Rozdział 3.2

774 44 0
                                    

Wjechaliśmy na parking jakiegoś ogromnego domu. 

- Chodź, jesteśmy spóźnieni - uśmiechnął się do mnie, ale tego nie odwzajemniłam.

Co on chce? Zbajerować, przelecieć i zostawić? Ja się tak nie bawię, sory. 

Weszłam do salonu i od razu poczułam zapach alkoholu pomieszanego z papierosami i dragami. Wszędzie było multum ludzi. Poszukałam kuchnię i po chwili ją znalazłam. Zrobiłam sobie mocnego drinka (mam mega mocną głowę) i wypiłam wszystko duszkiem. 

- Cześć Ver! - usłyszałam (jakimś cudem) głos Lil. Uśmiechnęłam się do niej i pocałowałam w policzek na przywitanie.

- Witam, witam. Masz mocną głowę? - pokiwała głową, a ja jej zrobiłam shota - to świetnie. 

- Veronica? - usłyszałam za sobą tak dobrze znany mi głos i zamknęłam oczy. 

- Co ty tu robisz? - spytałam odwracając się w jego stronę. Jak zawsze miał włosy w artystycznym nieładzie. Miał na sobie czarną bluzkę opinającą jego ciało oraz ciemno brązowe spodnie. Na sobie miał Ray Bany co dodawało mu uroku. Po chwili zdjął je i lustrował mnie wzrokiem. 

- Jestem tu na studiach - wzruszył ramionami, a ja zamarłam

- N-na s...studiach? - jąkałam się przerażona

- Tak, na studiach, a ty co tu robisz?

- T...też n...na s...studiach - przetarłam twarz dłonią prosząc o to, żeby to był zwykły sen. Niestety to prawdziwy koszmar.

- Świetnie! Będziemy się raczej uczyć - uśmiechnął się, ale ledwo co wytrzymałam, żeby go nie walnąć w twarz.

- Miałeś zniknąć z mojego życia... Saoudre - jęknęłam patrząc na jego idealne oczy. 

- Nie rozkazuj mi, Parker  - warknął.

- Co ja? - zapytała Lila podchodząc do mnie. Mimowolnie się uśmiechnęłam.

- Lil idź na chwilę. Muszę pogadać z moim ex.

- To ten, przez którego tyle płakałaś? - spytała, a ja pamiętam naszą rozmowę wracając do domu. Wszystko jej powiedziałam, co widocznie było błędem.

- Tsa... - mruknęłam - Pójdziesz już sobie moja kochana przyjaciółko, która jest zdrajczynią - ona tylko się zaśmiała i sobie poszła.

- Jesteś taka piękna - powiedział Smith i zbliżył się do mnie, ale go odepchnęłam. 

- Tak, tak. A ty jesteś przystojny, i co z tego? - Saoudre już się nie odezwał, bo wpił się w moje usta. Całował zachłannie, ale ja nie oddawałam pocałunku. Po chwili zrozumiałam, że tęskniłam za tym więc oddałam pocałunek. Chłopak przegryzł moją dolną wargę, przez co jęknęłam. On to wykorzystał i dodał język. Czułam, że się uśmiecha, wiec zrobiłam to samo. Zarzuciłam ręce za szyję, ale gdy chciał włożyć ręce pod moją sukienkę, szerzej się uśmiechnęłam i walnęłam go z całej siły kolanem w krocze. Ten syknął głośno i zgiął się w pół. 

- Naiwny Smith - prychnęłam i opuściłam kuchnię.

***

- Mark - zwróciłam się do już nieźle upitego chłopaka. Ja od sytuacji z Saoudre nic nie piłam (czyli około czterech godzin). 

- Co jest kotku? - zamruczał. Ja pierdole, ale on jest upity.

- Jedziemy do mnie - powiedziałam zrezygnowana. 

- Mmmm, a co na to twój chłopak? - zaśmiał się gardłowo, a ja podeszłam do jakiś dwóch chłopaków.

- Cześć chłopaki - przywitałam się nieśmiało, a oni się uśmiechnęli. 

- No hejka - uścisnęli ze mną dłonie - Co taka ładna dziewczyna chce od najprzystojniejszych i najfajniejszych mężczyzn na London Metropolitan University? - uśmiechnął się brunet z zielonymi oczami. Miał kolczyk w wardze i był bardzo umięśniony. Nie powiem-był przystojny. 

- Czy najprzystojniejsi i najfajniejszy kolesie na London Metropolitan University pomogą mi załadować do taksówki tego oto idiotę? - pokazałam na Marka, a oni skinęli głową.

- Jestem Jakson, ale mów mi Jake - przedstawił się brunet - Jake Branson. Wszyscy mnie adorują i kochają - wyszczerzył się.

- Widać, że jesteś gejem - powiedziałam nie wzruszona, a chłopak wytrzeszczył oczy - Tylko geje tak siebie adorują i są zadufani w sobie - Drugi zaśmiał się głośno i poklepał Bransona w plecy.

- Mądra z ciebie laska - powiedział drugi - Jestem Daniel Rogs. - Daniel był szatynem z brązowymi tęczówkami. Nie był szczególnie umięśniony, ale miał mnóstwo tatuaży, co wyglądało u niego wręcz pięknie i seksownie.

- Veronica Parker - również się przedstawiłam, a potem chłopaki odnieśli Marka do żółtego auta. Podziękowałam im, i zanim spytali mnie o numer wyjechałam.

***

- Gdzie ja jestem - jęknął chłopak przecierając twarz dłońmi.

- U mnie w domu. Byłeś upity w trzy dupy, a nie wiedziałam, gdzie mieszkasz.

- Daniel i Jake mogli mnie zawieźć do domu - powiedział wstając z kanapy. Wzruszyłam ramionami i kończyłam robić jajecznicę.

- Masz ochotę na jajka? - spytałam. Mark energicznie pokiwał głową, a ja mu nałożyłam trochę. W sumie nałożyłam śniadania do trzech talerzy. - Ed śniadanie! - krzyknęłam, a chłopak warknął z bólu. No tak, kac. - Sorki - zaśmiałam się i usiadłam przy stole.






Simply Love 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz