- Dasz radę? - spytał mnie po raz setny mój przyjaciel.
- Tak, dzięki za podwózkę. Widzimy się jutro - pocałowałam Dylana w policzek i weszłam do mieszkania. Wszędzie było ciemno, ale się nie dziwie. Jest już po północy, bo przyjacielowi się przypomniało, że coś tam musiał kupić, więc wróciliśmy do centrum, a potem postanowiliśmy posiedzieć pod drzewem w parku. Gadaliśmy o wszystkim. On też mi pomógł zrozumieć, że lepiej powiedzieć rodzinie o moich problemach.
- Veronica? - usłyszałam głos Angeli. O, tak. Ona będzie pierwsza.
- Tak, już idę - powiedziałam i po chwili siedziałam obok mojej mamy.
- Co się stało? Cierpię na tym, że już nie rozmawiamy normalnie tylko kłócimy. Ed tak się martwił że chciał pojechać na policję ale go powstrzymałam. Siedzi teraz w pokoju i nic nie robi. Ale to chyba dobrze, że na razie z nim nie rozmawiasz, co nie? - kiwnęłam głową i westchnęłam.
- Ostatnio znowu dokucza mi Drake. Na dodatek wszyscy się na mnie wyżywają, szczególnie Smith. Każdy na mnie naskakuję, czego nienawidzę. Nie mam siły z tym wszystkim - skończyłam mówić i popatrzyłam smutno na Angelę. Była zmartwiona, widać to było po jej oczach.
- ED! Ver wróciła - wydarła się, a ja przymknęłam zmęczona oczy. Nagle poczułam się strasznie senna. Może to przez to, że zestresowałam się spotkania z przyjacielem?
Jedyne co pamiętam, to krzyk wszystkich. Potem ciemność.
*** DWA DNI PÓŹNIEJ***
Obudziłam się okropnie zmęczona Ledwo, co otworzyłam oczy, to już je musiałam zamknąć.
- Doktorze! Obudziła się! - krzyknął ktoś, a ja znowu chciałam otworzyć oczy, ale mi nie wyszło.
- Witaj Veronico. Pamiętasz coś z przedwczoraj? - spytał jakiś głośny męski głos. Pokręciłam przecząco głową i zasnęłam.
***
Obudziłam się gdzieś w nocy. Obok mnie ciągle ktoś stał, co mnie niezmiernie wkurzało. Chrząknęłam, a ta osoba odwróciła się w moją stronę.
- No nareszcie się obudziłaś - usłyszałam dobrze mi znany głos i zamarłam.
- Czego chcesz, Brandon? - spytałam cicho.
- Spotkałaś się z moją ciocią i zabrałaś jej Lliama. Nie ładnie tak zabierać dzieci.
- To moje dziecko - mężczyzna prychnął i podszedł do mnie.
- Słuchaj, już go zabrałem na drugi koniec świata. Ups, znowu nie masz dziecka? - zaśmiał się szyderczo i wyszedł z sali. Ja jedynie westchnęłam i dalej poszłam spać.
(To był sen)
*** MIESIĄC PÓŹNIEJ***
- Lil za trzy minuty zamykam sklep. Weź się zdecyduj - zaśmiałam się i zaczęłam chować pieniądze z dzisiejszego dnia do sejfu, o którym wiem tylko ja i ciocia.
- No nie wiem. Czekolada biała czy karmelowa? - zagryzła wargę, a ja się zaśmiałam i zaproponowałam obie - Chyba cię powaliło. Nie mam tyle kasy.
- Na koszt firmy - machnęłam ręką pokazując, że to nic i spakowałam obie czekolady do torby.
- To już półroczna rocznica naszej przyjaźni! - pisnęła przyjaciółka, a ja się zaśmiałam i zakluczyłam drzwi wyłączając światła w sklepie.
- Oh, Lil. To jest też półrocze poznania Marka i półrocze poznania Jake'a i Daniela - zaśmiałam się znowu i zaczęłam otwierać czekoladę.
- Ale tylko JA jestem twoją psiapsi - oburzyła się, a ja wręcz wybuchnęłam śmiechem zwracając uwagę kilku osób.
- Tak, moja psiapsi - uśmiechnęłyśmy się i zaczęłyśmy opowiadać o wszystkich akcjach związanych z nami. Dosyć dużo tego było.
Po kilku godzinach padnięte wróciłyśmy do mieszkania. Ja rzuciłam się do łazienki. Gdy załatwiłam swoją potrzebę, zawołałam Eda gdy Liliana poszła do swojego pokoju.
- Cześć słońce - uśmiechnął się i pocałował w policzek. - Co tam u ciebie?
- A dobrze. Tylko jestem padnięta, a Pimpek zajął mi całe łóżko - zaczęłam narzekać, ale po chwili rudzielec mnie uciszył... Pocałunkiem?! W usta?!
Hihi, Polsat
CZYTASZ
Simply Love 1&2&3
Teen FictionStara nazwa książki: Nic (chyba) z tego nie będzie *** Opis pierwszej i drugiej części Veronica chciała mieć spokojne życie z dala od problemów. Niestety przeprowadziła się do rodzinnego miasta, San Diego, gdzie musi stawić czoło z swoim wrogiem num...