Rozdział 24

1.1K 56 0
                                    

- Najlepszych Mikołajek! - krzyknęli wszyscy jednocześnie, a ja się popłakałam. Pokój był cały w różach i słodyczach. Wszędzie było tego mnóstwo. Na samym środku stali moi kochani przyjaciele i rodzina-tata, Angelica, Sara, Lorris, Dylan, Sophie, tata Smithów i Saoudre-popłakałam się i szybko wstałam z łóżka. Nie powiem, było ciężko bo było całe w żelkach w opakowaniach. Przytuliłam wszystkich, a tata nas złapał w niedźwiedzim uścisku.

- Nie wierzę, dziękuję. - popłakałam się jeszcze bardziej tuląc się do Sary i Sophie.

- A ja? - usłyszeliśmy głos za sobą, a ja pisnęłam ze szczęścia. Rzuciłam się na Eda.

- Rudzielec! Tak się cieszę. - pocałowałam go w policzek i bardzo mocno przytuliłam. 


Po pół godzinie tulenia się wszyscy zeszli na dół z tym całym żarciem i różami. Kilka (czyt. kilkadziesiąt) zostawiłam w pokoju. Były od Saoudre. Ja zostałam na górze i szybko się przebrałam w czarne rurki i blado-niebieski sweter. Na stopy nałożyłam moje ciepłe skarpetki przypominające jednorożce i weszłam do łazienki, gdzie się pomalowałam. Zeszłam na dół i zaproponowałam naleśniki. Wszyscy z chęcią na to przystali, a ja weszłam do kuchni wyjmując składniki.

- Pomóc? - usłyszałam głos za sobą i zesztywniałam. 

- Co ty tu robisz? - spytałam z obojętnością. 

- Przepra...

- Wynoś się stąd. Nie będziesz mi psuł Mikołajek, Leo. - warknęłam i po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.

- Kto to był? - spytał Saoudre przytulając mnie od tyłu. 

- Leonarde. Chcesz mi pomóc w robieniu tych niebiańskich pyszności? - zaproponowałam, a on z uśmiechem mi pomógł. Po pół godzinie weszliśmy rozbawieni do salonu, gdzie wszyscy siedzieli. Popatrzyli na nas jak na idiotów.

- Co wy robiliście w tej kuchni? - spytała rozbawiona Angelica.

- On zaczął.

- Ona zaczęła. - powiedzieliśmy w tym samym momencie i się zaśmialiśmy. Co poradzić że jesteśmy cali w mące i masie. 

- My zjemy, a wy się przebierzcie. - kiwnęliśmy głowami i weszliśmy na górę do pokoju. 

- Ej, wynoś się - zaśmiałam się próbując go wygonić z pokoju, ale ten stał wzruszając ramionami. 

- Nie będę patrzeć - westchnęłam i podeszłam do garderoby. Wyjęłam z niej czarny sweter i bordową bluzę, żeby mi pasowała do włosów. Do tego wzięłam czarne jeansy z dziurami. Zdjęłam sweter stojąc tyłem do Saoudre. Nałożyłam szybko drugi sweter i bluzę. Zdjęłam spodnie i założyłam jeansy. Gdy się odwróciłam, zobaczyłam że ten debil ciągle na mnie patrzył.

- Zboczeniec. - walnęłam go, ale od razu pożałowałam, bo Saoudre wziął mnie za nadgarstki i przybliżył mnie tak, że siedziałam na nim okrakiem. 

- Zła odpowiedź - musnął moje ucho - przystojny zboczeniec. - wybuchnęłam śmiechem

- Ty? Przystojny?

- Za coś musisz mnie kochać - poruszył sugestywnie brwiami, a ja się uśmiechnęłam. Nagle szybko pokonał odległość między nami i przycisnął swoje wargi do moich.Oddałam po chwili pocałunek i pociągnęłam końcówki jego włosów, przez co jęknął w moje ucha.  Oderwaliśmy się, gdy skończyło nam się powietrze w płucach. - I co, przyjemnie było?

Bardzo

- Może być. - uśmiechnęłam się i wstałam od niego. Rzuciłam mu bluzkę od taty, którą nam dał i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół i zaczęłam rozmawiać z moimi przyjaciółmi. 


***

- Co?! - pisnęłam uradowana tak cudowną wiadomością. Wszyscy u mnie zostają do świąt, czyli prawie miesiąc. Tata i Angelica żenią się tutaj, w San Diego za dwa dni. W ogóle nie są zestresowani, bo zaprosili tylko najbliższą rodzinę. Wyszło im około stu osób. Wesele też nie będzie jakieś huczne. Powiedzieli, że mogę zaprosić pięć osób, żebym się nie nudziła. Sophie wzięli od razu, jak im zaproponowałam, a raczej rozkazałam. 

Zaprosiłam Sarę, Lorrisa, Dylana, Saoudre i Eda. Tak się cieszę.

- Nie ekscytuj się tak. Muszę miesiąc spać na kanapie. - jęknęła Sophie, na co się zaśmiałam.

- Ja nie będę mieć tego problemu. - wyszczerzył się Saoudre. Popatrzyłam na niego zdziwiona. - No będę spać z tobą. - wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.

Nie, nie jestem z Saoudre.

- Mamy trzy pokoje gościnne. - oznajmił ojciec - Jeden ma duże łóżko, drugi dwa normalne i trzeci pięć łóżek. My od razu zajmujemy duże łóżko. - uśmiechnął się całując swoją narzeczoną w czoło. 

- Może wszyscy pójdziemy spać do jednego? - zaproponował Ed - Nie licząc Saoudre i Ver. Muszą być sami. - po tych słowach dostał w tył głowy ode mnie i w bark od Saoudre. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. 

- Może razem spać. Ostatnio sprawdzałam, są tam wa duże łóżka i reszta pojedyncza. No to raczej ja i Saoudre zajmiemy jedno duże, kto bierze drugie?

- Mogę ja - powiedział Lorris i Sara w tym samym momencie, a ja się uśmiechnęłam. Sara spaliła buraka, a Lorris podrapał się nerwowo po karku.

- Świetnie - uśmiechnęłam się - Ale Ed mógłby z Sophie. - oboje popatrzyli na mnie jak na idiotkę. Tak, wiem... Jestem nią.










Simply Love 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz