Rozdział 13.2

620 37 0
                                    

- Dasz radę? - spytał mnie po raz setny mój przyjaciel.

- Tak, dzięki za podwózkę. Widzimy się jutro - pocałowałam Dylana w policzek i weszłam do mieszkania. Wszędzie było ciemno, ale się nie dziwie. Jest już po północy, bo przyjacielowi się przypomniało, że coś tam musiał kupić, więc wróciliśmy do centrum, a potem postanowiliśmy posiedzieć pod drzewem w parku. Gadaliśmy o wszystkim. On też mi pomógł zrozumieć, że lepiej powiedzieć rodzinie o moich problemach. 

- Veronica? - usłyszałam głos Angeli. O, tak. Ona będzie pierwsza.

- Tak, już idę - powiedziałam i po chwili siedziałam obok mojej mamy. 

- Co się stało? Cierpię na tym, że już nie rozmawiamy normalnie tylko kłócimy. Ed tak się martwił że chciał pojechać na policję ale go powstrzymałam. Siedzi teraz w pokoju i nic nie robi. Ale to chyba dobrze, że na razie z nim nie rozmawiasz, co nie? - kiwnęłam głową i westchnęłam. 

- Ostatnio znowu dokucza mi Drake. Na dodatek wszyscy się na mnie wyżywają, szczególnie Smith. Każdy na mnie naskakuję, czego nienawidzę. Nie mam siły z tym wszystkim - skończyłam mówić i popatrzyłam smutno na Angelę. Była zmartwiona, widać to było po jej oczach. 

- ED! Ver wróciła - wydarła się, a ja przymknęłam zmęczona oczy. Nagle poczułam się strasznie senna. Może to przez to, że zestresowałam się spotkania z przyjacielem?

Jedyne co pamiętam, to krzyk wszystkich. Potem ciemność.

*** DWA DNI PÓŹNIEJ***

Obudziłam się okropnie zmęczona Ledwo, co otworzyłam oczy, to już je musiałam zamknąć. 

- Doktorze! Obudziła się! - krzyknął ktoś, a ja znowu chciałam otworzyć oczy, ale mi nie wyszło. 

- Witaj Veronico. Pamiętasz coś z przedwczoraj? - spytał jakiś głośny męski głos. Pokręciłam przecząco głową i zasnęłam. 


*** 

Obudziłam się gdzieś w nocy. Obok mnie ciągle ktoś stał, co mnie niezmiernie wkurzało. Chrząknęłam, a ta osoba odwróciła się w moją stronę.

- No nareszcie się obudziłaś - usłyszałam dobrze mi znany głos i zamarłam.

- Czego chcesz, Brandon? - spytałam cicho.

- Spotkałaś się z moją ciocią i zabrałaś jej Lliama. Nie ładnie tak zabierać dzieci.

- To moje dziecko - mężczyzna prychnął i podszedł do mnie.

- Słuchaj, już go zabrałem na drugi koniec świata. Ups, znowu nie masz dziecka? - zaśmiał się szyderczo i wyszedł z sali. Ja jedynie westchnęłam i dalej poszłam spać.

(To był sen)

*** MIESIĄC PÓŹNIEJ***

- Lil za trzy minuty zamykam sklep. Weź się zdecyduj - zaśmiałam się i zaczęłam chować pieniądze z dzisiejszego dnia do sejfu, o którym wiem tylko ja i ciocia. 

- No nie wiem. Czekolada biała czy karmelowa? - zagryzła wargę, a ja się zaśmiałam i zaproponowałam obie - Chyba cię powaliło. Nie mam tyle kasy.

- Na koszt firmy - machnęłam ręką pokazując, że to nic i spakowałam obie czekolady do torby.

- To już półroczna rocznica naszej przyjaźni! - pisnęła przyjaciółka, a ja się zaśmiałam i zakluczyłam drzwi wyłączając światła w sklepie.

- Oh, Lil. To jest też półrocze poznania Marka i  półrocze poznania Jake'a i Daniela - zaśmiałam się znowu i zaczęłam otwierać czekoladę.

- Ale tylko JA jestem twoją psiapsi - oburzyła się, a ja wręcz wybuchnęłam śmiechem zwracając uwagę kilku osób.

- Tak, moja psiapsi - uśmiechnęłyśmy się i zaczęłyśmy opowiadać o wszystkich akcjach związanych z nami. Dosyć dużo tego było. 

Po kilku godzinach padnięte wróciłyśmy do mieszkania. Ja rzuciłam się do łazienki. Gdy załatwiłam swoją potrzebę, zawołałam Eda gdy Liliana poszła do swojego pokoju.

- Cześć słońce - uśmiechnął się i pocałował w policzek. - Co tam u ciebie?

- A dobrze. Tylko jestem padnięta, a Pimpek zajął mi całe łóżko - zaczęłam narzekać, ale po chwili rudzielec mnie uciszył... Pocałunkiem?! W usta?!


Hihi, Polsat 

Simply Love 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz