Rozdział 6.2

776 41 1
                                    

Trzy lata temu? Urodziłam wtedy mojego małego synka... Ale on nie żyję, a ja nie mogę się z tym pogodzić.

- No i byłam w ciąży. Niestety moja mała dziewczynka zmarła mi na rączkach - uśmiechnęła się smutno, a ja ją przytuliłam - Jak wróciłam do domu, wieczorem znalazłam pod drzwiami Lliama w wózku. Jest bardzo podobny do ciebie - spojrzała na ciebie, a ja spojrzałam na chłopca. - Dostałam wtedy kartkę. Nadal ją mam. Chcesz zobaczyć? - pokiwałam głową, a brunetka podała mi kopertę. Wyjęłam z niej kartkę i założyłam okulary.

Tak, niestety nadal je noszę.

Droga Caterino!

To ja, twój bratanek Brandon! Wiem, o śmierci twojej córeczki, więc mam dla ciebie miłą niespodziankę. Niestety moja dziewczyna urodziła syna, ale moim zdaniem nie nadaje się na matkę, więc oddaje go tobie. Chciała go nazwać Cody, ale go tak nie nazywaj bo bardzo mi się nie podoba to imię. Powiedziałem jej, że dziecko umarło, więc nie spotykaj się z nią i nie mów prawdy.  Będę was odwiedzać, ale teraz nie mogę. Muszę wyjechać do Nowego Yorku do pracy.

Opiekuj się moim synkiem!

Twój Brandon ♥

Łzy napłynęły mi do oczu. Nie byłabym dobrą matką?! Zawsze byłam opiekunką do takich małych szkrabów. Dałabym radę.

- Czy to twoje dziecko? - spytała mnie lekko przerażona. Kiwnęłam głową. Spojrzałam na Lliama. Wyglądał jak sobowtór mnie i Brana... - Ja powinnam ci go oddać - uśmiechnęła się, a ja popatrzyłam na nią jak na idiotkę.

- Pewnie już się związałaś z Lliamem. Poza tym, pewnie jest do ciebie przyzwyczajony.

- Wcale nie. Mówiłam mu, żeby nie mówił na mnie mamo, tylko ciociu. Zrozumiał, i ciągle tak na mnie mówi - uśmiechnęłam się od ucha do ucha.

- Cześć Lliam - przywitałam się z maluchem - Jestem twoją mamusią.

- Mama? - spytał zaciekawiony - Nie mam mamy. Ale od dzisiaj mam - uśmiechnął się szczerze i mocno mnie przytulił. - Pojedziemy do naszego domku? A gdzie tatuś?

- Ym... Um... Tata? - popatrzyłam błagalnie na Caterinę.

- Tatuś nas zostawił. Ale została mamusia - uśmiechnął się szeroko i mocniej mnie przytulił.

- Cat, wyśle ci adres sms-em, a ty mi przywieziesz rzeczy Lliama? - kobieta kiwnęła głową, a ja ubrałam synkowi buty i kurtkę. - Synku mój kochany, jedziemy poznać mojego kolegę?

- Jakiego kolegę? - spytała Caterina i Lliam jednocześnie. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha.

- Ed Sheeran. Mój najlepszy przyjaciel. Jak chcesz Cat, to go ci kiedyś przedstawię - moja nowo poznana przyjaciółka pisnęła uradowana i mocno przytuliła.

***

- Choć Lliam. Tutaj mieszkam - uśmiechnęłam się pokazując małemu nasz apartament.

- Ale tu ładnie! - krzyknął uśmiechnięty i wszedł do salonu. - A kto to? - spytał widzisz dwóch mężczyzn. O kurwa... Ed tak jakby ładnie mówiąc zabijał wzrokiem.... Smitha?!

- Saoudre?!

- Cześć Vera. Jestem twoim nowym współloka...  O kto to jest? - uśmiechnął się kucając przy Lliamie.

- To jest Lliam. Mój prawdziwy synek - Ed i Smith popatrzyli na mnie przerażeni, a ja wzruszyłam ramionami i wzięłam na rączki chłopca.

- A to jest ten twój sławny przyjaciel? -wskazal ręką na Smitha. Zmieniłam kierunek jego rączki na Eda. Ten się uśmiechnął i wyciągnął ku niemu ręce. - Cześć Ed. Jestem Lliam. Moja mamusia dużo o tobie mówiła.

- Witaj malutki Lliamie. Z chęcią przyjmiemy cię do naszego domku - popatrzyłam z wdzięcznością na przyjaciela, a ten zabrał małego na rączki i się do mnie pięknie uśmiechnął.

Westchnęłam i wróciłam do swojego pokoju, gdy rudzielec bawił się z moim synkiem. Zaraz po mnie do pokoju wszedł wkurzony Saoudre.

- Co to ma być?! Masz syna?! Myślałem, że te twoje dziecko zginęło i byłbym szczęśliwy ale teraz wszytko się spieprzyło! Jak mogłaś być tak puszczalska! Dziwka! - wysyczał, a ja nie wytrzymałam dłużej i walnęłam go pięścią w twarz.

- JAK MOŻESZ TAK MÓWIĆ?! - krzyknęłam.

- Ver nie rozmawiaj z nim - do pokoju wszedł Sheeran - Jest naćpany.

- CO PROSZĘ?! GDZIE LLIAM?! 

- Nie krzycz. Mały się bawi. Znalazłem jakieś, jak była tu moja kuzynka.  Jest naćpany. Musimy jechać do szpitala na płukanie żołądka. Proszę, jedź ze mną. Lliama zostawimy u sąsiadów.

- Chyba cię pojebało. Saoudre nazwał mnie dziwką! Nie będę dla niego latać po szpitalach, Ed - warknęłam.

- CO PROSZĘ?! JAK CIĘ NAZWAŁ?! Przyjebie mu zaraz - wrzasnął, a mnie przeszły ciarki. Mężczyzna to zauważył i szybko mnie przytulił - To załatwię później. Ja jadę do szpitala. Widzimy się później.

Simply Love 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz