Rozdział 12

1.2K 76 1
                                    

Czekałam już pod drzwiami gabinetu. Po chwili podszedł uśmiechnięty Saoudre.

- Siemka mała.

- Mała? Mała?! Coś ty naopowiadał Sarze?! - darłam się, a uczniowie którzy przechodzili obok, patrzyli na nas jak na idiotów.

- Że jest nic nie warta, nudna i wolę ciebie - uśmiechnął się łobuzersko, ja z całej siły walnęłam go pięścią w twarz.

- Ty dupku!!! Jak mogłeś tak powiedzieć?! Ona się wyprowadza przez ciebie! - walnęłam go jeszcze otwartą ręką w drugi policzek i wybiegłam z szkoły. Wsiadłam w samochód i pojechałam do domu Sary.

***

Kolejny raz przytulałam przyjaciółkę.

- Ja nie wiedziałam, Sara - płakałam z nią - Nie wiedziałam, że Smith jest takim debilem.

- Dziękuję, że mnie odwiedziłaś. Dobrze, że się dowiedziałaś. Ja nie miałam siły tego zrobić.

- Nocuje u ciebie, tylko zadzwonię do przyjaciółki i Lorrisa, żeby nie przyjeżdżali. - dziewczyna kiwnęła głową, a ja zadzwoniłam do przyjaciół, informując ich, żeby nie przyjeżdżali.

Po kilku godzinach zadzwonił do mnie Saoudre. Chciałam zablokować telefon, ale Sara powiedziała, że to może być coś ważnego. Coś w to nie wierzyłam, ale nacisnęłam zieloną słuchawkę.

- Czego? - warknęłam.

- Boże Ver.. Leo, Annie - sapał. Chyba Biegał. Po chwili usłyszałam zatrzaśnięcie drzwiami.

- Co się stało? - spytałam zabierając swoją torbę na ramię

- Nie dowiedziałaś się czemu nas zwolnili. Mieli wypadek. Ja pierdole, sory, że wcześniej ci nie powiedziałem, ale musiałem pojechać  coś załatwić. Będę u ciebie za trzy minuty.

- Jestem u Sary. Szybko! - krzyknęłam ubierając buty. Zaczęłam płakać. Saoudre rozłączył się, a ja poleciałam do przyjaciółki.

- Sara! - przytuliłam ją - Muszę jechać. Annie i Leo są w szpitalu. Muszę jechać - dziewczyna mnie mocno przytuliła i pożegnała. Zeszłam na dół, gdzie ujrzałam przez okno auto Smitha. Wybiegłam z domu, i wpadłam do samochodu chłopaka.

- No jedź! - krzyknęłam, a ten z piskiem opon wyjechał z podwórka.
Nie odzywałam się, tylko patrzyłam na krajobrazy zza okna.

- Przepraszam. - Kolejny raz to powiedział.

- Przestań do cholery przepraszać! - krzyknęłam. Ten tylko przyspieszył i po chwili byliśmy w szpitalu. Wybiegłam z samochodu i biegłam po korytarzach tego paskudnego budynku.

- Annie! - krzyczałam.

- Panna Veronica Parker? - usłyszałam  za sobą głos wysokiego bruneta w około wieku dwudziestu pięciu lat.

- Tak - powiedziałam spokojnie - Co z moją siostrą?

- Mieli poważny wypadek. Panna Anna jest w gorszym stanie niż pan Leonarde. Wpadli na drzewo, ratując jakąś przypadkową osobę. Jest brat pana Leonarde?

- Jestem - usłyszałam za sobą głos Smitha - Co z Leo? - lekarz opowiedział od początku historię, i dodał, że Leo zanim zemdlał poprosił, żebyśmy do nich pojechali.

- Oni są już dorośli, ale czy mogą przyjechać rodzice?

- Nie - powiedziałam z Saoudre w tym samym momencie.

- Moi rodzice nie mogą się na razie dowiedzieć.

- Moja matka też - potwierdził Smith.

- Zresztą, co z Annie? Gdzie moja siostra?

- Jest w sali numer siedem. Przykro mi, ale na razie nie może pani wejść. Anna jest bardzo osłabiona, i jest w stanie krytycznym. Boimy się, że padnie w śpiączkę farmakologiczną. Za to, Leonarda można spotkać.

- Rozumiem, możemy do niego wejść? - spytałam z nadzieją. Lekarz kiwnął głową i podał nam numer jego sali. Poszłam tam w ciszy, choć Smith chyba coś do mnie mówił.

Jestem przerażona. Annie w szpitalu? Za miesiąc miała się ożenić z Leo! Jak ja dam bez niej radę, jak popadnie w tą śpiączkę?!

Przyspieszyłam kroku, zalewając się łzami. Nagle poczułam, jak ktoś mnie ciągnie za rękę i przytula. Od razu poczułam bardzo znajome perfumy...

- Dylan - rozpłakałam się na dobre.

- Csii. Jest też Lorris, i Mike. Uwierz, z Saoudre też nie jest najlepiej.

- Nie interesuje mnie ten dupek.

Saoudre

Stałem tak pod salą Annie, patrząc co się z nią dzieje. Jest spokojna. Teraz czas na Leonarda... Po co ja mu pożyczałem moje nowe auto?!  Dałem się mu zabić. Jestem żałosny.

- Stary - potrząsnął mną Lorris - Pogadaj z Cerą - kiwnąłem głową i poszedłem w stronę Dylana i Very.

- Nie interesuje mnie ten dupek - warknęła dziewczyna tuła się do jej przyjaciela.

- Tak? Na pewno? A mi się wydaje, że już sobie wybaczacie i będzie wszystko dobrze

- Co ty pieprzysz. O mnie już zranił drugi raz w tygodniu i udaje, że nic się nie dzieje. Wszystko będzie dobrze? Dylan, kocham cię ale teraz nie masz racji. On mnie ciągle rani i to się nie zmieni

- Na pewno?

- Tak

Simply Love 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz