłuższym spacerze poczułam, a raczej nie poczułam deszczu. Spojrzałam w górę, gdzie ujrzałam blondyna z brązowymi oczami. Miał metr dziewięćdziesiąt, ja jedyne metr siedemdziesiąt. Oczywiście to był Saoudre. Nic nie mówił, po prostu trzymał mi parasolkę.
- Dzięki - cicho szepnęłam nadal idąc przed siebie.
Tak naprawdę chyba wyolbrzymiam to, że dwoje kochających się ludzi się żenią. Tylko że ci ludzie, to rodzeństwo moje i Saoudre. Co za dziwna sytuacja. Cholernie dziwna...
- Wiesz... Musimy zrobić ten referat z Angielskiego - wyrwał mnie z rozmyśleń głos chłopaka.
- Tak, podzielimy się. Ty zrobisz...
- Zrobimy po prostu to razem - przerwał mi arogancko. Chyba zobaczył, że źle zrobił, bo od razu dopowiedział - Sory, że ci przerwałem. Ale nie uważasz, że lepiej, żebyśmy się pogodzili? Niby wkurwiłem się na brata ale dla ich dobra, przynajmniej sobie nie "gryźmy".
- Dobry pomysł. Kocham Annie i chcę jej dobra. To... Przyjedziesz do mnie?
- Co? Jak to? To nie ty do mnie? - zaśmiałam się.
- Bądź dżentelmenem kochanienki - wiedziałam, że to go wkurzy, ale on tylko się uśmiechnął.
- Do zobaczenia w poniedziałek po szkole - uśmiechnął się i oddając mi parasolkę, sam poszedł w swoją drogę.
Wróciłam do domu jaka? Szczęśliwa? Wesoła? Ale z czego? Z tego, że pogodziłam się ze Smithem? To jest głupie.
Chciałam otworzyć drzwi, ale okazały się zamknięte.
- Nieee! - waliłam w drzwi, ale po chwili uświadomiłam sobie, że rodzice wracają po dwudziestej, a jest osiemnasta, siostra pojechała do pracy, bo coś mówiła że musi dokończyć projekt, a ja nie mam ani kluczy, ani telefonu. Na dodatek jest piątek, więc Sara jest u dziadków, jak co tydzień. A nie wiem gdzie mieszka Dylan. KURWA!
- NIE NIE NIE!!! - oparłam się o drzwi i podkuliłam kolana, kładąc na nich głowę.
- Ver? - dobrze znałam ten głos. Gadałam z nim jakieś pół godziny temu - Co tu robisz?
- Leo co tu robisz. Annie nie ma w domu.
- Wiem o tym. Powiedziała, że nie zostawiła Ci kluczy i że mam zabrać Cię do nas.
- Super - warknęłam cała mokra. Poczułam, jak zabiera mnie na rękach do auta. Usiadłam na miejscu pasażera i zasnęłam.
Saoudre
No super. bardzo extra. Za dziesięć minut przyjedzie zmoczona Parker. Niby się pogodziliśmy ale to jednak Parker.
Po ośmiu minutach do mieszkania weszła zmoczona Veronica. Spała na ramionach Leonarde. Poczułem... Hmm. Zazdrość? Co ja gadam?
- Trzeba ją przebrać. Dasz jej ciuchy? - cicho powiedział, a ja wywróciłem oczami i pokazałem mu ręką, żeby zaniósł ją do mojego pokoju. Zaniósł ją na moje łóżko, na co chrząknąłem.
- Co ty robisz? To moje łóżko. Miałem dać tylko ciuchy
- Serio Saoudre? Będziesz, aż takim dupkiem? - syknął brat. Faktycznie, zachowuje się jak dupek. Leonarde jest mega opiekuńczy, nie tylko do rodziny, ale też bliskich. Kiedyś Vera ciągle do nas przychodziła, bo uwielbiała spędzać czas z o siedem lat starszym mężczyzną.
- Przepraszam - wydukałem i podałem mu jakąś za małą bluzkę i bokserki, po czym wyszedłem z pokoju
CZYTASZ
Simply Love 1&2&3
Teen FictionStara nazwa książki: Nic (chyba) z tego nie będzie *** Opis pierwszej i drugiej części Veronica chciała mieć spokojne życie z dala od problemów. Niestety przeprowadziła się do rodzinnego miasta, San Diego, gdzie musi stawić czoło z swoim wrogiem num...